[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Omal nie omdlała odRLTdotyku jego palców, przesuwających ściereczkę, ale on wiedział, że jeszcze nie możeprzestać i pieścił ją dalej, zmieniając tempo i nacisk palców.Złapała go za barki, upojona jego siłą i zaborczością, z jaką po nią sięgał.Pochyliłsię i zaczął zlizywać krople wody z jej brzucha.A potem pieścić jej pępek językiem wtym samym rytmie, w jakim poruszały się w jego palce.Nie wiedziała, czy śmiać się, czypłakać, wiedziała tylko, że to, co się z nią dzieje, sprawia jej rozkosz.Nogi się pod niąugięły, oparła się o niego, a on ujął w dłonie jej biodra i usiadł, sadzając ją sobie na kola-nach.Verity poczuła słaby ból, który rozpłynął się w przyjemności, kiedy Stephano za-czął się w niej poruszać.- Dobrze - jęknął, drżąc cały.- Mógłbym umrzeć szczęśliwy.Wraz z ostatnim pchnięciem wykrzyknął jej imię.Przytulił głowę do piersi Verity,ale zaraz uniósł ją i powiedział cicho:- Nie tak to planowałem.Zasługujesz na miłość w prawdziwym domu i z kimś lep-szym niż ja, kogo sama byś wybrała.Ja.Przyłożyła palec do jego warg.- To było cudowne - powiedziała.- Tego chciałam.A co masz do zarzucenia temułóżku? Jest wygodne.Stephano wysunął drugą rękę, żeby podciągnąć się na łóżko.Zapomniał o ranie,dała o sobie znać, gdy oparł się silnie dłonią o materac.Odruchowo cofnął ramię.Veritywysunęła się z jego uścisku.Ujęła jego zdrową rękę i pociągnęła go za sobą.- Musisz się nauczyć, że to żaden wstyd prosić o pomoc, kiedy tego potrzebujesz.Nie jesteś już sam.- Nie jestem sam.- Uśmiechnął się do tej myśli i ułożył obok ukochanej, przygar-niając ją do piersi.- Powtórz to.- Nie jesteś sam - wyszeptała, czując, jak jego ciało wiotczeje.Zamknął oczy i zapadł w sen.RLTRozdział trzynastyPo przebudzeniu następnego ranka Verity leżała przez chwilę nieruchomo, obser-wując grę świateł i cieni.Stephano obejmował ją ramieniem w talii, twarz miał wtulonąw jej włosy, czuła jego ciepły, regularny oddech.Poruszyła się lekko, a on pocałował jąw szyję.- Nie śpisz? - spytała.- Patrzyłem na ciebie.Czy to cię krępuje?- O całą noc za pózno, żeby martwić się twoim zainteresowaniem.- Czy teraz, w świetle dnia - zapytał z wahaniem - czujesz tak samo jak w nocy?Była pewna, że gdyby odsunęła się od niego z odrazą, prosiłby ją o wybaczenie iwziął całą winę na siebie.Pozwolił jej udawać, że nie brała udziału w tym, co się stało.Przeciągnęła się i odwróciła, tak by leżeć twarzą w twarz, i dała mu porannego całusa,zamiast odpowiedzieć.Nie spodziewał się tego, wyraznie go zaskoczyła ale szybko jej się odwzajemnił.Kiedy skończyli wymieniać pocałunki, przeciągnęła palcem po jego piersi i powiedziałaz uśmiechem:- Czuję się znakomicie.- Pomyślała przez chwilę i postanowiła być z nim szczera.- Może trochę sztywna i obolała, ale szczęśliwa tak, że nie ma to znaczenia.Zaczął ją głaskać uspokajająco.- Szczęśliwa.- Bardzo.- Tak jak ja.- Wzrok mu sposępniał, jakby zadawał kłam słowom.- Sytuacja stałasię nad wyraz trudna - orzekł.- Musimy porozmawiać, ale może nie dzisiaj.Jutro.Proszęcię o ten jeden dzień, podczas którego nie będę myślał o przyszłości.Może chociaż natyle sobie zasłużyłem.Zabrzmiało to melancholijnie i Verity poczuła żal, że on aż tak obawia się tego, conastąpi.Nadchodzące dni jawiły się jej bardziej świetliste od wszystkich, które dotądprzeżyła.RLT- W takim razie niech to będzie mój prezent ślubny dla ciebie.Dzisiaj nic nie maznaczenia oprócz mojej miłości do ciebie.- I mojej do ciebie.Uśmiech znów pojawił się na twarzy Stephana.Usiadł i wyciągnął rękę, żeby po-móc Verity zejść z łóżka.Umyli się w chłodnej wodzie i ubrali, pomagając sobie nawza-jem.Zmiała się, gdy zawiązywał jej chustkę na głowie, grożąc, że zasupła węzeł takmocno, aby nie mogła go nigdy więcej rozwiązać.Kiedy już wyglądali przyzwoicie, Ste-phano podszedł do drzwi, ale zatrzymał się w progu i odwrócił do Verity
[ Pobierz całość w formacie PDF ]