[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chciała uwierzyć, że to oznaczało cośdecydującego.Wcześniej też miewał różne plany, z których nicnie wyszło.Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Lily niezdołała całkiem się do niego zbliżyć.Nie mogła - teraz, kiedymiał zamiar zdradzić i siebie i ją.Jeśli powie jeszcze jedno słowo,zdradzi ich oboje.- Odkładam pieniądze, Lily.Adam mówi, żedostanę dość, by przeżyć kilka lat, jeśli zdecyduję się wyjechać.Wyjechać!To słowo stało się okropne.Od wielu dni się z nim mierzyła,pewna, że może z nim wygrać.Ale okazało się od niej silniejsze.A teraz Matt wymachiwał nim przed nią, jak flagą.Wyjechać.Dyskutował na ten temat z Adamem, ale jej nie wspomniał anisłowem! Aż do teraz.To dopiero przyjaciel! Przypuszczalniepodzielił się tym też z Mikey'em - i żadnemu z nich nie przyszłodo głowy, że ona także ma prawo o tym wiedzieć.Ale powinnabyła być w stanie to odgadnąć.Były przecież wyraznewskazówki, ale była zbyt zajęta sobą, by brać je na poważnie.113Byl od jakiegoś czasu taki zainteresowany swoimi rodzicami.Chciał poznać ojca, którego ledwie pamiętał.Wyciągnąłnorweskie słówka z zamkniętego pokoju.Po raz kolejny nauczyłsię swojego własnego języka.O, tak! Wskazówki były dość wyrazne.- Ale nie chcę żyć na koszt innych - rzekł Matt, jakby urażony,wypełniony tą swoją przeklętą dumą, która nadawała jegobrązowym oczom pogardliwy błysk.Ten błysk, który Lily częstoprzeklinała -a czasami odczuwała ku niemu ogromne pożądanie.- Chcę poradzić sobie sam.Adam i Rosie już dość dla mniezrobili.Adam i Roza.- Dokąd? - zapytała, wbrew rozsądkowi.Nie chciała, by o tymopowiadał.- Na południową wyspę? - zastanawiała się.Międzydwiema wyspami tworzącymi Nową Zelandię była cieśnina.Morze.Mówiono, że na północy Południowej Wyspy byływojownicze plemiona Maorysów.Wciąż walczyły między sobą,nie unikały też mordowania białych.Było tam dużo gór.Jeremyopowiadał o tamtejszych okropnych deszczach.Padało tambezustannie.W każdym razie tam, gdzie był Jeremy.NaPołudniową Wyspę było strasznie daleko.Nie mógł rozdzielaćich takim kawałem lądu i morza!- Do Norwegii - odparł Matt.- Norwegii?-To stamtąd pochodzę - odparł, jakby to było oczywiste, żemusi jechać do Norwegii.Jakby to od początku było wpisane wjego życie.I właściwie było.-Nigdy nie tęsknisz? - zapytał, a Lily usłyszała w jego głosieporywczość, która z jakiegoś powodu ją zraniła.Widział coś, conie było dla niej.Miał wie-114dzę, której ona być może nigdy nie posiądzie.Tęsknotę, którejLily w ogóle nie rozumiała.- Nie pamiętam Norwegii zbyt dobrze - odpowiedziała.Mogłago zawieść równie mocno, jak on zawiódł ją.- I co tam dla mniejest? Chyba pamiętam, że było zimno.Bawiliśmy się na dworze ibyło zimno.Pamiętam śnieg.Zadrżała.- Nie lubię marznąć.Norway.Norge.To dla mnie tylko nazwa.Nie mam tam czegoszukać.Nie pasuję tam.To tylko nazwa.-Ja muszę - powiedział.To było krótkie wyjaśnienie.- Nie będęmógł ze sobą żyć, jeśli tam nie wrócę.Z tobą oczywiście jestinaczej, Lily.Tutaj masz wszystkich swoich bliskich.Był tak cholernie wyrozumiały! To też wypełniało ją gniewem.- Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz -powiedziałauprzejmie, równie wyrozumiale, jak on.On nie był jedynym,który mógł przywdziać maskę kryjącą uczucia.Matt zapomniał,że dzielili ze sobą niemal wszystkie doświadczenia.Wciąż mielipod stopami tę samą ziemię.Skoro chciał jej pokazać gładkiepoliczki bez emocji, mogła odwzajemnić się swoimi.