[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- ProsiÅ‚a,abyÅ›' tu zaczekaÅ‚.Raleigh pochwyciÅ‚ jej spojrzenie i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- BÄ™dzie to dla mnie prawdziwa przyjemność - powiedziaÅ‚niskim gÅ‚osem, kÅ‚aniajÄ…c siÄ™ i caÅ‚ujÄ…c czubki jej palców.Dziewczyna powróciÅ‚a na swój stoÅ‚ek czerwona jak róża ipodjęła robótkÄ™, którÄ… odÅ‚ożyÅ‚a na krzesÅ‚o.LiczyÅ‚a, że Raleighpojmie ukrytÄ… zachÄ™tÄ™ i usiÄ…dzie obok niej, ale on zaczÄ…Å‚chodzić wielkimi krokami po komnacie, z nudów oglÄ…dajÄ…carrasy.ByÅ‚y stanowczo nie w jego guÅ›cie, a zwÅ‚aszcza scena zAdamem i EwÄ… w ogrodzie Edenu, na którÄ… spojrzaÅ‚ z jawnymniesmakiem.MusiaÅ‚ widzieć Jane trzymajÄ…cÄ… wartÄ™ u drzwikomnaty, lecz udawaÅ‚, że jej nie zauważyÅ‚.Wreszcie, kiedy po paru krokach znalazÅ‚ siÄ™ tuż przy niej, udaÅ‚zaskoczenie.-Ach, lady Rievaulx, sÅ‚yszaÅ‚em, że przebywasz, pani, nadworze - powitaÅ‚ jÄ…, skÅ‚adajÄ…c ukÅ‚on.- Moje gratulacje.- Panie.- Jane majestatycznie skinęła gÅ‚owÄ….Teraz ranga pozwalaÅ‚a jej zaledwie zauważać tego czÅ‚owieka.PamiÄ™taÅ‚a jednak aż za dobrze tamtÄ… chwilÄ™, kiedy oddaÅ‚a muswÄ… cnotÄ™, myÅ›lÄ…c, że jÄ… kocha.Raleigh przybraÅ‚ stosownie współczujÄ…cÄ… minÄ™.- Zarazem czujÄ™ siÄ™ też w obowiÄ…zku zÅ‚ożyć ci kondolencje zpowodu Å›mierci małżonka. SiÄ™gnÄ…Å‚, aby uÅ›cisnąć jej palce,ale Jane szybko schowaÅ‚a dÅ‚oÅ„ za siebie.- Zacny byÅ‚ z niegomąż.- DziÄ™kujÄ™, panie.Raleigh zbliżyÅ‚ siÄ™ o krok, jakby chciaÅ‚ przyjrzeć siÄ™ draperiiza gÅ‚owÄ… Jane, po czym ujÄ…Å‚ jÄ… za Å‚okieć, udajÄ…c, że drugÄ… rÄ™kÄ…pokazuje jakieÅ› detale, które zwróciÅ‚y jego uwagÄ™.ZniżyÅ‚ gÅ‚osdo szeptu.- Czemu jesteÅ› taka wyniosÅ‚a, moja miÅ‚a? Przecież znamy siÄ™blisko.Jane z niepokojem zerknęła w stronÄ™ kominka i zobaczyÅ‚a, że- jak sÅ‚usznie podejrzewaÅ‚a - wszystkie trzy damy Å›ledzÄ… ich wnapiÄ™ciu, porzuciwszy robótki.-%7Å‚aÅ‚ujÄ™ tamtego spotkania - odszepnęła z gniewem -i proszÄ™ciÄ™ jako dżentelmena, abyÅ› nigdy do niego nie wracaÅ‚.Raleigh nieznacznym ruchem palca pieÅ›ciÅ‚ jej ramiÄ™, suwajÄ…cpo biaÅ‚ej satynie rÄ™kawa.