[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnąłz maszyny na stole kartkę papieru i zaczął czytać.To był Kwiecień.Rośnij, wszelakie zielstwowiosenne, ku chwale hymnu; ktośkulę obleciał ziemską w godzinę iosiem minut!327 Człowiek w przepoconej koszuli, wskarpetkach ciężkich od zmęczenia.Przeczytał ostatnią linijkę i wykrzyknął:- To nie godzina, przecież Gagarin obleciał kulę ziemską w stoosiem minut - przekreślił godzinę i." w zamian napisał sto".Zadedykował wiersz, opatrzył podpisem i wręczył Sorgoninowi.Alepotem najwyrazniej zapomniał o poprawce.Wiersz ukazał się w tygodniku Nowa Kultura" z błędem i w tej wersji jest publikowanydo dziś (także w kanonicznym wydaniu Poezji zebranych pod redakcją Feliksy Lichodziejewskiej).Chyba wierzył, że jest w stanie przełamać twórczą niemoc.Jesz-cze w 1959 roku po raz kolejny zapowiadał w wywiadzie, że napiszepowieść o swoim dzieciństwie.Od urodzin do wybuchu I wojnyświatowej.Ponoć miał ją już całą w głowie.- Muszę ruszyć z miejsca - mówił - bo czuję, że od paru lat zamało piszę i nie tak, jakbym chciał.Chwalił się, że ma już z PlW-em umowę na wydanie powieści.Nie zdążył jej napisać, choć trudno uwierzyć, że napisałby, nawetgdyby miał na to czas.Zostawał alkohol.Po jednym z upojnych wieczorów spędzonychw Jędrzejowie u Przypkowskiego Broniewski zadedykował mu wiersz.Gdybym był księżycem,rozstałbym się z piciem,świeciłbym dwojako:trzezwym i pijakom, dlapijanych w pełni,trzezwym niezupełnie.2 Jędrzejowa pojechał do Chęcin, na spotkanie autorskie w szko-le.Towarzyszyli mu Tadeusz Przypkowski i jego syn Piotr Maciej.Gdy wracali, poeta kazał zatrzymać auto przy barze.Powiedział, żemusi kupić papierosy.Poszedł pierwszy.Za nim Przypkowscy. Zo-baczyliśmy, jak stojąc przy kontuarze, wypija ostatni łyk prosto z bu-telki" - zapamiętał sześcioletni wtedy Piotr.Przekąsił kiszonymogórkiem z wielkiego słoja i wrócił do samochodu.328 MARIUSZ URBANEKBroniewski- Ale ten pan pazerny na wódkę - powiedział z wyraznym podziwem jeden z kiwających się nad kuflem stałych bywalców baru.Musiał budzić coraz większą irytację obserwujących go funkcjo-nariuszy partii.Próba zastosowania wobec Broniewskiego przymu-sowego odwyku, jedynej znanej wtedy metody leczenia alkoholizmu,okazała się nieskuteczna.Niekontrolowane alkoholowe ekscesy po-wtarzały się coraz częściej.Czasem zabawne, często coraz bardziejsmutne, niejednokrotnie budzące lęk.O tym zdarzeniu do dziś wspomina się na korytarzach PolskiegoRadia.Broniewski pojawił się tam, by nagrać kilka nowych wierszy.Zaprowadzono go do ważnej wtedy w radio Alicji Szenwaldowej,wdowy po nieżyjącym przyjacielu sprzed wojny.Pijany poeta miał długo i uważnie przypatrywać się przedstawio-nej mu kobiecie.Wreszcie oświadczył:- Znałem wszystkie dupy Lucka, ale tej nie znam.W łagodniejszej formie przytoczył anegdotę wieloletni radiowydziennikarz Andrzej Matynia: Niezbyt trzezwy Broniewski, gdyprzychodził do radia, mówił ponoć: Różne znałem Szenwaldowe, tejnie pamiętam".Erwin Axer opowiedział w wiczeniach z pamięci o spotkaniuBroniewskiego z Leonem Schillerem.W kawiarni Lajkonik na placuTrzech Krzyży, popijając jakiś ohydny zielony likier, pokłócili się, czyKsawery Pruszyński, wybitny publicysta, a po wojnie peerelowskidyplomata, który zginął w 1950 roku w wypadku samochodowym,kochał Związek Radziecki (Broniewski twierdził, że kochał).Dysku-sja była coraz bardziej gwałtowna, więc zaniepokojony Axer wybiegłszukać samochodu, którym mógłby odwiezć Schillera do domu.Gdywrócił, zobaczył obu panów maszerujących przez plac krokiem po-loneza.A jakby tego było mało, zgodnym basem ryczeli tzw.moska-lika, którego publiczne wykonywanie w latach 50.na pewno nie by-ło dobrze widziane.Kto powiedział, że MoskaleSą to bracia nas, Lechitów,329Człowiek w przepoconej koszuli, w skarpetkach ciężkich od zmęczenia.Temu pierwszy w łeb wypalę Podkościołem Karmelitów.