[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Człowiek martwi się o takie rzeczy, gdy nie jest księciem - powiedział zkpiną w głosie Rand.- Ty nigdy się o to nie martwiłeś - odparł Garth.- Ależ martwiłem się.Jak sądzisz, dlaczego nie wychodziłem na zewnątrz,zanim panna Sylvan nie zmusiła mnie do tego?- Nie pomyślałem o tym - przyznał Garth.- Szkoda, mój drogi - powiedziała lady Emmie.-Wątpię, czy nawet Sylvan udasię nakłonić Randa do powrotu do Londynu.A dopóki James nie będzie miałpatrona, nie wróci tam.Ciężko jest żyć pod jednym dachem zesfrustrowanym człowiekiem.- Zastanowię się nad tym.- Garth zerknął w stronę drzwi i powiedział dokogoś: - Jesteś gotowa? -Najwyrazniej ten ktoś przytaknął, ponieważ powie-dział: - No cóż, idę spać.Dobranoc.Prześpijmy się z tym i zobaczymy, coprzyniesie ranek.Lady Emmie patrzyła za Garthem, a Rand ją uspokajał: - Nie martw się,mamo.Przecież wiesz, że nie ma sensu martwić się o Gartha.Jest uparty i zrobito, co uzna za właściwe.- Wiem.- Lady Emmie podniosła się z trudem.-Chciałabym móc poprzeć jegodziałania.Dobrej nocy, kochanie.- Ucałowała Randa w policzek.- Dobrejnocy, Sylvan.- Ucałowała również Sylvan i wyszła z gabinetu.Rand z rozbawieniem obserwował, jak Sylvan dotknęła policzka i spojrzałana swoje palce, jakby spodziewając się znalezć na nich pozostałości po poca-łunku.- Czyż nie jest uroczą damą? - spytał.- Masz uroczą rodzinę.- Wstała, rozejrzała się za karafką i nalała sobiebrandy.- Po tej awanturze, której byłaś świadkiem, twierdzisz, że mam urocząrodzinę?Spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem.- Moja rodzina także się kłóci.-Upiła łyk trunku i potrząsnęła głową.- Nasze kłótnie polegały na tym, że mójojciec spokojnym tonem mówił okropne rzeczy, a matka mamrotała pod nosemzapewnienia, rezygnując ze wszystkiego, byle tylko go uszczęśliwić.- Zaśmiałasię z rozgoryczeniem.- Ale bez powodzenia.- A ty?- Ja? Och, jestem uparta, milcząca i jak zawsze nieposłuszna.- Zabawne.- Podjechał do kominka, a ona poszła za nim.- Nigdy niewspominałaś o swojej matce.Myślałem, że nie żyje.- Bo tak jest.Jeszcze oddycha, ale boi się odezwać i nie wolno jej myśleć.- Usiądz.- Wskazał krzesło naprzeciwko, a ona usłuchała.- Czy dlatego niewyszłaś za mąż?Uniosła kieliszek i napiła się.- Mąż ma wszelkie prawa, żona żadnych.Nigdynie poddam się takiej tyranii.- To nie tylko tyrania.Moi rodzice uwielbiali się aż do dnia, w którym mójojciec zmarł, i chociaż nigdy byś tego nie powiedziała, ciotka Adelauwielbiała wuja, a on uwielbiał ją.Zagryzła wargę i obracała kieliszek w dłoniach.-Małżeństwo jest nie dlamnie.- Czy Hibbert poprosił cię o rękę? Uśmiechnęła się smutno.- Hibbert byłmoim drogim przyjacielem.- Tak mówiłaś.Ale czy chciał, żebyś za niego wyszła?- Tak.- Spojrzała na niego spod przymkniętych powiek.- A skoro niewyszłam za tego cudownego człowieka, to możesz być pewien, że nikomuinnemu nie uda się zaciągnąć mnie do ołtarza.Zabawne, Rand odczuł ulgę, gdy jego ciekawość została zaspokojona.Hibbertbył wspaniałym człowiekiem, takim, którego się lubi pomimo jego upodobań,ale Rand nie chciał wyobrażać sobie, że Sylvan mogłaby z nim żyć - ani wgrzechu, ani jako prawowita małżonka.- Więc poświęciłaś dla Hibberta swoją reputację.Sylvan zaśmiała się.