-A ja nie żaÅ‚ujÄ™, kochana.ByÅ‚aÅ› cudowna w swojej pasji -niewinna i wyuzdana zarazem.Nie miaÅ‚abyÅ› ochoty tegopowtórzyć? JesteÅ› teraz wdowÄ… i nikt nie bÄ™dzie miaÅ‚ ci za zÅ‚e. Nikt oprócz mnie samej" pomyÅ›laÅ‚a Jane.MiaÅ‚a ochotÄ™ wykrzyczeć mu w twarz, że byÅ‚a przynajmniejszczera w swojej miÅ‚osnej pasji, a on tylko graÅ‚.Przecieżdobrze wiedziaÅ‚, że oczekuje od niego małżeÅ„skiej propozycji.Ale nawet gdyby taka propozycja padÅ‚a, to cóż z tego? RaleighbyÅ‚ zbyt cwany i Å›liski, by dać siÄ™ zÅ‚apać w małżeÅ„skie sidÅ‚a.Po prostu dalej by jÄ… zwodziÅ‚.Lepiej już pozostać obojÄ™tnÄ… najego zapÄ™dy; to byÅ‚ najbardziej bolesny cios, jaki mogÅ‚a zadaćjego próżnoÅ›ci.- Istotnie, panie, od tamtego czasu nabraÅ‚am wieledoÅ›wiadczenia - skÅ‚amaÅ‚a, pozwalajÄ…c gÅ‚osowi nabrać niskichuwodzicielskich tonów - i z pewnoÅ›ciÄ… nabiorÄ™ jeszcze wiÄ™cej. UrwaÅ‚a, czekajÄ…c, aż w jego wzroku zobaczy rodzÄ…cÄ… siÄ™nadziejÄ™, że znów trafi w jego ramiona.UÅ›miechnęła siÄ™chÅ‚odno.- Ale nie z tobÄ…, panie.PozostanÄ™ na zawszewdziÄ™czna, że wprowadziÅ‚eÅ› mnie w tajemnice Wenus, leczobecnie gustujÄ™ w kochankach bardziej wprawnych w miÅ‚osnejsztuce i nieco subtelniejszych.Nieomal siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚a, widzÄ…c, jak napinajÄ… mu siÄ™ mięśnieszczÄ™ki.ZdjÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ z jej ramienia.- Rozumiem.Wyraznie kusiÅ‚o go, by zapytać, kto spoÅ›ród mniemanegolegionu jej kochanków przewyższa go w miÅ‚osnym rzemioÅ›le. Niech zgaduje - pomyÅ›laÅ‚a mÅ›ciwie Jane.- Niech za każdymrazem, kiedy siÄ™ spotkamy, pamiÄ™ta, że jego urok już nie dziaÅ‚ai że sÄ… lepsi od niego!".- Mam nadziejÄ™ - odpowiedziaÅ‚a cierpko.Drzwi sypialni otworzyÅ‚y siÄ™.Na ten widok oboje gwaÅ‚townieodsunÄ™li siÄ™ od siebie.Elżbieta majestatycznie sunęła ku nim,nakÅ‚adajÄ…c po drodze na upierÅ›cienione palce wytwornerÄ™kawiczki z biaÅ‚ej kozlej skórki.WygÅ‚adziÅ‚a jeszcze faÅ‚dysukni, pozwalajÄ…c, aby zabÅ‚ysÅ‚y zdobiÄ…ce jÄ… klejnoty.- Panie Raleigh, widzÄ™, że znów zaczepiasz moje damy? -spytaÅ‚a z lekkÄ… irytacjÄ…, misternie zamaskowanÄ… żartobliwymtonem, bystro zerkajÄ…c na Jane.- Obawiam siÄ™, Wasza Wysokość, że do reszty zanudziÅ‚emlady Rievaulx moimi opiniami na temat flamandzkiegotkactwa - wyjaÅ›niÅ‚ w poÅ›piechu Raleigh.- Ewa na tymarrasie wyglÄ…da, jakby nie jadÅ‚a od miesiÄ…ca.- PokazaÅ‚ napostać na arrasie z żaÅ‚oÅ›nie zapadniÄ™tym brzuchem.-AAdamowi przydaÅ‚aby siÄ™ wizyta u balwierza.Królowa zmarszczyÅ‚a nos, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ parze w raju.