[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak więc dzień dobiegał końca w ciszy ispokoju dla wszystkich domowników z wyjątkiem Emmy.Myśli jej nigdy jeszcze nie były w takiejrozterce; z wielkim wysiłkiem tylko udało się jej zachować pozory bacznej i pogodnej pani domu,dopóki zwykła godzina spoczynku nie pozwoliła jej z westchnieniem ulgi oddać się niczym niezamąconym rozmyślaniom.95ROZDZIAA 16Po zakręceniu papilotów Emma odesłała pokojową i usiadła, aby przemyśleć to, co się stało.Była szczerze zmartwiona.Doprawdy, to okropna historia.Ruina wszystkich planów.Wnajwyższym stopniu niepożądany rozwój wypadków! A jaki cios dla Harriet! To właśnie najgorsze.Każdy szczegół tej sprawy jest w taki czy inny sposób upokarzający, ale wszystko wydawało sięniczym w porównaniu z krzywdą wyrządzoną Harriet.Emma stokroć wolałaby uznać, że siępomyliła jeszcze bardziej, że popełniła jeszcze gorszy błąd, okryła niesławą, dała gorsze o sobiepojęcie niż w istocie, gdyby następstwa jej błędów tylko ją samą dotknęły. Zniosłabym łatwiej to wszystko, gdybym jej nie wmówiła tego uczucia.Niechby nawet byłjeszcze bardziej zarozumiały i pewien mojej wzajemności, ale ta biedna Harriet!Jak mogła tak się dać zwieść? Twierdzi, że nigdy nie myślał poważnie o Harriet - nigdy!Starała się spojrzeć w przeszłość, jak najdalej sięgając pamięcią, ale wszystko, co tam dojrzała, byłotakie mgliste.Po prostu myśl ta powstała w jej głowie i Emma poczęła wszystko do niej naginać.Jednakże postępowanie pastora musiało być niewyrazne, chwiejne, dwuznaczne, w przeciwnymrazie nie mogłaby aż tak zbłądzić.Choćby na przykład ten portret! Jakże przejmował się portretem! A szaradą! A sto innychokoliczności, jakże jasno zdawały się wskazywać na Harriet! Wprawdzie szarada wspominająca lotny umysł mogła nasuwać pewne wątpliwości.no, ale te słodkie oczy.Właściwie nieodpowiadało to ani jednej, ani drugiej - po prostu gmatwanina, pozbawiona gustu i szczerości.Któżby się połapał w tak mętnych bzdurach.Zapewne, wydawało się jej często, zwłaszcza w ostatnich czasach, że zachowywał sięwobec niej zbyt nadskakująco, przyjmowała to jednak jako właściwy mu sposób bycia, brakwyrobienia salonowego oraz gustu.Było to dla niej jeszcze jednym dowodem, że pastor nie zawszeobracał się w najlepszym towarzystwie, że pomimo uprzejmości i dobrego wychowania nie maprawdziwie wytwornych manier, ale aż do dziś dnia nie podejrzewała, aby chciał swymzachowaniem okazać coś więcej niż szacunek należny przyjaciółce Harriet.Pan Jan Knightley pierwszy zwrócił jej na to uwagę, wskazał istniejącą możliwość.Trudnozaprzeczyć, obaj bracia obdarzeni byli przenikliwością.Przypomniała sobie, co pan Jerzy Knightleypowiedział jej kiedyś o panu Eltonie, jak ją ostrzegał, jak wyraził przekonanie, że pastor nigdy sięnie ożeni bezinteresownie, i zarumieniła się na myśl, o ile większej znajomości jego charakterudowiedli obaj, jak dalece była zaślepiona.Bardzo to upokarzające, ale pan Elton okazał się podwielu względami człowiekiem krańcowo odmiennym od tego, za jakiego go miała: pysznym,zuchwałym, zarozumiałym, głęboko przekonanym o swoich prawach, mało wrażliwym na uczucia96innych.W przeciwieństwie do normalnego biegu rzeczy pan Elton pogrążył się w jej oczach, odkądsię dowiedziała, że to ją obrał za przedmiot westchnień.Nic mu nie pomogły wyznania ioświadczyny, nie zależało jej na jego uczuciu, obrażały ją podobne nadzieje.Chciał się dobrzeożenić i ośmieliwszy się podnieść na nią oczy, udawał, że jest zakochany, była jednak zupełniespokojna, że doznany zawód nie sprawi mu istotnego cierpienia.Zarówno jego słowa, jak sposóbbycia, nie zdradzały szczerego afektu.Wprawdzie szafował hojnie pięknymi frazesami, nieszczędził westchnień, lecz trudno jej było sobie wyobrazić wyraz twarzy czy wymarzyć ton głosudalsze od prawdziwej miłości.Ani myśli mu współczuć.Chciał tylko zdobyć wyższą pozycjętowarzyską, wzbogacić się, a gdy panna Woodhouse z Hartfield, dziedziczka trzydziestu tysięcyfuntów, okaże się trudniejszą do zdobycia, niż mu się zdawało, będzie próbował szczęścia z pannąXY, mającą w posagu dwadzieścia lub choćby dziesięć tysięcy.On jednak ośmielił się twierdzić, że Emma go zachęcała, że domyślała się jego zamiarów,przyjmowała hołdy, słowem, gotowa była go poślubić! Drażniło ją w najwyższym stopniu, że mógłuważać się za równego jej pozycją i umysłem, że patrzał z góry na jej przyjaciółkę, tak dobrzezdając sobie sprawę z różnic stanu, gdy chodziło o warstwy zajmujące niższy niż on szczebel whierarchii społecznej, a tak zaślepiony, gdy chodziło o te, które nad nim górowały, iż odważył siępodnieść oczy na nią.To nie do zniesienia!Byłoby to może żądać zbyt wiele, by miał zrozumieć, jak dalece nie dorósł do niejinteligencją i subtelnością umysłu.Właśnie brak owej subtelności nie pozwalał mu tego dostrzec;powinien natomiast zdawać sobie sprawę, o ile Emma przewyższa go fortuną i pozycją.Powinienwiedzieć, że Woodhouse'owie, od kilku pokoleń osiedli w Hartfield, są młodszą linią bardzostarego rodu, a Eltonowie to minorum gentium.Hartfield niewiele posiadało ziemi, wrzynało siębowiem zaledwie wąskim skrawkiem w dobra Donwell Abbey, do których należało całe Highbury,jednakże majątek Woodhouse'ów był skądinąd tak pokazny, że nie ustępował nawet DonwellAbbey, zaś rodzina Woodhouse'ów zajmowała z dawien dawna poczesne miejsce w całymsąsiedztwie, do którego pan Elton zaliczał się zaledwie od dwóch lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]