[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moc zafalowała od zdziwienia - zarówno Bena, jak i samej Vestary.Co prawda, żaden zeSkywalkerów nie pilnował jej podczas korzystania z odświeżacza, ale za każdym razem któryś znich odprowadzał ją do niego i czekał na zewnątrz.Kiedy już się otrząsnęła z zaskoczenia, Vestara zapytała:- Znudziło ci się pilnowanie mnie?Luke uśmiechnął się ponuro.- Mamy ważniejsze rzeczy do roboty - odparł.- Ale jeśli będziesz niegrzeczna, Ben dostanielanie.- Ja? - parsknął Ben.Ojciec nigdy by go nie uderzył, ale Vestara nie musiała o tymwiedzieć, zresztą nie miał nic przeciwko sprawdzeniu, czyjej na nim zależy.- Dlaczego ja?Mistrz Skywalker wzruszył ramionami.- To ty cały czas powtarzasz, że możemy jej zaufać.- Mówię tylko, że powinniśmy dać jej szansę - obruszył się Ben.- To co innego.- Właśnie dajemy jej szansę - stwierdził spokojnie Luke.- Jeśli masz z tym jakiś problem,zawsze możemy ją wypchnąć przez śluzę.Ben odetchnął głęboko i obejrzał się na Vestarę.- Czy mogę ci zaufać?Dziewczyna uśmiechnęła się do niego krzywo.- Tym razem.- Złączyła kolana i zaczęła przebierać nogami.- Ale jeśli nie zrobisz tegoszybko, to wszyscy pożałujemy.- Dobra już, dobra - bąknął młody Jedi.- Ale nie każ mi.Sithanka nie słyszała jego słów, bo była już w połowie drogi do przedziału pasażerskiego.Ben odczekał, aż jej kroki całkiem ucichną, i odwrócił się do ojca.- Skoro naprawdę tak bardzo chciała wyjść do toalety, dlaczego czekała z tym, dopóki sięnie dowiedziała, gdzie lecimy? Mam wrażenie, że z nami pogrywa.- Zaskoczony?Ben pokiwał głową.- Chyba trochę - przyznał niechętnie.- Dlaczego pozwoliłeś jej iść samej?- Bo muszę wysłać zaszyfrowaną wiadomość do Cilghal, a nie mogę tego zrobić ijednocześnie pilotować statku - wyjaśnił Luke; sięgnął do kieszeni i wydobył z niej kilkadrukowanych płytek.- A poza tym.zablokowałem właz techniczny i pomocniczą stację łączności.Ben uśmiechnął się szeroko.Dzięki tym środkom ostrożności Vestara nie będzie miałaszansy czegoś zniszczyć ani donieść swoim współplemieńcom o współrzędnych ich statku.- Chyba właśnie dlatego jesteś Wielkim Mistrzem - stwierdził, kręcąc z podziwem głową.-Ale nadal nie rozumiem jednej rzeczy: skąd wiesz, że Abeloth leci na Pydyr, a nie na Drewwę alboAuremesha?- To proste.- Luke wstał, przeszedł na tył sterowni, zamknął właz i zabezpieczył go odwewnątrz.- Bo wiem, czego szuka.- Bez dalszych wyjaśnień usiadł przy pulpicie nawigacyjnym,aktywował nadajnik podprzestrzenny i nawiązał połączenie ze Zwiątynią Jedi.Kiedy oficerłączności potwierdził przyjęcie sygnału, zaczął uderzać w mikrofon ze zmienną częstotliwością.Ben natychmiast rozpoznał kod Jedi.Na pokładzie Cienia Jade mieli oczywiście sprzętszyfrujący, dzięki któremu mogli się bezpiecznie komunikować ze Zwiątynią; tutaj niestety niemieli innego wyjścia, musieli skorzystać z kodu.Tym bardziej że system Emiaksaprawdopodobnie rejestrował automatycznie wszystkie komunikaty i przesyłał je także na Kesh.Ben odruchowo rozszyfrował nadawaną przez ojca wiadomość.Z każdą chwilą corazbardziej docierało do niego, jakie to ważne, żeby nikt poza Jedi nie dowiedział się, czego dotyczykomunikat.Jego ojciec nie tylko zdawał relację z ostatnich wydarzeń w Otchłani, ale też prosił Jedio przysłanie na Pydyr posiłków - najszybciej jak to możliwe.Najwyrazniej był pewien, że Abelothwłaśnie tu się ukrywa, a kiedy oni wywabią ją z kryjówki, będą potrzebowali pomocy, żeby jązniszczyć - i to niebagatelnej pomocy.Kiedy Luke kończył przekazywanie wiadomości, ktoś szarpnął klamką włazu.Zzazamkniętych drzwi dobiegł głos Vestary:- Hej! Kto mnie zamknął?