X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Prosiła,abyś' tu zaczekał.Raleigh pochwycił jej spojrzenie i uśmiechnął się.- Będzie to dla mnie prawdziwa przyjemność - powiedziałniskim głosem, kłaniając się i całując czubki jej palców.Dziewczyna powróciła na swój stołek czerwona jak róża ipodjęła robótkę, którą odłożyła na krzesło.Liczyła, że Raleighpojmie ukrytą zachętę i usiądzie obok niej, ale on zacząłchodzić wielkimi krokami po komnacie, z nudów oglądającarrasy.Były stanowczo nie w jego guście, a zwłaszcza scena zAdamem i Ewą w ogrodzie Edenu, na którą spojrzał z jawnymniesmakiem.Musiał widzieć Jane trzymającą wartę u drzwikomnaty, lecz udawał, że jej nie zauważył.Wreszcie, kiedy po paru krokach znalazł się tuż przy niej, udałzaskoczenie.-Ach, lady Rievaulx, słyszałem, że przebywasz, pani, nadworze - powitał ją, składając ukłon.- Moje gratulacje.- Panie.- Jane majestatycznie skinęła głową.Teraz ranga pozwalała jej zaledwie zauważać tego człowieka.Pamiętała jednak aż za dobrze tamtą chwilę, kiedy oddała muswą cnotę, myśląc, że ją kocha.Raleigh przybrał stosownie współczującą minę. - Zarazem czuję się też w obowiązku złożyć ci kondolencje zpowodu śmierci małżonka. Sięgnął, aby uścisnąć jej palce,ale Jane szybko schowała dłoń za siebie.- Zacny był z niegomąż.- Dziękuję, panie.Raleigh zbliżył się o krok, jakby chciał przyjrzeć się draperiiza głową Jane, po czym ujął ją za łokieć, udając, że drugą rękąpokazuje jakieś detale, które zwróciły jego uwagę.Zniżył głosdo szeptu.- Czemu jesteś taka wyniosła, moja miła? Przecież znamy sięblisko.Jane z niepokojem zerknęła w stronę kominka i zobaczyła, że- jak słusznie podejrzewała - wszystkie trzy damy śledzą ich wnapięciu, porzuciwszy robótki.-%7łałuję tamtego spotkania - odszepnęła z gniewem -i proszęcię jako dżentelmena, abyś nigdy do niego nie wracał.Raleigh nieznacznym ruchem palca pieścił jej ramię, suwającpo białej satynie rękawa.-A ja nie żałuję, kochana.Byłaś cudowna w swojej pasji -niewinna i wyuzdana zarazem.Nie miałabyś ochoty tegopowtórzyć? Jesteś teraz wdową i nikt nie będzie miał ci za złe. Nikt oprócz mnie samej"  pomyślała Jane.Miała ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że była przynajmniejszczera w swojej miłosnej pasji, a on tylko grał.Przecieżdobrze wiedział, że oczekuje od niego małżeńskiej propozycji.Ale nawet gdyby taka propozycja padła, to cóż z tego? Raleighbył zbyt cwany i śliski, by dać się złapać w małżeńskie sidła.Po prostu dalej by ją zwodził.Lepiej już pozostać obojętną najego zapędy; to był najbardziej bolesny cios, jaki mogła zadaćjego próżności. - Istotnie, panie, od tamtego czasu nabrałam wieledoświadczenia - skłamała, pozwalając głosowi nabrać niskichuwodzicielskich tonów - i z pewnością nabiorę jeszcze więcej. Urwała, czekając, aż w jego wzroku zobaczy rodzącą sięnadzieję, że znów trafi w jego ramiona.Uśmiechnęła sięchłodno.- Ale nie z tobą, panie.Pozostanę na zawszewdzięczna, że wprowadziłeś mnie w tajemnice Wenus, leczobecnie gustuję w kochankach bardziej wprawnych w miłosnejsztuce i nieco subtelniejszych.Nieomal się roześmiała, widząc, jak napinają mu się mięśnieszczęki.Zdjął rękę z jej ramienia.