[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Hm, zabójca Stańczyka rzeczywiście napisał słowo ze-msta" komisarz jakby powoli ulegał argumentacji Kuriaty. Gdzie? zainteresował się dziennikarz, który żadne-go napisu nie dostrzegł. Woskiem pod Ewangelią. A właśnie.Kiedy ten świr dzwonił do mnie po zabój-stwie Małysiaka, to cytował Ewangelię, passus z Kazania naGórze Kuriata jako ateista doskonale znał Nowy Testa-ment, bo w Polsce Biblię czytują nie katolicy, tylko ateiścii świadkowie Jehowy o tym, że nie należy bogacić się naziemi.Więc może ma pretensje do ewangelistów, że nie postę-powali zgodnie z jego zaleceniami, wiesz, jak księża, którzyślubują życie w czystości i ubóstwie, ale wypasionego wozu i po-sunięcia panienki albo chłopca, w zależności od upodobań sobie nie odmówią.Komisarz przypomniał sobie faryzejską szatę, rozpozna-ną przez Małeckiego.Faryzeusze symbolizowali obłudników.Ale był też argument przeciw: O tych zabitych nie można powiedzieć, żeby pławili sięw luksusie. Ja nie mówię o tych zabitych, tylko o ewangelistach,z którymi ten świr ich utożsamił.Zresztą może sam nie wie,o co ma pretensje, to akurat częste nie tylko u świrów.Grunt,że ich morduje.Jeśli tak było, kwestia, za co giną ewangeliści", rzeczy-wiście schodziła na dalszy plan. Dzwonił do ciebie na komórkę czy na stacjonarny?Kuriata musiał poszukać w pamięci. Za drugim razem na komórkę, a tak to na stacjonarny.Tutaj, do redakcji dziennikarz wskazał na telefon stojącyna biurku. Macie tu identyfikację przychodzących rozmów? Niestety nie. A mógłbyś odnalezć jego numer na swojej komórce? Co ty? Nie ma szans, za dużo czasu minęło.Mój sonyericsson przechowuje tylko pewną liczbę ostatnich połączeń,zresztą i tak bym nie skojarzył, który to numer, bo wydzwa-nia do mnie cała masa ludzi, których nie mam wpisanychw telefonie. Będziemy musieli wystąpić o billingi rozmów przycho-dzących.Powiedziałeś, że dzwonił do ciebie po morderstwach.Jeszcze tego samego dnia? Następnego? Przy Stańczyku zadzwonił dzisiaj, a więc następnegodnia.Poprzednich nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się,że nie pózniej niż następnego dnia.Podniesione głosy Sobieskiego i Mrożewicza przerwałydalszą rozmowę.Odwrócili głowy w ich kierunku.Mrożewiczz kpiącą miną coś perorował, pochylając się nad profesorem,który starał się wejść mu w słowo.Kiedy się zorientował, żenie ma na to szans, bo recenzent z całą premedytacją posta-nowił go zakrzyczeć, poderwał się z krzesła.Kuriata i Przy-godny rozdziawili usta w szczerym zdumieniu, obserwująckonsekwencje tego poderwania się.Mrożewicz, jakby pchnię-ty podmuchem tornada, odleciał parę metrów w tył i spadł nabiurko dziennikarza działu sportowego, na szczęście nieobec-nego, rozbijając mu doszczętnie monitor komputera.Kuriatapierwszy zorientował się, co się wydarzyło. A niech mnie.on mu przyłożył z główki w jego gło-sie słychać było niekłamany podziw.-267- Ty. powiedział komisarz, który po słowach przyja-ciela uświadomił sobie, że dostrzegł moment, kiedy czoło So-bieskiego zetknęło się z nosem Mrożewicza, ale wszystkowydarzyło się tak szybko, że zarejestrował go już niemal pod-progowo ja powinienem faceta aresztować, przecież to jestpobicie! Daj spokój sprzeciwił się Kuriata, patrząc na oszo-łomionego Mrożewicza, który z zakrwawioną twarzą gramoliłsię z biurka działu sportowego. Dzieło sztuki, a nie żadnepobicie.Spodziewałbyś się tego po nim? Majstersztyk.Zresz-tą słyszałeś, że chciał się z Mrożewiczem grzecznie rozmówić,musiał zostać sprowokowany. Jestem policjantem mruknął Przygodny bez prze-konania. Policjantem niedysponującym odpowiednimi siłami dziennikarz pokazał na zagipsowaną rękę. Nie możesz po-dejmować próby aresztowania, nie mając fizycznej przewagi,a staruszek przed chwilą pokazał, że odpowiednim dla niegoprzeciwnikiem jest wytrenowany komandos, a nie kontuzjo-wany, leciwy komisarz. Z tym leciwym to przesadziłeś. Przygodny poczułsię dotknięty.Profesor Sobieski podszedł do nich. Panowie zechcą mi wybaczyć ów godny pożałowaniaincydent, ale chujowi się należało.Nie dość, że nie przeczytałmojej powieści, to jeszcze ma czelność utrzymywać, że bynaj-mniej nie musiał i nie widzi powodu, by się pokajać i napisaćrzetelną recenzję.Kuriata aż kwiknął z zachwytu na ten dysonans międzynienagannymi manierami i pozostałym wokabularzem Sobie-skiego a epitetem pod adresem Mrożewicza. Domyślam się, że redakcja będzie domagać się odemnie odszkodowania za powstałe szkody profesor wskazałna zniszczony sprzęt które to roszczenie odrzucam, ale jako-268-człowiek honoru nie zamierzam się przed nim uchylać i chęt-nie przedstawię swoje argumenty na rozprawie sądowej.Pro-szę, oto moja wizytówka z wszelkimi danymi adresowymi downiesienia pozwu.Kuriata nie przyjął wizytówki. Dlaczego mielibyśmy pana pozywać? Dokładnie widzia-łem, jak niezdara Mrożewicz potknął się o własne nogi i wy-rżnął fizjonomią o monitor kolegi Boruckiego.Odpowiedz Kuriaty zdezorientowała profesora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]