[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśliwszystko pójdzie zgodnie z planem, będą rzeczywiście moglizacząć nowe życie, które zapowiadało się nie najgorzej.- Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze - obiecał jej.- Aatwo ci mówić, ale to ja płynę na Kubę z twoją uroczą bratową.Jeśli nie zaprzestanie swoichuszczypliwości, przysięgam, że wyrzucę ją za burtę!Uśmiechnął się kącikiem ust, którego nie widziała.-W gruncie rzeczy Mary nie jest taka zła.Nie wykluczam, że siępolubicie.Jest twarda.Ale też zawsze mogła liczyć tylko nasiebie.Sama musiała się o siebie troszczyć.To nie sprzyjałagodności.- Ja też zawsze musiałam się sama o siebie troszczyć - skwitowałaRoza jego słowa.- To prawda - powiedział, patrząc jej w oczy.-Dlatego cieszę się,że rozumiesz, co mam na myśli, droga żono - dokończył zbłyskiem w oku i pocałował ją.- Płynęłaś kiedyś statkiem? - spytała Lily, przyglądając sięuważnie Mary Kelly.- Owszem.- Dokąd?Mary spojrzała na dziewczynkę poirytowana.Zdawała sobiesprawę z tego, że dziecko jej nie lubi.Jakby jej niechęć do niejwisiała w powietrzu.Ona zresztą też jej nie polubiła.Lily zabardzo przypominała jej Seamusa.Z czasem wręcz corazbardziej.Dręczyło ją to.Nie chciała o nim myśleć.Podpisała te przeklęte papiery i terazchciała zapomnieć o nim raz na zawsze.Dostała swoją częśćpieniędzy.A w każdym razie dostanie je po powrocie doSavannah.Joe zdradził jej tylko tyle, że statek płynie na Kubę, ale zwlekał ztą informacją do momentu,kiedy weszły na pokład tej cuchnącej łajby, którą Lily nazywałastatkiem.-Płynęłam statkiem z Irlandii - powiedziała Mary i przyrzekłasobie, że nie pozwoli małej wyprowadzić się z równowagi.- Nigdy jeszcze nie byłam na Kubie, a ty? - wypytywała ją dalejLily.-Ja też nie - odpowiedziała Mary.Gdzie do diabła podziewała się matka małej? Czy dzieciakzamierza dręczyć ją tak przez całą drogę?- Potem popłyniemy na Nową Zelandię - powiedziaładziewczynka.- A gdzie to jest, do diabła?Matti i Lily wymienili spojrzenia i zaczęli się śmiać.Mary byłacoraz bardziej zła.Miała pozwolić, żeby ci gówniarze się z niejśmiali? Nie była głupia, niech sobie nie myślą.Gdyby chwilępomyślała, na pewno przypomniałaby sobie, gdzie jest ta NowaZelandia.Pewnie gdzieś na zachód od Missisipi.- Do diabła", to przekleństwo - powiedział Matti poważnie.- Niewiedziałem, że damy przeklinają.-Dbaj o siebie - powiedział Joe, obejmując Rozę.- Zawsze o siebie dbam.- Zależy mi na tobie.Pocałował ją.Długo i czule.Z zamkniętymi oczami, żeby nic nierozpraszało tych cennych minut.A ona odpowiedziała mu taksamo.- Kiedy wrócisz, cała ta historia pozostanie tylko wspomnieniem.- Uważaj na siebie! - wyszeptała, mrugając, żeby się nierozpłakać.Otarł palcem łzę z jej policzka.Pocałował jej oczy i poczuł wustach słony smak.- Mnie też na tobie zależy, Joe.Znów ją pocałował i odszedł.Wracając ze statku zauważył, że słońce stało już wysoko naniebie.- Do kancelarii Johna! - polecił woznicy i ruszyli.Siedział w powozie wpatrzony przed siebie, nie odwrócił sięwięcej w stronę portu.Pewnie dlatego nie dostrzegł stojącej na kotwicy Ivory Belle".7Nawet gdyby spojrzał za siebie, nie dostrzegłby ciała mężczyznyunoszącego się na wodzie w jednym z doków.Mężczyzna byłubrany na czarno i miał niewielką kozią bródkę.Ktoś strzelił doniego z bliska, niedawno, pewnie w nocy.Oczy mężczyzny byłypuste, błyszczące i szeroko otwarte, najwyrazniej rozpoznałswojego zabójcę.Jego imię było ostatnim słowem, którewypowiedział, zanim umarł.EpilogNikt nie zauważył czarnego powozu, który wyjechał z portu iskierował się w stronę miasta w ostatnich, cichych godzinachnocy.Nikt nie zauważył, kiedy powóz zatrzymał się przed potężnym,murowanym budynkiem w cichej uliczce, w najbogatszejdzielnicy miasta.Nikt też nie zauważył mężczyzny, który niemal bezszelestniewysiadł z powozu, trzymając w objęciach tłumok,przypominający swym kształtem człowieka.A nawet gdyby ktośgo zauważył, to i tak nikt by go nie poznał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]