- Rozumiem.Wyraznie kusiło go, by zapytać, kto spośród mniemanegolegionu jej kochanków przewyższa go w miłosnym rzemiośle. Niech zgaduje - pomyślała mściwie Jane.- Niech za każdymrazem, kiedy się spotkamy, pamięta, że jego urok już nie działai że są lepsi od niego!".- Mam nadzieję - odpowiedziała cierpko.Drzwi sypialni otworzyły się.Na ten widok oboje gwałtownieodsunęli się od siebie.Elżbieta majestatycznie sunęła ku nim,nakładając po drodze na upierścienione palce wytwornerękawiczki z białej kozlej skórki.Wygładziła jeszcze fałdysukni, pozwalając, aby zabłysły zdobiące ją klejnoty.- Panie Raleigh, widzę, że znów zaczepiasz moje damy? -spytała z lekką irytacją, misternie zamaskowaną żartobliwymtonem, bystro zerkając na Jane.- Obawiam się, Wasza Wysokość, że do reszty zanudziłemlady Rievaulx moimi opiniami na temat flamandzkiegotkactwa - wyjaśnił w pośpiechu Raleigh.- Ewa na tym arrasie wygląda, jakby nie jadła od miesiąca.- Pokazał napostać na arrasie z żałośnie zapadniętym brzuchem.-AAdamowi przydałaby się wizyta u balwierza.Królowa zmarszczyła nos, przyglądając się parze w raju.- Masz rację, Raleigh.Dotąd tego nie zauważałam.Ale niemożemy wydawać pieniędzy na nowy arras, kiedy kasakrólestwa jest niemal pusta.Raleigh pojął aluzję.-W takim razie pozwól, że zadbam o ozdobę twoich ścian,pani.Mam arras, który powinien ci się spodobać.PrzedstawiaSalomona budującego świątynię Panu - tak jak ty, pani,budujesz potęgę naszego narodu.Królowa z uśmiechem przyjęła pochlebstwo.-To już lepsze wyjście - powiedziała i ruszyła dalej.Raleigh szepnął jeszcze parę słów do Jane, zanim udał się zaswoją władczynią.-Widzisz, ile mnie kosztujesz? - rzucił z wyrzutem.Jane przygryzła wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem,- Sam chciałeś, panie.Nie musiałam z tobą rozmawiać.Atwoja pani serca jest zazdrosna.Raleigh odchrząknął.- Być może.Nie jesteś już tą naiwną dziewczyną, którąpoznałem w Yorkshire, prawda, lady Rievaulx?- Istotnie, nie jestem.A o tobie, panie, można powiedziećwszystko oprócz jednego - że kiedykolwiek byłeś naiwny.Roześmiał się na te słowa.-Zwietne, obelga i komplement w jednym.Witaj na dworze,pani! Rozdział 10Jane, stojąc obok tronu w wielkiej, pełnej przeciągów sali,przyglądała się paradzie zagranicznych dygnitarzy, którzy pokolei podchodzili, aby oddać hołd władczyni.Rzadko widziałosię nagromadzenie w jednym miejscu tylu cennych tkanin,klejnotów i futer.Nawet jej ojciec wygrzebał skądś nienoszonyjeszcze czarny dublet, rozumiejąc, że nie powinienkompromitować rodu Wetherby swoim wiejskim wyglądem.-Wasza Wysokość, czy mogę przedstawić Cl�mentaMontfleury'ego, syna diuka Valere z regionu Bordeaux weFrancji?Ojciec Jane klęknął przed Elżbietą w roli pokornego petenta,prosząc, by łaskawie go wysłuchała.Nisko pochyliłszpakowatą głowę, która rzadko kłaniała się przedkimkolwiek; na czubku widać było pierwsze oznaki łysienia.Królowa skinęła głową na znak, że jego protegowany możesię zbliżyć.Francuz ruszył do tronu lekkim, niemal pląsającymkrokiem tancerza, a w ukłonie zamiótł ziemię jedwabnąchusteczką, którą specjalnie w tym celu trzymał w ręku.Apotem, podobnie jak jego protektor, opadł na kolana i czekał,aż królowa zezwoli mu wstać.Jane gapiła się na niego w osłupieniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire