[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ha! Zorana musiała powiedzieć choć słowo.Jak tak dalej pójdzie,będzie musiała dać upust tłumionej furii, która w niej wzbierała.- No właśnie.Kiedy ona będzie pracować, przyciągnie kupujących.Zorana stanęła w miejscu.280- Co masz na myśli? On szedł dalej.- Chodzi o to, że będą się zatrzymywać, by popatrzeć na jej ładnątwarz.Złość i frustracja Zorany wezbrały, pospiesznie dołączyła do niego.- Teraz chcesz decydować o sadzie? O sadzie, który założyłam bezżadnej pomocy z twojej strony? O sadzie, który uważałeś za głupi pomysł?I wydaje ci się, że jestem za stara, by sama dać sobie z nim radę?Pozwolił jej przez chwilę ponarzekać, z zadowoleniem obserwującrumieńce na jej policzkach, które ostatnio zbyt często były blade i mizerneod zmartwień.Kiedy w końcu trochę się uspokoiła, powiedział:- Po prostu uważam, że jesteś zbyt piękna, i boję się, że jakiś młodybyczek przyjdzie i odbierze mi ciebie.Parsknęła.- Następnym razem, kiedy pójdziemy do tego lekarza w Seattle,powinniśmy zbadać ci wzrok.RS- Nie ma takiej potrzeby.Widziałem, jak on na ciebie patrzy.Ma naciebie ochotę.- Konstantine lekko uderzył się pięścią w pierś.- Ale ja nie pozwolę na to.Jesteś moja.Na zawsze.Jej oczy natychmiast wypełniły się łzami.Przypomniała sobie swojąwizję: widziała go skutego łańcuchami w piekle na całą wieczność.bezniej.- Na zawsze.- upierał się.- A teraz daj mi buziaka.Pocałowała go.Jej pocałunek był wyrazem miłości do niego i buntu przeciw okrutnemuprzeznaczeniu.Objął ją i przeklął tę chorobę, która wyniszczyła jego sercei sprawiła, że nie był w stanie przynieść jej pocieszenia, którego obojepragnęli.281Mając na uwadze stan jego zdrowia, puściła go i położyła jego drugą rękę na poręczy balkoniku.- Przejdźmy jeszcze raz wokół domu - poprosił.Próbowałaprotestować, a wtedy on puścił jej dłoń.Zaczął nasłuchiwać.- Słyszę samochód, nadjeżdża drogą.Nie podawała w wątpliwość jego twierdzenia.Jego wilczy słuchnigdy go nie zawiódł.- Rozpoznajesz go? - zapytała.Pokręcił głową, a kiedy tak szybko, jak tylko mógł, zmierzał wkierunku frontu domu, nie próbowała go powstrzymywać.Minęli rógdomu, kiedy przed dom zajechała toyota camry.W środku siedziałakobieta i przyglądała się domowi.Potem patrzyła, jak idą w jej kierunku.- To jest.ta dziewczyna, ta, z którą był, kiedy zniknął.Rozpoznajęją z telewizji - wyszeptała Zorana.- To jest Tasya z czarno-białymiwłosami.RS- Widzę.- On również zobaczył mieszane uczucia na twarzy Tasyi:mocne postanowienie, które ją tutaj przywiodło, nagle zniknęło, ustępującmiejsca napływającym do oczu łzom i rozpaczliwej niechęci doobowiązku, który przyszła wypełnić.- Myślisz, że jest ranny? Albo wróci do domu później? - głos Zoranybył pełen nadziei.Z oczywistą niechęcią Tasya otworzyła drzwi i wysiadła zsamochodu.Nie.Twarz Tasyi i jej ruchy zdradzały, że nie ma już żadnejnadziei.282Jego syn, dziecko, które kołysał, chłopiec, którego uczył polować, i że należy być ostrożnym i kontrolować swoją dzikość, mężczyzna, którywyrósł na pilota, a potem został archeologiem.nie żył.Dziewczyna szła ku nim, próbując uśmiechać się drżącymi wargami.Konstantine zatrzymał się i wziął pod ramię Zoranę, któraprzyspieszyła kroku.Tasya zatrzymała się przed nimi, grzebiąc w kieszeni.Jej duże,niebieskie oczy błagały o zrozumienie i współczucie.W tej chwili nie miał takich uczuć dla nikogo innego poza sobą iswoją żoną.Tasya wyjęła mały kwadrat owinięty w papier i rozpakowała go.Wyciągnęła rękę w ich kierunku.Druga ikona.Konstantine chciał na nią splunąć.Cena była zbyt wysoka.Zorana drżącymi dłońmi wzięła ikonę i spojrzała na twarz MaryiDziewicy, ukrzyżowanego Jezusa, na blask złota i połysk sprzed ponadRStysiąca lat.Spojrzała na Tasyę.- Rurik? - jęknęła.Tasya potrząsnęła głową.Zorana upuściła ikonę na ziemię, jakby była zbyt ciężka.Konstantinesięgnął po nią, nieomal się przewracając.Tasya podbiegła do Zorany iobjęła ją mocno.Dwie kobiety płakały w swoich objęciach.KiedyKonstantine na nie patrzył, w jego oczach zbierały się łzy i spływały popoliczkach.Wszystko jasne.Ta Tasya kochała jego syna.Teraz pomogła jegożonie.Więc Konstantine przyjmie ją do rodziny i wszyscy ją pokochają.283Tasya usiadła przy starym biurku Rurika w małej sypialni domu jego rodziców.Skopiowała fotografie do jego starego komputera i pokazała im pokolei, przeglądając to, co utrwaliła na miejscu, wykopaliska, znaleziska.Tak bardzo pragnęła wysłać zdjęcia do Dziedzictwa Narodów, do swojegowydawcy, do gazet, które już czekały na nową sensację.Zemsta na Varinskich była jej celem tak długo, że nie mogłao niej tak po prostu zapomnieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire