[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tej pory nie odezwałem się do Leny.Mówiłem sobie, że jestem zbyt rozgniewany, żeby tozrobić.Ale było to tylko jedno z tych kłamstw, którymi człowiek próbuje wytłumaczyć sobie,że to, co robi, jest słuszne.Prawda wyglądała tak, że nie wiedziałem, co powiedzieć.Niechciałem zadawać pytań i bałem się usłyszeć odpowiedzi.Poza tym to nie ja uciekłem zjakimś obcym na motocyklu.- Totalny chaos.Klasyfikacja dziesiętna Deweya to jakiś żart.Nie mogę nawet znaleźćpodręcznika historii orbity Księżyca.Głos z góry schodów zaskoczył mnie.- Och, Olivia.Marian uśmiechnęła się do siebie, przyglądając się grzbietom ksiąg, które trzymała wrękach.Trudno było uwierzyć, że mogłaby być moją mamą.W jej krótkich włosach nie byłośladu siwizny, a na złotobrązowej skórze żadnej zmarszczki.Wyglądała najwyżej natrzydzieści lat.- Pani profesor Ashcroft, to nie jest 1876 rok.Czasy się zmieniają - powiedziałdziewczęcy głos.Słychać w nim było jakiś akcent, chyba brytyjski.Ludzi mówiących w tensposób słyszałem tylko w filmach z Jamesem Bondem.- System Deweya też.Dokładnie dwadzieścia dwa razy.- Marian odłożyła na miejscejakiś zabłąkany wolumin.- A Biblioteka Kongresu? - Głos zdradzał oznaki irytacji.- Jest starsza od tej o sto lat.- Uniwersalna klasyfikacja dziesiętna? - Teraz już dziewczyna zaczynała się denerwować.- To Karolina Południowa, a nie Belgia.- A może system Harvard-Yenching?- Nikt w tym hrabstwie nie mówi po chińsku, Olivio.Blondwłosa tyczkowata dziewczyna wychyliła głowę zza regału.- Nieprawda, profesor Ashcroft.Przynajmniej nie tego lata.67 | S t r o n a- Mówisz po chińsku?Nie mogłem się powstrzymać.Kiedy Marian wspomniała o asystentce, nie mówiła, że będzieto jej nastoletnia wersja.Nie licząc włosów koloru miodu, bladej skóry i akcentu, mogłybybyć matką i córką.Nawet na pierwszy rzut oka dziewczyna miała w sobie taką ilośćMarianowatości, że trudno było to opisać i na pewno nie miał tego nikt inny w mieście.Olivia spojrzała na mnie.- A ty nie? - Szturchnęła mnie palcem w żebra.- To był żart.Moim zdaniem ludzie w tymkraju ledwo mówią po angielsku".Uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń.Była wysoka, ale nie tak jak ja.Spojrzała na mnie ztaką pewnością, jakbyśmy byli przyjaciółmi od stu lat.- Olivia Druand, dla przyjaciół Liv.Ty musisz być Ethan Wate, w co tak naprawdę trudnomi uwierzyć.Po tym, co mówiła o tobie profesor Ashcroft, spodziewałam się komandosa i toz bagnetem.Marian wybuchnęła śmiechem, a ja się zarumieniłem po uszy.- Co dokładnie ci o mnie naopowiadała?- Tylko tyle, że jesteś niewiarygodnie bystry i dzielny, i prawy.Normalnie jeździec nabiałym koniu.Dokładnie taki syn, jakiego można się było spodziewać po kochanej LilyEvans Wate.I że będziesz moim asystentem w te wakacje, więc będę mogła tobą rządzić, jaktylko będę chciała - uśmiechnęła się, a mnie kompletnie zatkało.W ogóle nie przypomniała Leny ani dziewczyn z Gatlin.I już choćby tylko tokomplikowało sprawę.Wszystko, co miała na sobie, wyglądało na zużyte.Wyblakłe jeansy,różne kawałki sznurków i paciorki wokół nadgarstków, posklejane taśmą klejącą dziurawetrampki za kostkę oraz znoszony T-shirt Pink Floydów.Miała wielki, czarny, plastikowyzegarek z dziwacznymi liczbami na tarczy, trzymający się na ręku dzięki kawałkom sznurka.Byłem zbyt zawstydzony, żeby cokolwiek powiedzieć.Marian wkroczyła w samą porę, by mnie wybawić z opresji.- Nie przejmuj się nią.Tylko się droczy.„Nawet bogowie kochają dowcipy", Ethanie.- Platon.I przestań się popisywać - roześmiała się Liv.- Przestanę.- Marion się uśmiechnęła, ewidentnie pod wrażeniem.On się nie śmieje.- Liv spoważniała, wskazując na mnie palcem.„Pusty śmiech w marmurowych korytarzach".- Szekspir? - Spojrzałem na nią.Liv puściła do mnie oko i obciągnęła swój T-shirt.- Pink Floyd.Widzę, że musisz się jeszcze sporo nauczyć.Nastoletnia Marian.Nie tego się spodziewałem, biorąc wakacyjną pracę w bibliotece.- Dobra, dzieciaki! - Marian wyciągnęła do mnie rękę i pomogłem jej wstać z podłogi.Nawet w tak gorący dzień jak dzisiaj udawało jej się fajnie wyglądać.Każdy włos na swoimmiejscu.Jej wzorzysta bluzka zaszeleściła, kiedy Marian przeszła przede mną.- Te stosyzostawiam tobie, Olivio.W archiwum mam specjalny projekt dla Ethana.- No oczywiście.Doskonale wyszkolona studentka historii segreguje książki, kiedyniewyedukowany obibok dostaje awans do archiwum.Normalnie amerykański sen! - Oliviaprzewróciła oczami i podniosła pudełko z książkami.Archiwum nie zmieniło się od ostatniego miesiąca, kiedy przyszedłem tu zapytać owakacyjną pracę, a zostałem pogadać o Lenie, tacie i Maco- nie.Marian miała w sobie dużo68 | S t r o n aempatii, jak zawsze.Na biurku mojej mamy zalegały stosy papierów z czasów wojnysecesyjnej, a także jej kolekcja starych szklanych przycisków do papieru.Błyszcząca czarnakula leżała tuż obok bezkształtnego glinianego jabłka, które zrobiłem dla niej w pierwszejklasie.Książki oraz notatki mamy i Marian wciąż leżały na całej szerokości biurka, narozłożonych, pożółkłych mapach Ravenwood i Greenbrier.Każdy zapisany kawałek papierusprawiał, że czułem jej obecność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire