[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nielegalna produkcja - wyjaśnił oficer.- Na drodze negocjacji chcemy zmusić ich dolikwidacji tego dochodowego biznesu, bo ponosimy wielkie straty.- Jak to?- Wschód kopiuje nasze programy nie płacąc, powiela je w milionach egzemplarzy.Sątanie, więc nasz software sprzedaje się gorzej.Chcieliśmy ich skłonić do podpisaniamiędzynarodowych konwencji, zmusić, aby dobrowolnie płacili za licencję, lecz teraz ciągnązyski bez wykładania pieniędzy, a są to znaczne sumy.Nie jest łatwo pociągnąć za ogontygrysa, jeszcze trudniej usunąć z drogi słonia.Trzeba im coś w zamian dać, zapłacić, abybyli skłonni pójść na ustępstwa.- Czego żądają?Oficer zrobił nieprzeniknioną minę.- To, oczywiście, stanowi tajemnicę i nie jestem poinformowany, ale ogólnie mówiąc,dostępu do nowoczesnej techniki.Chcą rozwinąć swój kraj, przemysł, rolnictwo, nadrobićopóźnienia.„To byłoby dobre dla biednych ludzi” - pomyślał chłopiec.Widział górskie wioski ibiedne miasta, śmietniki w wielkich metropoliach i nędzarzy.- Musimy również przekazywać wielkie sumy na, powiedzmy sobie, prowizje dlaskorumpowanego aparatu administracyjnego.Ludzie nic z tego nie dostaną, wszystkozostanie przelane na prywatne konta.Chłopcu zrobiło się gorzko.Zobaczył, że w ten sposób nic dobrego nie wyniknie dlazwykłych ludzi.- Popatrz jeszcze na coś innego.Sklep na ekranie został zastąpiony kilkoma zwykłymibudyneczkami, stojącymi na zupełnie pustym terenie.- Nasze zdjęcia satelitarne.Ta niewinnie wyglądająca fabryczka produkuje software napotrzeby wojskowe.Bardzo niebezpieczne.Dotąd nie mieliśmy dowodu.- I właśnie ja go dostarczyłem, pokazując, że oprogramowanie może oślepić wojskowegosatelitę i służy prowadzeniu wojny, którą przygotowują.- Tak! Teraz rozumiesz.Mamy pełny obraz, zobaczyliśmy, jakimi drogami krążą dostawyi jak się rozprzestrzeniają na wiele stref świata, aż tutaj, gdzie nie wolno, zgodnie zkonwencjami podpisanymi po wojnie, dostarczać niczego, co służy wojsku.- Dzięki mnie otrzymaliście ważną kartę przetargową.- Dokładnie! Dzięki tobie nie dostaną niczego.Będą musieli zlikwidować produkcję, niezapłacimy im ani grosza, zmusimy ich do kupienia naszych licencji, a to kosztuje.Niepodniosą się gospodarczo, chyba że pod naszą ścisłą kontrolą, my będziemy dyktowaćwarunki.- Postawicie im but na karku.- I to na długo!- A co się stanie z tym terenem, z podzielonym krajem?- Obie części dostaną się w nasze ręce.Zanegujemy powojenne porozumienia.- Dokonacie scalenia terytorium?- Nie byłoby to dobre dla naszych interesów.Będziemy im sprzedawać naszą broń i naszesoftware, skoro wyeliminujemy konkurencję.Chłopiec poczuł, że gorzki smak w ustach zrobił się bardzo intensywny.Pomyślał, żeczasem rację ma również wróg.Oficer wstał i przybrał bardzo godną, urzędową minę, gdyżchwila była ważna.