[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pastor przeglądał parafialne księgi.- To mogłaby być jakaś komornicza zagroda - powiedział zamyślony.Przyglądał się gościom przez grube okulary.Uważał zapewne, że przyszli tu w dośćniezwykłej sprawie, ale też Grastensholm nie było zwyczajnym dworem.On sam też raz tambył, przeszedł przez bramę, ale natychmiast gwałtowny podmuch wiatru wyrzucił go zpowrotem i pognał daleko na pola.A oto teraz ta młoda kobieta ze Szwecji przepędziła upiory i przychodzi tu z prośbą opoświęcenie paru miejsc w parafii.Wszyscy czworo siedzący przed proboszczem są tacypewni, tacy przekonani, że nie można im nie wierzyć.- O, tutaj coś mam! - wykrzyknął proboszcz.- Stenbraten to znaczy to samo, coSteinbreta.Niech no zobaczę.Te stare zapisy nie tak łatwo odczytać. Stenbraten,komornicza zagroda, należy do Grastensholm.Zburzona w roku 1499, po rodzinnej tragedii.Nigdy pózniej nie zamieszkana, ludzie gadali, że w okolicy straszy.- No, to by się zgadzało - powiedział Viljar.- Ale gdzie to jest?- To właśnie jest pytanie - westchnął proboszcz.- Ale poczekajcie, mamy przecieżmapę parafii.Znowu przez chwilę szukał w papierach, a potem wszyscy pochylili się nad stołem, naktórym leżała mapa.- Większość zagród komorniczych znajdowała się w lasach i na wzgórzach - wyjaśniłViljar.- Tak jak Svanskogen czy zagroda Klausa i Rosy.Moja babcia Vinga powiedziałabynam o tym sporo, ona znała wzgórza z czasów, kiedy sama mieszkała w lesie przez kilka lat.Ale i ja wędrowałem tam nie raz.I znam mnóstwo miejsc, gdzie są ślady dawnych zagród.Wodził palcem po mapie.- Tu, na przykład, są ślady po murach.Co tu jest napisane? Odetj. Nie, to nie to.Ale jest wiele innych na skraju lasów i wyżej.- Tam! - wykrzyknął proboszcz wskazując palcem na górę mapy.- Tam, niedaleko odSvartskogen!Saga czytała z wysiłkiem.Mapa była zniszczona, a wszystkie nazwy podawano wskrócie. St.br. Tak! To tam!Pojechali w góry wszyscy jeszcze tego samego dnia, proboszcz zabrał święconą wodę,liturgiczne szaty i wszystko, co potrzebne do ceremonii.Liczyli się z tym, że nie odnajdąmałych dziecięcych zwłok, może nawet nie ma już śladu obory, nie mówiąc o gnojowisku.Towarzyszył im kościelny, choć on odnosił się do całego przedsięwzięcia z najwyższąpodejrzliwością.Nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi, i nie chciał rozumieć.Odszukanie resztek zabudowań zajęło im bardzo wiele czasu.Na miejscu zagrodywyrosły wielkie drzewa.W końcu jednak ustalili, gdzie stał dom, proboszcz włożył ornat i wgłębi gęstego lasu rozpoczęło się nabożeństwo.Saga uświadomiła sobie, że nigdy przedtemnie przeżyła czegoś równie smutnego a jednocześnie przepełnionego takim spokojem jak tauroczystość, gdy stali wszyscy w milczeniu, a w mrocznym lesie słychać było tylko śpiewkapłana.Następna ceremonia miała się odbyć na cmentarzu, ale wtedy nieoczekiwaniekościelny wystąpił z protestami.Oświadczył, że nie pozwoli szukać szczątków nieszczęsnejkobiety, powinni zrozumieć, że to niemożliwe.I czy proboszcz zamierza poświęcić miejscaspoczynku wszystkich potępieńców? Kobieta była jawnogrzesznicą, musi ponieść karę.Czyktoś może brać na swoje sumienie takie.?- A czy pan, panie Olsen, wezmie na własne sumienie to, że odmówiono pomocyżałującej grzesznicy? - zapytał proboszcz łagodnie.- Pan Jezus tak nie postępował i nauczałteż inaczej.Ale może pan Olsen wie lepiej?- Nie, oczywiście, że nie! Ale wszyscy pozostali.?- Od lat się zastanawiałem, gdzie w dawnych czasach grzebano przestępców -powiedział proboszcz.- No i teraz wiemy.Nie możemy co prawda przenieść ich doczesnychszczątków na cmentarz, to byłoby za trudne, ale możemy poszerzyć cmentarz.Przyłączymy tezarośla, wytnie się stare, uschnięte jałowce.I tak się stało.Proboszcz był dobrym i wyrozumiałym człowiekiem.Postanowiono, że Grastensholm zostanie przejęte przez gminę.Za odpowiedniązapłatę, rzecz jasna.Zresztą parafia się już nie nazywała Grastensholm.Terytorium weszło wobręb dużego okręgu o nazwie Asker
[ Pobierz całość w formacie PDF ]