-Niezupełnie.Reputację straciłam w chwili, gdy przekroczyłam próg szpitalaw Brukseli.Rand przypomniał sobie brudne prześcieradła, odór krwi, nieruchome ciała.Jeszcze teraz drżał na myśl, że spędził w tamtym miejscu jakiś czas.Więcdlaczego to zrobiłaś?- Szukałam go.- Hibberta? - Rand zmarszczył brwi.Po bitwie był nieprzytomny, a pózniejpopadł w obłęd, usiłując zrozumieć swój stan.Wiedział, że Hibbert zginął,ale nie pamiętał żadnych szczegółów.- Odnalazłaś go?- Na polu walki.- Przyłożyła kieliszek do czoła i przymknęła powieki,próbując powstrzymać łzy.-Martwego.Ograbiono go ze wszystkich cennychrzeczy, nawet z zębów, które, jak mi powiedziano, świetnie się sprzedająjako protezy dla tych, którzy żyją, ale nie mają zębów.- Sylvan.- Wyciągnął rękę, ale zignorowała jego gest.- Inne kobiety również przeszukiwały pole walki, ale szukały mężów lub bracii nie spieszyły z pomocą tym, którzy jeszcze żyli.Opuścił rękę.Nie potrzebowała teraz jego pocieszenia.Przemawiał przez niągniew i smutek.- Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem, dlaczego szlachetnedamy tak mnie nienawidzą.Rand zerknął na twarz Sylvan.Zwiatło świecy migotało na jej wilgotnych odbrandy wargach i niewyraznie wymawiała słowa.Ale dobrze wiedziała, comówi.- Damy plotkowały na mój temat, zanim wyjechałam do Brukseli.Zasłaniałyusta wachlarzami i plotkowały, a potem przychodziły do mnie i robiły kąśli-we uwagi, a ja przez cały czas wiedziałam, że zazdroszczą mi wolności.Potem wyjechałam do Brukseli, żeby tańczyć, pić i wywoływać jeszczewiększe skandale, ale zamiast tego zostałam pielęgniarką.Uniosła kieliszek.- Odkryłam, czym naprawdę są uprzedzenia.Mogłammówić do kobiety, której syn żył dzięki mnie, a ona udawała, że mnie nie widzi.Próbowałam jej tłumaczyć, jak o niego dbać, przemywać rany, a ona odwracałasię do mnie plecami.Uratowałam jej syna.Uratowałam mu życie i to zniszczyłomoją reputację.Gdy tylko tańczyłam, piłam i udawałam idiotkę, byłaminteresująca, ekscytująca i zepsuta! Gdy zrobiłam coś wartościowego, gdyzbrukałam swoje ręce krwią i ratowałam angielskich chłopców, stałam siępariasem.Gdzie tu jest sprawiedliwość? Zrezygnowałam z wygody i po co?Boże.Kieliszek wypadł jej z dłoni i przeturlał się przez kamienny kominek.Oparłagłowę o oparcie krzesła.Widział, jak przełyka łzy i rozczulił się.Jakim cudemta piękna kobieta znalazła się w takiej sytuacji? Co mógłby zrobić, żeby jejpomóc?- Nie mam przyjaciół ani bliskich, którzy troszczyliby się o mnie.- Jak możesz tak mówić? My się o ciebie troszczymy.Mówiła dalej, jakby gonie usłyszała.- Nie mogę nawet spać, a wszystko z powodu mężczyzn,którzy traktują mnie jak śmiecia i ich matek, które mi nie ufają.- Wstała.- Nie odchodz.- Rand chwycił ją za rękę.- Moja matka uważa, że wraz ztwoim uśmiechem budzi się słońce.Takie zdanie ma jeszcze tylko na tematswoich dzieci.James się z tobą droczy, a Gail cię uwielbia.- Gail jest jeszcze dzieckiem.- Zerknęła na niego badawczo.- Co ona możewiedzieć?- Gail widzi więcej niż większość dorosłych - odparł łagodnie.- Poza tymnawet ciotka Adela cię akceptuje, a jeśli ciotka Adela kogoś akceptuje.-Ostrożnie wypowiedział kolejne słowa: - Moje serce również podbiłaś.Pozwól, że ci pokażę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]