- Jeśli niebędzie cię tu, kiedy wrócę, będę wiedziała, że podążasz ża swoimmarzeniem, Matt.A to jest najważniejsze.Jeśli mnie tu niebędzie, kiedy będziesz wyjeżdżał, wiedz, że życzę ci wszystkiegodobrego.Odwrócił się lekko w jej stronę, w jego ciemnych, ciemnychoczach płonął ogień.Lily zastanawiała się, jakie kwiatyzasadziłyby jego pełne usta na jej szyi.Zastanawiała się jaksmakowały jego wargi.Tego się nie dowie.- A jeśli wyjedziesz, kiedy nadal będę w Gisborne, możeszpomyśleć, że pożegnałabym się z tobą tutaj.115Uśmiechnęła się tak szerokim uśmiechem, jaki chciałzobaczyć.- Nie lubię pożegnań.Nie lubię pożegnań, kiedywszyscy na ciebie patrzą i dowiadują się o tobie więcej, niżchcesz im opowiedzieć.- Wzruszyła ramionami, rozłożyła je iobjęła nimi małą, zieloną polanę z szemrzącym potokiem,stawem, kwiatami i lasem, który ją otaczał.Upajała się słodkimzapachem kwiatów drzewa kowhai.- Przyszłabym tu z tobą.Irozmawialibyśmy, uścisnęlibyśmy się i pożegnali.- Tak jak teraz? - zapytał Matt.- Tak jak teraz - potwierdziła.Wyciągnął ramię w jej stronę.Lily chwyciła jego dłoń.Zbliżyłasię do niego.-To ja żegnam się z tobą - rzekł Matt.Lily kiwnęła głową.- Daj im szansę - powiedział, nie puszczając jej ręki.Trzymał jąmiędzy ich ciałami, na swym sercu.Na swej piersi, poprawiła sięLily w myślach.Nie powinna przypisywać jakiegoś głupiegoznaczenia rzeczom, w których nie ma jakiejś ukrytej,niewypowiedzianej wiadomości dla niej.- Wiem, że nie maszochoty wyjeżdżać.Wiem, że oczekiwałaś, iż będzie inaczej, alenie pozwól by to się na nich odbiło, co?- Nie jestem taka.Spojrzał na nią wymownie, aż w końcu pochyliła głowę iwestchnęła, przyznając się: - No dobrze, jestem taka.- To nie jest ich wina.Naprawdę cieszą się z twojego przyjazdu,Lily.Pozwól by było to dla nich coś, z czego mogą się cieszyć!Nie niszcz radości Siobhan!- Będę słodka, jak miód - obiecała szczerze.Uśmiechnęła się doniego: - Tak jak teraz.Czy to wystarczy? Czy to dość, by sięcieszyć, Matt?116- Sama wiesz, kiedy robisz coś dobrego, Lily.Uważaj tylko, bynie zachciało ci się być trollem.To tam niepotrzebne.-Nie?- Nikogo z nas tam nie ma - uśmiechnął się.Oczekiwała, że wymieni siebie i Aidana.Zastanawiała się, jakodpowiedzieć na to stosownym żartem.Niewiele było tu dośmiechu.- Ani mnie ani Mikey'a.%7ładnych braci, z którymi można siękłócić.A więc ją ocalił.-Ale zawsze będzie Tommy - powiedziała, unosząc kąciki ust.-On jest moim starszym bratem.Był nim, nim wiedziałam otwoim istnieniu.- Będziesz miła - powiedział z pewnością.Z irytującąpewnością.- Naprawdę będziesz słodka jak miód.Trzymał ją wciąż jedną dłonią.Lily czuła, jaki jest ciepły.Spojrzeniem szukał jej oczu.Jego wzrok wędrował.Zatrzymałsię na jej twarzy i się jej przyglądał.Ona nie musiała na niego wten sposób patrzeć.Już wcześniej zapisała go sobie w pamięci.Lily myślała, że Matt zamierza ją pocałować.Niemal się na to cieszyła.- %7łegnaj - powiedział lekko Matt i ją puścił.-%7łegnaj?Roześmiał się na widok zaskoczonego wyrazu jej twarzy.- A co z tym cholernym uściskiem? - zapytała, bardziejzawiedziona niż sama chciałaby przyznać.-Czy nie mówiliśmyrównież o uścisku?-To dostaniesz, jak naprawdę będziesz wyjeżdżać -odpowiedział i schował swe emocje za uśmiechem.Nie mógł jejpowiedzieć, że nie może jej tutaj przytulić.Bał się samego siebie.Ten uścisk mógłby się117przerodzić w coś innego, a nie chciał na to narażać żadnego znich.- To ty chciałaś się pożegnać i uścisnąć mnie tutaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]