- Masz racjÄ™, Raleigh.DotÄ…d tego nie zauważaÅ‚am.Ale niemożemy wydawać pieniÄ™dzy na nowy arras, kiedy kasakrólestwa jest niemal pusta.Raleigh pojÄ…Å‚ aluzjÄ™.-W takim razie pozwól, że zadbam o ozdobÄ™ twoich Å›cian,pani.Mam arras, który powinien ci siÄ™ spodobać.PrzedstawiaSalomona budujÄ…cego Å›wiÄ…tyniÄ™ Panu - tak jak ty, pani,budujesz potÄ™gÄ™ naszego narodu.Królowa z uÅ›miechem przyjęła pochlebstwo.-To już lepsze wyjÅ›cie - powiedziaÅ‚a i ruszyÅ‚a dalej.Raleigh szepnÄ…Å‚ jeszcze parÄ™ słów do Jane, zanim udaÅ‚ siÄ™ zaswojÄ… wÅ‚adczyniÄ….-Widzisz, ile mnie kosztujesz? - rzuciÅ‚ z wyrzutem.Jane przygryzÅ‚a wargÄ™, żeby nie wybuchnąć Å›miechem,- Sam chciaÅ‚eÅ›, panie.Nie musiaÅ‚am z tobÄ… rozmawiać.Atwoja pani serca jest zazdrosna.Raleigh odchrzÄ…knÄ…Å‚.- Być może.Nie jesteÅ› już tÄ… naiwnÄ… dziewczynÄ…, którÄ…poznaÅ‚em w Yorkshire, prawda, lady Rievaulx?- Istotnie, nie jestem.A o tobie, panie, można powiedziećwszystko oprócz jednego - że kiedykolwiek byÅ‚eÅ› naiwny.RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ na te sÅ‚owa.-Zwietne, obelga i komplement w jednym.Witaj na dworze,pani!RozdziaÅ‚ 10Jane, stojÄ…c obok tronu w wielkiej, peÅ‚nej przeciÄ…gów sali,przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ paradzie zagranicznych dygnitarzy, którzy pokolei podchodzili, aby oddać hoÅ‚d wÅ‚adczyni.Rzadko widziaÅ‚osiÄ™ nagromadzenie w jednym miejscu tylu cennych tkanin,klejnotów i futer.Nawet jej ojciec wygrzebaÅ‚ skÄ…dÅ› nienoszonyjeszcze czarny dublet, rozumiejÄ…c, że nie powinienkompromitować rodu Wetherby swoim wiejskim wyglÄ…dem.-Wasza Wysokość, czy mogÄ™ przedstawić ClémentaMontfleury'ego, syna diuka Valere z regionu Bordeaux weFrancji?Ojciec Jane klÄ™knÄ…Å‚ przed ElżbietÄ… w roli pokornego petenta,proszÄ…c, by Å‚askawie go wysÅ‚uchaÅ‚a.Nisko pochyliÅ‚szpakowatÄ… gÅ‚owÄ™, która rzadko kÅ‚aniaÅ‚a siÄ™ przedkimkolwiek; na czubku widać byÅ‚o pierwsze oznaki Å‚ysienia.Królowa skinęła gÅ‚owÄ… na znak, że jego protegowany możesiÄ™ zbliżyć.Francuz ruszyÅ‚ do tronu lekkim, niemal plÄ…sajÄ…cymkrokiem tancerza, a w ukÅ‚onie zamiótÅ‚ ziemiÄ™ jedwabnÄ…chusteczkÄ…, którÄ… specjalnie w tym celu trzymaÅ‚ w rÄ™ku.Apotem, podobnie jak jego protektor, opadÅ‚ na kolana i czekaÅ‚,aż królowa zezwoli mu wstać.Jane gapiÅ‚a siÄ™ na niegow osÅ‚upieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]