[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boże, Douglas, jak to możliwe, że poślubiłammężczyznę, który jest dla mnie zagadką? Nie wiem już, jaki on jest naprawdę.Czy cały czastylko udawał?- No cóż, Harrison na pewno miał swoje ukryte motywy - stwierdził Douglas - alekiedy dobrze zastanowisz się nad sytuacją, na pewno zrozumiesz.Przerwała mu gwałtownie.- Zrozumiem, że on nigdy mi nie ufał i że ja nigdy już nie będę mogła mu zaufać.Oszukał mnie.Udawał, że jest kimś innym, niż był.Wściekłość zaczęła dławić ją tak, że nie była już w stanie wypowiedzieć ani słowa.Chwyciwszy chusteczkę Cole a, zaczęła gwałtownie ocierać z oczu łzy.Czyżby tylko udawał, że ją kocha? Boże, czy i to wszystko było jedynie mistyfikacją?, - Harrison na pewno nie udawał przez cały czas - upierał się Cole.- Wszyscywidzieli, że jest autentycznie zakochany.- Nie popadaj w przesadę, Mary Roses - dodał Travis.- Dlaczego wszyscy go bronicie? - zapytała przez łzy.235- Po prostu mieliśmy więcej czasu na zastanowienie się nad tym, dlaczego zdecydowałsię postępować z największą ostrożnością - wyjaśnił Adam.Travis starał się znalezć jakiś przykład, który pomógłby siostrze spojrzeć na całąsprawę z odpowiedniej perspektywy.Wymyślenie czegoś sensownego zajęło mu kilka minut,lecz w końcu, poczekawszy na przerwę w rozmowie, powiedział:- Pamiętasz te różne opowiadania, które ci czytaliśmy? Te o średniowiecznychrycerzach.Baronowie zabijali czasem posłańców przynoszących im złe wiadomości.AHarrison jest kimś w rodzaju posłańca.Nie ponosi winy za to, co się zdarzyło.Nie wykradłcię z kołyski ani nie wyniósł cię na śmietnik.Myślę, że powinnaś wziąć to pod uwagę.Porównanie Travisa przypadło do gustu Cole owi.Uczepił się go z zapałem dzieckasięgającego po smakołyki.- Gdybyś żyła w średniowieczu, jak myślisz, czy zabiłabyś posłańca?Popatrzyła na brata z niedowierzaniem.Wydawało jej się, że zadał jej najgłupszepytanie na świecie.- Nie, nie zabiłabym posłańca, ale jestem pewna, że również bym z nim nie spała.%7ładen z braci nie ośmielił się zwrócić jej uwagi, że wyraziła się mało wytwornie.Rozumieli, co teraz przeżywa.Jeśli używanie niewyszukanego słownictwa miało sprawić jejulgę, niech nawet przeklina sobie do woli, myśleli.Przeżyła przecież szok.- Więc co myślisz o spotkaniu ze swoim ojcem? - zapytał powtórnie Adam.- Powiedzieliście, że możemy o tym porozmawiać jutro - przypomniała braciom.-Jeśli zdecyduję się jechać do Anglii, czy pojedziecie tam ze mną?Młodsi bracia czekali, aż Adam wypowie się w tej kwestii.Adam odchylił się w fotelui pokręcił głową.Poczuł się nagle znużony jak osiemdziesięcioletni mężczyzna.- Nie możemy z tobą jechać.Jesteśmy częścią twojej przeszłości.- Jesteście moją rodziną! - wykrzyknęła.- Oczywiście - pośpieszył z zapewnieniem Adam.- nic tego nie zmieni.- Wcale nie chcemy zmuszać cię do tego wyjazdu - powiedział Cole.- Kochamy cię,Mary Roses.Nigdy nie przyszłoby nam do głowy pozbyć się ciebie.- Więc dlaczego odnoszę takie wrażenie? Przecież widzę, że macie nadzieję, żewyjadę do Anglii!- Musi upłynąć sporo czasu, zanim oswoisz się z myślą o tym, że masz też innąrodzinę - powiedział Travis.Pokiwała głową.Tak, na pewno będzie potrzebowała na to dużo czasu.Wstała, przeprosiła braci i pobiegła na górę do sypialni.Tam przesiedziała ponadgodzinę na łóżku, usiłując uporządkować wszystkie nowe wiadomości.Co pewien czas w jej myślach pojawiał się Harrison.Była wdzięczna losowi, że niema go w domu i że nie musi z nim teraz rozmawiać.Nie miała pojęcia, co mogłaby mupowiedzieć.Uprzedzał ją, że może go znienawidzić.Przypomniała sobie słowa ostrzeżenia ipoczuła, że ogarnia ją wściekłość.Co powinna teraz zrobić, na litość boską?W końcu wstała, włożyła szlafrok i pantofle i zeszła do biblioteki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]