(W wydaniu książki Axera z 1984 roku nie ma pierwszego wersuwierszyka - zapewne usuniętego przez cenzurę za podważanie so-juszy i podstaw ustroju".)Przymykano na takie zachowania oczy, bo ciągle był pożyteczny.Gdy było trzeba, tłumaczył ludziom, dlaczego należy głosować na li-stę Frontu Narodowego.Kiedy umarł Stalin, pisał o śmierci olbrzy-ma".Protestował przeciwko delegalizacji Komunistycznej Partii Nie-miec, pozdrawiał Kongres Związków Zawodowych i uczestnikówZwiatowego Festiwalu Młodzieży i Studentów.Nadzorcy peerelow-skiej literatury mogliby mu więc pewnie wybaczyć znacznie więcej,gdyby to, co robił po pijanemu, nie wychodziło poza grono ludzi za-ufanych.A o to było coraz trudniej.Aleksander Wat opisał w Dzienniku bez samogłosek Broniew-skiego leżącego nago pod morwą w parku w Oborach, wśród wala-jących się pustych butelek po wódce.Pijany poeta pouczał młodzieżliteracką:- Ważyka mam w dupie.Jak umrę, to napiszcie na nagrobku: Tuleży ktoś, kto wszystkich i wszystko miał w dupie.Adama Ważyka, który nawet poezję próbował przykrawać domarksistowskich standardów, z jego neoficką potrzebą powiada-miania świata, że po raz kolejny wie lepiej, co należy myśleć, nie zno-sił szczególnie.Po słynnej rozprawie Mickiewicz a wersyfikacja naro-dowa, w której Ważyk rozstrzygał, co należy jeszcze do poezjipolskiej, a co świadczy o narodowej obcości, Broniewski się wściekł.Uważał tezy Ważyka za bzdurę.- Gdyby tak miało być, to nie mógłbym napisać ani jednego wiersza - mówił żonie.Naszkicował nawet odpowiedz, ale jej nie ukończył.Pisał o marksistowskim niedouctwie Ważyka i o tym, że każdydobry wiersz polskiego poety zgodny jest z narodową wersyfikacją,bo ją współtworzy. Nacisk na formę zgubny; strofa, rym (idiotyzmtradycji), jakieś rzekome regularności - mam to w d." - notował.330MARIUSZ URBANEK BroniewskiNie miał szacunku dla literatów zmieniających poglądy jak chorągiewki.Podczas któregoś pobytu w domu pracy twórczej w Zakopanem potoczyłwzrokiem po pochylonych nad talerzami w stołówce kolegach.Musiałdostrzec pośród nich wielu takich, którzy na różnych etapach pouczali go,jak powinien pisać.- Ce sont les pissages polonais - rzucił scenicznym szeptem z polsko-francuska. Próbowano sprawę zasiorbać, bo zupa akurat była na stole"- wspominał Stanisław Zieliński.Ale Broniewski nie pozwolił, postanowił zakpić z polskich inżynierów dusz" do końca. Wciągnął raptem brzuch, a spodnie nosił, jak wiadomo, na pasku" - napisał Zieliński.Można tylko domyślać się oburzenia obrażonych literatów.Ale bywały zdarzenia, które mogły tylko przerażać.WisławaSzymborska opowiadała Jerzemu Ulgowi, jak podczas jakiegoś przy-jęcia pijany Broniewski zwymiotował na siedzących z nim przy stole.Pobiegła do łazienki, by doprowadzić się do porządku.Kiedy wróciła,Broniewski dłuższą chwilę siedział nieruchomo.- Następnie przyjrzał mi się uważnie i stwierdził współczująco: A pani czegoś smutna" - przywoływał opowieść Szymborskiej Ulg.Uzależnienie od alkoholu i niekontrolowane zachowania powo-dowały, że z pobłażliwą wyższością odnosili się do niego nawet ci,którzy mogli tylko marzyć, by dorównać mu talentem.Marian Piechal wspominał swoje ostatnie spotkanie z Broniew-skim. To już była ruina człowieka" - pisał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]