- Ee, wybacz, Ves.- Ben zerknął na ojca, który powiedział bezgłośnie: sekunda.- Chybauruchomiłaś protokół bezpieczeństwa, kiedy tak gnałaś do odświeżacza.Chwileczkę.Luke skinął głową i wsłuchał się w serię stuknięć i szmerów dobiegających z głośnika.Bentakże przysłuchiwał się wiadomości, z każdą chwilą bardziej zaniepokojony wieściami z Coruscant:dowiadywał się o oblężeniu Zwiątyni przez Mandalorian, o odmowie Daali wydania dwojga Jedi,Valina i Jyselli Hornów, pomimo dowodów na to, że inni dotknięci chorobą Jedi wyzdrowieli, owotum nieufności wobec Wielkiego Mistrza Kentha Hamnera.- Ben! - Vestara załomotała pięściami we właz.- Co się tam dzieje?- Jeszcze moment! - zawołał chłopiec.- My, hm, jesteśmy trochę zajęci.eee,podchodzeniem do lądowania.- Lądowania? - powtórzyła sceptycznie Sithanka.- Już?Ben nie odpowiedział.Przez Vestarę stracił wątek i teraz próbował się połapać, co próbazabójstwa admirała Bwua tu miała wspólnego ze starciem Mistrzyni Sebatyne i Wielkiego MistrzaHamnera.Chwilę pózniej wiadomość dobiegła końca; Luke potwierdził jej przyjęcie kilkomakrótkimi uderzeniami w mikrofon, powtórzył swoją prośbę o przysłanie posiłków i zakończyłpołączenie.Kiedy wstał z zamiarem otwarcia włazu, Ben spytał go ledwie słyszalnym szeptem: Co siędzieje ? Luke wzruszył tylko ramionami i pokręcił głową.Vestara znów załomotała w drzwi.- Słuchajcie, jeśli nie chcecie, żebym kręciła wam się pod nogami.- Nie bądz niemądra.- Luke odblokował drzwi.- Wolimy mieć cię tutaj, na oku.Właz się otworzył.Stojąca po drugiej stronie Vestara miała skwaszoną minę, oczypodejrzliwie zmrużone, a jej aurę w Mocy przesycało rozdrażnienie.Zamiast jednak ustąpić jej z drogi i wpuścić do kabiny, Luke spytał:- Coś nie tak z odświeżaczem?- Nie, dlaczego? - zdziwiła się dziewczyna.Wskazał na jej dłonie.- Po wizycie w odświeżaczu zawsze myjesz ręce - wyjaśnił.- A teraz tego nie zrobiłaś.Vestara wbiła wzrok w podłogę, udając zakłopotanie, ale Mistrz Jedi zdążył spostrzec, że jejzrenice lekko się rozszerzyły, zdradzając zwiększoną czujność.Nie wiedział, gdzie była poopuszczeniu kabiny załogi, ale na pewno nie w odświeżaczu.- Rzeczywiście, zapomniałam - skłamała, obracając się na pięcie i kierując znów do toalety.- Dzięki za zwrócenie uwagi.- Nie ma za co - stwierdził Luke, dotrzymując jej kroku.- Pójdę z tobą, żebyś znów się niezapomniała.Ben poradzi sobie ze statkiem do naszego powrotu.- Jasne - zapewnił ich Rycerz Jedi.Nie wiedział, czy ma się śmiać, złościć czy smucić.Jego ojciec najwyrazniej przejrzałVestarę, co oznaczało, że prawdopodobnie nie będzie już próbowała narobić im kłopotów, jednaksamo to, że dziewczyna wciąż szukała okazji do zdrady, bolało Bena.Ves znów zawiodła jegozaufanie.Robił co w jego mocy, żeby przekonać ją, że życie nie musi być takie trudne,przepełnione zdradą i podstępami; z kolei ona robiła wszystko, żeby dać mu do zrozumienia, że majego starania gdzieś.Ale właściwie czego miał się po niej spodziewać? Przecież próbował ją nastawić przeciwkojej własnym rodzicom i całej tradycji jej ludu, wszystkiemu, co wpajano jej od małego.Nie potrafiłsobie wyobrazić, jak by się zachował, gdyby ktoś próbował skłonić go, żeby obrócił się przeciwkoJedi.Cóż, pomyślał ponuro, Jedi przynajmniej nie stosują wobec swoich uczniów przemocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]