[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Równina wyglądała jak głębokie różowemorze, a w oddali, z otaczających stare miasto fal koloru miedzi wyrastały mi-narety i kopuły.Był to naprawdę piękny, dziki kraj.LRTROZDZIAA XIKiedy generał Mason zwołał zebranie oficerów wszystkich pułków garni-zonu Ratnapore, sądzili oni, że zdecydował się opuścić placówkę i z dala odniej rozbić obóz w nadziei pokonania epidemii cholery, która pochłonęła tyleofiar.Gdy John, zmartwiony, że takie posunięcie przeniesie ich w odkryty te-ren, gdzie nie będą mogli korzystać z dogodności ogrodzonej placówki, przybyłna to spotkanie, uznał, że zebrała się tam już dziwna jego zdaniem grupaludzi.Gdyby mieli maszerować do obozu, obecni byliby tu tylko starsi ofice-rowie i najbardziej doświadczeni rotmistrze.Tymczasem na spotkanie przybylimłodsi oficerowie, kilku młodych rotmistrzów i tylko dwóch majorów: on samoraz major Galbraith z Konnicy Kingsford's.Nie widać było żadnego pułkow-nika.Podszedł prosto do Piersa Galbraitha i rzekł: Musi chodzić o coś innego, niż sądzliśmy.Jesteśmy tutaj jedynymi star-szymi oficerami.Co się dzieje? Nie mam pojęcia, chłopie, ale najwyrazniej istnieje duże prawdo-podobieństwo, że spadnie to na nas.Dzieją się tu ostatnio cholernie dziwne rze-czy. Włożywszy w prawe oko monokl, zaczął przyglądać się Johnowi zprzejęciem. Skoro ty jesteś zamieszany w tę tajemniczą sprawę, niewątpli-wie możemy się spodziewać jeszcze kilku innych zagadkowych sytuacji.Zanim John zdążył odpowiedzieć na tę chytrą kpinę, przybył generał Ma-son w towarzystwie adiutanta i Wesleya Clarka, oficera politycznego prowincjiRatnapore, którego wezwano z odległej placówki. Witajcie, panowie, i usiądzcie odezwał się Sir Francis Mason.Będę się streszczał, ale lepiej wygodnie się usadówcie, a ja, nim wydam rozka-zy, przekażę wam kilka wiadomości.Kiedy się rozsiedli, oznajmił zaskakującą nowinę: W granicznym forcie Multan wybuchło powstanie sipajów.Oficerówbrytyjskich pokonano i zamordowano.Posiłki są w drodze i jest wskazane, by-śmy wzmocnili oddziały w naszych własnych fortach.Kilka tygodni temu po-prosiłem o zasilenie garnizonu Ratnapore nowymi ludzmi.Pułki te są obecnie odwa dni marszu stąd. Uśmiechnął się sucho. Widzę, że są panowie zasko-LRTczeni.Wbrew panującym na tej placówce opiniom nie mieliśmy zamiaru puścićpłazem ostatnich ataków.Od początku czekaliśmy na okazję przyparcia GandySingha do muru, a powstanie w Multan daje nam sposobność, na jaką czekali-śmy.Pogłębiło ono też nasze podejrzenia co do możliwości wybuchu powstaniaSikhów. W normalnych warunkach, przed odkomenderowaniem ludzi do dalejpołożonych placówek, czekałbym, aż dotrą tu posiłki, ale z powodu epidemiicholery odsyłam was natychmiast.Pan Clark zameldował, że widział duże gru-py Hindusów przemieszczające się w całej prowincji; wzmocnienie fortów gra-nicznych wydaje mi się więc rzeczą zasadniczą.Pozostaniecie tam przez dłuż-szy czas, a ponieważ zależy mi, by uniknąć dalszych zgonów na cholerę, udaciesię tam w towarzystwie swoich rodzin.Macie wyruszyć jutro o północy.Dotego czasu nadchodzące pułki będą już o kilka godzin marszu stąd i zostanątam, mieszkając w namiotach, dopóki nie skończy się epidemia. Objął ichwszystkich spojrzeniem. Wasze szwadrony i kompanie zostały wybrane dosłużby granicznej, a szczegóły wyglądają następująco.Jego adiutant wymienił tych, którzy zostali odkomenderowani, by pod do-wództwem Piersa Galbraitha wzmocnić Fort Dhakti, i oznajmił, że pozostaliudadzą się do Fort Judapur pod komendą majora Stavenhama.Kiedy skończyłmówić, głos zabrał ponownie Sir Francis. Przykro mi, ale nie mogę dać wam żadnych dział.Mogą się przydać tu-taj do obrony ludności cywilnej i pozostałej części waszych pułków.Każdy zfortów dysponuje niewielką baterią artyleryjską, więc w razie potrzeby będzie-cie musieli jak najlepiej się nią posłużyć.Jedna rzecz musi być jednak jasna.Nie ma żadnych niezbitych dowodów na to, że prowincja Ratnapore przygoto-wuje się do powstania przeciwko nam, podejmujemy więc tylko pewne środkiostrożności.Macie nadal rozkaz starać się zachować pokój, jeśli tylko będzie tomożliwe. Uśmiechnął się do obu majorów. Do was, panowie, będzie na-leżała decyzja, czy rozkaz ten może zostać wykonany.W razie jakiegokolwiekataku, jak doskonale zdajecie sobie sprawę, forty będą pierwszym celem.Po-kładam w was całkowite zaufanie wierząc, że podczas nadchodzących tygodnibędziecie działać mądrze i roztropnie.Następnie podał szczegóły dotyczące kolejności marszu, zapasów, zwierzątjucznych i innych drobiazgów, które trzeba wziąć pod uwagę, gdy w drogę wy-rusza duża liczba wojska.Jego słuchacze mieli coraz lepsze humory.Nuda, fru-stracja i strach przed chorobą zniknęły w obliczu perspektywy opuszczenia pla-LRTcówki i być może wykonania zdecydowanej akcji przeciw Hindusom,którzy już zbyt długo trzymali sprawy w swoim ręku.John zastanawiał się, którzy oficerowie wyruszą z nim.Kiedy zdał sobiesprawę, że wśród szwadronów odkomenderowanych do Judapur jest szwadronWilliama, zmartwił się.Nie dość, że w ciasnych murach fortu znajdzie się Eli-zabeth, w dodatku pod komendą Johna będzie Rupert.Miała im też towarzy-szyć kompania Nicholsona, co John skwitował w myślach przekleństwem.Nielubił tego człowieka, a przy tym wolałby nie mieć wśród żołnierzy, których du-ży procent stanowili tubylcy, oficera mającego upodobanie do młodych Hindu-sów.Poczuł głęboki niepokój uświadomiwszy sobie, że wewnątrz fortu Judapurmogą czyhać większe niebezpieczeństwa niż poza jego wiekowymi murami.Kolumna wyruszyła o północy z wojskową punktualnością.Była długa nakilka mil; jako że przez dwadzieścia pięć mil trasa do obu fortów wiodła w tymsamym kierunku, pierwszy obóz miał więc zostać rozbity w miejscu, w którymdrogi majorów rozchodziły się.Oddział skierowany do Judapur miał przez na-stępne dwa dni wędrować na północny zachód.Grupa odkomenderowana doDhakti będzie szła jeszcze przez następne trzy dni na północ i północny zachódod obozowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]