[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy zacząłem w nią wchodzić, Jade powstrzymała mnie iszepnęła: - Nie, wyżej.- Chociaż nie nazwała rzeczy po imieniu, odrazu pojąłem, co ma na myśli.Nie chciałem się sprzeciwiać, lecznatychmiast ogarnęło mnie zdenerwowanie.Nigdy nie kochaliśmy sięw ten sposób, więc przykro mi było odmawiać, skoro pragnęłaspróbować czegoś nowego.Niezdarnie zacząłem wpychać członek wjej fioletowy otwór.Inicjatywa wyszła od Jade, podobnie jak zapierwszym razem, kiedy się kochaliśmy, teraz jednak wskazywała midrogę, przeciwko której buntowałem się całym sercem i umysłem.Odsunąłem się.- Nie mogę, będzie cię bolało, musi boleć.- Taksądzisz? - spytała.- Ludzie to często robią, nie tylko pedały.- Czytałaksiążkę o Indianach Mochica zamieszkujących chyba Peru.Stosunekanalny był wśród nich tak rozpowszechniony, że zarównokonkwistadorzy, jak i Inkowie karali ich śmiercią, chcąc ich zmusić dobardziej reprodukcyjnej" pozycji, lecz Indianie Mochica uparcietrwali przy swoim.(Nie pamiętam, czy ten wykład z antropologii odbyłsię od razu w łóżku, czy dopiero pózniej).Jade przyciągnęła mnie dosiebie i odpowiednio nakierowała mi członek.Wolną rękę zacisnęła napoduszce i odetchnęła głęboko jak przy ćwi-czeniu jogi, żeby rozluznić mięśnie, nadal jednak była potwornieciasna.Zaskoczony otwór bronił się przed moim natarciem.- Nowidzisz; - powiedziałem.Jadę, nie dając za wygraną, wsunęła palec dopochwy i zwilżyła nim okolice odbytu.- Teraz spróbuj - rzekła.- Albonajpierw wejdz normalnie, żeby się zamoczyć.- Jaka zaradna!Zacząłem odczuwać lęk.Dlaczego się tak zawzięła? Dlaczego nagle ztakim uporem łaknęła nowych doznań? Czy chodziło jej o samąnowość, czy też chciała do reszty wyzwolić nasz związek z wszelkichzahamowań? - Nie chcę - powiedziałem, wciąż napierając czubkiemczłonka na jej pomarszczony fioletowy otwór.Powiększył się niecopod moim mimowolnym naporem.Drżał jak zmarznięty psiak, jakprzestraszone serduszko; przez moment widziałem jego wewnętrznąściankę, jaskrawoczerwoną niczym rozgrzana lawa.- Dlaczego? -spytała Jade.Głos miała przytłumiony.Cały ciężar ciała wspierała naczole.- Nie wiem, chyba nie jestem w nastroju.- Starałem się jej niezranić.Nagłe przekręciła się na plecy.Szare, wystrzępione pióro zpoduszki przylepiło się do jej małych spoconych piersi; Jade ujęła je wdwa palce i zaczęła nim obracać.- Myślałam, że ci się spodoba - powiedziała.- Nie, jakoś nie mogę.-W brzuchu waliło mi tak, jakbym miał tam drugie serce.Wyciągnąłemsię obok Jade, kładąc nogę na jej udzie, i objąłem ją.- Nie jestem wstanie - rzekłem.- To byłoby nie w porządku.Bolałoby cię.Nie chcę.- Dlaczego? - spytała.- Byłoby w porządku, ponieważ się kochamy.Chciałam spróbować, bo żadne z nas tego nie robiło.Spróbowalibyśmyrazem.- Zapadło milczenie.Dochodziły nas odgłosy domowników.Sammy z kumplami grał na dole w pokera i co rusz rozlegały się dzikiekrzyki.(Nie wyobrażam sobie, co by się działo, gdybygrali na pieniądze).Keith słuchał u siebie płyt, ale adapter miałnastawiony na cały regulator, więc głos Joan Baez brzmiał jak głospodstarzałej pijaczki. Nie śpiewaj o miłości.Zbudzisz moją matkę".Słowa piosenki zawisły nad nami, kiedy lekko zażenowani leżeliśmy,nie odzywając się do siebie: najpierw ja się roześmiałem, a po chwiliJade mi zawtórowała.Jednakże dopiero pózniej, po wyjściu zRockville, dowiedziałem się, że w naszym wypadku te słowa miałyznacznie głębsze znaczenie, Anna bowiem zwierzyła mi się, jak bardzofascynowała ją nasza młodzieńcza miłość i jak żar, którywytwarzaliśmy, pomagał jej rozniecić własną ulotną namiętność.Wprawdzie doktor Clark był temu przeciwny, mimo to powiesiłem naścianie kalendarz i minutę po północy, jeśli jeszcze nie spałem,skreślałem miniony dzień.Czas nieustannie mnie przerażał.Raz płynąłzbyt szybko, oddzielając mnie od tego, co przeżyłem, kiedy indziejniemal stał w miejscu, nie przybliżając chwili wyjścia na wolność.Toteż każdy dzień niósł z sobą zarówno zwycięstwo, jak i upokorzenie.Część mojej osoby żyła w całkowitym oderwaniu od czasu, nieobchodziły jej bolesne udręki mijających dni.Tą częścią było mojeprawdziwe, utajone ja, którego nie zamierzałem zmuszać dobeznadziejnej walki z czasem, tak jak żaden rozsądnie myślący rządnie wysyła w sam ogień walki swoich najzdolniejszych taktyków inajbardziej utalentowanych poetów.Przez cały mój pobyt w Rockvillecząstka mnie pozostawała ukryta w głębokim, niedostępnym bunkrzewieczności.Jak się okazało, owo ukrycie się w wieczności zgubiło mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]