- Po koncercie powitalnym staniesz tam, na estradzie, przed całym wojskiem, przedkamerami światowej telewizji, prezydent uściśnie ci dłoń, wszyscy to zobaczą.Ale masz,chłopcze, szczęście.No i forsa, forsa, stanowisko, popularność.Gorzki smak na języku nie znikał, chłopiec nie mógł wykrztusić słowa, lekko pchnięty wplecy zrobił krok do przodu.Poczuł pod stopami piasek pustyni.I wtedy wszystko zniknęło,rozwiały się światła, ucichła muzyka i wrzawa, poszarzało i w ułamku sekundy czerń zalałaświat.Cisza, pusto i ciemno.Siedział chwilę otumaniony, a wtedy zaczęły powracać zmysły.Poczuł na skroniach ucisk hełmu do oglądania trójwymiarowych obrazów, a za plecamitwardość oparcia fotela.Był w swoim pokoju.Zerwał z głowy hełm.Po prostu skończył sięprogram na dyskietce.Wstał od biurka i podszedł do okna.Uniósłszy szczebelki żaluzji, popatrzył na Miasto.Dowiedział się, jak funkcjonuje świat, miasto to tylko jego część.Złożona, skomplikowanastruktura, ludzkie namiętności i sprzeczne działania.Tam, w dole chodzili ludzie, ale niepostrzegał ich jako drepczące owady, w ich ruchach widział sens.Świat nie jest ciemny istraszny.Skomplikowany - tak, złożony - owszem, ale jest to rzecz dla ludzi, i on możewszystko pojąć, bo jest wyposażony w doskonałe narzędzia działania: rozum i silną wolę.Uśmiechnął się leciutko, a potem coraz szerzej i już śmiał się głośno i szczerze.Był panemsamego siebie.A teraz działać.Wyjął dyskietkę z komputera i szybko wyszedł.Potrzebował drugą, zdalszym ciągiem gry.Wsiadł do autobusu i rozparłszy się przy oknie, jechał przez miasto inoc.Jadąc spoglądał na ekrany telewizyjne zajmujące górną część ścian, wyświetlanodziennik.Oto wielki plac na Wschodzie, reporterzy stoją w rogu, nad głowami satelita.A na środkuwielka kupa albo stos z czarnych worków na śmieci.Już rzędem z boku idą mundurowi, złotegalony i dumne epolety, pierwszy niesie kij, jak buławę wodza.Zbliża się dostojnie, już przedkupą się zatrzymał.Zapalniczka, czy nikt o niej nie zapomniał? Już wyjęto nowoczesnekrzesiwo i podano białą rękawiczką na złocistej tacy, niby nożyczki do przecięcia wstęgi nawielki szoł.Ogień, kolor jego jest czerwony, zapłonął kij, gdyż był zniczem.Oficer w górę gounosi, płomień pali się na baczność, teraz wielki zamach ramienia, kij leci na stos.Nylonworków się smaży, coś marnie się palą, przykazano zrobić szoł, telewizja czeka.Mundurowiradzą.Trochę siarki i fosforu dla koloru, kanister benzyny da efekty świetne.Chłopiec rozumiał wszystko.Dokonał przesunięć w rzeczywistości wirtualnej, była onamatrycą świata działań.Więc i tu muszą zajść odpowiednie wydarzenia.„Zaraz się stanie!Zaprogramowałem!”Pirat siedział przed komputerem.Zastanawiał się, kiedy ma wkroczyć do akcji i zmienićświat na gorszy.Teoretycznie mógł się przeciwstawić i podpisać na siebie wyrok śmierci.Wiedział, co robić, został dokładnie poinstruowany.Lekcja odbyła się w podziemiach domutowarowego, w sali przerobionej na studio komputerowe.Tym razem kazali mu usiąść przywielkim szklanym stole tuż obok eksperta, nipończyka, który konwersował galaxolem.Łączyłsię z całym światem.Jednym ruchem palca przenosił się z Islandii do Kanady, po chwili jużbył w Burundi, stąd tylko sekunda na Biegun Północny.Mafia miała wszędzie banki,pośredników i brokerów, oplotła cienkimi nićmi cały glob ziemski.Zgłaszali się ministrowie i premierzy rządów i zdawali raporty, duchowni pozdrawialibłogosławieństwem i mówili o pieniądzach, tak samo szanowani nobliści, bezinteresowniliderzy grup walczących o wyzwolenie dzieci spod tyranii rodziców, popularni artyści iwąsaci, szanowani w rolniczych okręgach konserwatyści
[ Pobierz całość w formacie PDF ]