[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eryk przedstawił go.Nazywał się Gino i był właścicielem tego lokalu.Panowie najwyrazniej znali się bardzo dobrze.Rozmawiali ze sobą po włosku, a Gino parę razypoklepał Eryka po ramieniu.Potem przeprosił Susan, że nie mówi po angielsku i nalegał, by jejtowarzysz przetłumaczył parę miłych komplementów.Po tym entuzjastycznym powitaniuzaprowadził ich do stolika przy oknie i zostawił samych.Mogli stąd widzieć bogato zdobionefontanny na Piazza Navona.Eryk wyjaśnił, że dwie z nich są dziełem Berniniego.Nie dała posobie poznać, że nigdy przedtem nie słyszała o tym artyście.Mówiąc parę minut temu, że umiera z głodu, oczywiście mocno przesadziła.Ale jadła zdużym apetytem.Gdy sprzątnięto już talerze i przyniesiono im dwie filiżanki espresso, Erykzaproponował, że pojadą teraz na zwiedzanie miasta.- Ucząc się w szkole greckiej i rzymskiej historii, marzyłem, by zobaczyć na własne oczywszystkie te słynne miejsca, na przykład Koloseum i Forum Romanum.I gdy potem po razpierwszy przyjechałem do Rzymu, miałem wrażenie, jakbym znalazł się w przeszłości.Zdawałomi się, że widzę przed sobą starożytnych Rzymian i słyszę ich głosy.Było to naprawdęniesamowite.Zamilkł, uśmiechając się.Po chwili potrząsnął głową.- Może powinienem zająć się pisaniem przewodników.- Chyba wiem, co masz na myśli - powiedziała Susan.Zdecydowała, że teraz, gdy zaczął wreszcie mówić o sobie, spyta go o parę rzeczy.- Przyjechałeś tu wówczas z rodzicami?- Z rodzicami? Nie.W czasie służby wojskowej odbywałem rejs po Morzu Zródziemnym.Przypadkowo trafiło się parę wolnych dni, dzięki temu mogłem zwiedzić Barcelonę, Neapol iAteny.Potem miałem jeszcze krótki urlop, więc pojezdziłem trochę po okolicy.- Byłeś w wojsku?Susan spróbowała wyobrazić go sobie w mundurze.- Tak.W marynarce.- To dziwne - powiedziała.- Wczoraj wieczorem niewiele rozmawialiśmy i przez cały czastylko o mnie.A jednak mam uczucie, jakbym znała cię od dawna.Odwróciła głowę i wyjrzała przez okno.- Chociaż prawie nic o tobie nie wiem.Dotknął jej dłoni.Zmusiła się, by na niego spojrzeć.- Nie wiem nawet, skąd pochodzisz i tak dalej.Poszuła uścisk jego palców.- To da się szybko opowiedzieć - stwierdził, cofając rękę.- Urodziłem się w Filadelfii.Uśmiechnął się i oparł wygodnie o poręcz krzesła.- Tam też się wychowałem.Nie byłemspecjalnie dobrym uczniem, bardziej interesował mnie sport.Lubiłem tylko książki historyczne.Połykałem je jak powieści i przez długi czas myślałem, że zostanę nauczycielem historii.Znówpochylił się nad stołem i oparł podbródek na dłoniach.- Ledwo zdałem maturę.Może i miałbymszansę uczyć się dalej, ale nie chciałem.Zamiast tego zgłosiłem się na ochotnika do marynarki.Zrobił przerwę i popatrzył w okno.Susan zastanawiała się, czy powie jej coś jeszcze.Niepatrząc na nią, ciągnął dalej:- Mój ojciec najchętniej by mnie za to wydziedziczył.Skinął głową w zamyśleniu i odwrócił się w stronę Susan.Jego twarz była bez wyrazu.Dzie-wczynie wydawało się, że chce w ten sposób coś ukryć - złość, a może rozczarowanie.- Ile masz lat, Susan? - spytał nagle.- Osiemnaście? Dziewiętnaście?- We wrześniu skończę dwadzieścia.- Chcąc udowodnić, że nie jest już dzieckiem, dodałaszybko: - Ale już od dwóch lat sama troszczę się o swoje sprawy.- Jestem o dziesięć lat od ciebie starszy.Ale nie o to chodzi.W czasach, o których mówię,byłaś jeszcze małą dziewczynką.Nie możesz pamiętać, co się wtedy działo.Myślę o wojnie wWietnamie.Wiedziała tylko, że wiele o tym wówczas dyskutowano, a słowo wojna" wywoływało w niejlęk.- W każdym razie mój ojciec był przerażony.Prawdopodobnie zabolało go, że zgłosiłem sięna ochotnika.Nie denerwowałby się pewnie tak bardzo, gdybym poszedł na studia i zostałoficerem.Wówczas, korzystając ze swoich znajomości, załatwiłby mi jakąś wygodną posadę.- Może bał się o ciebie - przerwała mu.- Gdybym ja miała syna i pewnego dnia postanowiłbywyruszyć na wojnę.Eryk potrząsnął głową.- Nie.O tym chyba wcale nie myślał.Chodziło mu raczej o tradycję.Wszyscy mężczyzni znaszej rodziny studiowali w Yale albo w Princeton.Nie w Pąrrjs Island.- Gdzie?- To baza marynarki wojennej.Spędziłem w niej cztery lata, a pózniej zdecydowałem sięjednak podjąć studia.Moi dziadkowie zostawili mi trochę pieniędzy.Ulokowałem je korzystnie,nie musiałem więc już potem zdzierać sobie zelówek w poszukiwaniu pracy.Susan nie wiedziała, co o tym wszystkim sądzić.Przekonała się, że Eryk nie jest playboyem,za którego uznała go przy pierwszym spotkaniu.Doszła do wniosku, że udaje tylko bogategonieroba.Wyglądał wprawdzie na kogoś takiego, ale przypuszczała, że pod maską ukrywa się silnycharakter.A może to tylko jej pobożne życzenie? Może za wszelką cenę chciała zobaczyć w tymmężczyznie kogoś, kim wcale nie jest?Podczas gdy opowiadał, przyglądała się jego twarzy.Nie zdradzała żadnych uczuć.Susanmiała wrażenie, że Eryk specjalnie się o to stara.Uderzyło ją również, że jego dzwięczny zwykległos brzmiał teraz bardzo monotonnie.Susan uważała, że zna się na ludziach.Eryk zyskał jej przychylność, chociaż z tego, co mówił,wynikało, że należy do osób, jakich nigdy zbytnio nie ceniła.- A więc od skończenia studiów wcale nie pracowałeś? - w jej głosie dało się słyszećdezaprobatę.- Cóż w takim razie robiłeś przez cały ten czas?Popatrzył na nią.Doskonale rozumiał, co ma na myśli, ale nic jej nie odpowiedział.Zamiasttego zaczął rozglądać się za kelnerem.Siedzieli tak w milczeniu, a napięcie rosło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]