[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To był jeden z orsinich.Jakimś cudem udało mu się nas tu namierzyć.Zastanawiałamsię, jak daleko za nim znajdował się pościg.Przeszłam do sypialni i wybrałam jakieś ciuchy.Nie wzięłam żadnych butów.Nietylko dlatego, że nie było takich w moim rozmiarze, ale głównie dlatego, że ich niepotrzebowałam.Dzięki temu, że nosiłam je tylko wtedy, gdy naprawdę musiałam, miałamgrube podeszwy stóp.Spodziewałam się, że w przypadku koniokształtnego Kade'a będzie taksamo.Gdy weszłam do kuchni, stał już z powrotem przy oknie, ale rozejrzał się dookoła, gdyprzekroczyłam próg.- Nic tam nie ma.Rzuciłam mu kilka ubrań, dostrzegając z rozbawieniem, że jego penis ciągle jestgotowy do działania.Wyglądało na to, że facet nie należy do strachliwych.- Czy kiedykolwiek widziałeś któreś ze stworzeń patrolujących ośrodek?Zmarszczył brwi.- Dostrzegłem raz jakiegoś włochatego potwora.Wyglądał jak zdeformowanyniedzwiedz.34- Właśnie to jest teraz na zewnątrz.Włożył koszulę i czarne spodnie, które mu dałam.Były obcisłe - nie nieprzyzwoicieobcisłe, ale mało brakowało.Rhoan dostanie białej gorączki - zwłaszcza jeśli Kade pozostaniew takim stanie jak teraz.- Ilu ich jest? - spytał.- Wygląda na to, że tylko jeden, ale prawdopodobnie reszta jest już w drodze.Narzuciłam na siebie wstrętną kwiecistą bluzkę i czarną spódnicę, ale zrezygnowałamz bielizny.Noszenie babcinych ubrań jakoś jeszcze mogłam zdzierżyć, ale babcine majtki?Wykluczone.Owinęłam się w pasie starym krawatem, żeby nie spadała mi spódnica, a potemchwyciłam szybko telefon i wykręciłam numer komórki Jacka.- Riley? - spytał bez żadnych wstępów.- Masz kłopoty?- Tak.Znalezli nas i musimy uciekać.Jak daleko jesteście?- Została nam jeszcze jakaś godzina jazdy.Będą za pózno, żeby nam pomóc.- Podaj kierunek i miejsce spotkania.Dotrzemy tam tak szybko, jak tylko się da.Usłyszałam, jak Rhoan przeklina w tle.- Jakieś dziewięć kilometrów od Bullaburri znajduje się miasteczko Leura.- Jackzawahał się na chwilę, więc mogłam usłyszeć, jak mój brat mruczy pod nosem instrukcje.-Jest tam willa o nazwie Blue Haven.Rhoan wynajmuje nam pokój.Dotrzemy tam zadwadzieścia minut.- Przyłączymy się do was najszybciej, jak to będzie możliwe.Rozłączyłam się i napotkałam intensywne spojrzenie Kade'a.- Musimy uciekać.- To coś z łatwością nas wyśledzi.- Nie, jeśli je powstrzymamy.Uniósł pytająco brwi.- To znaczy zabijemy?Wcale nie wyglądał na speszonego.Prawdopodobnie koniokształtni mieli całkieminne poczucie wrażliwości, na nieco innym poziomie niż wilkołaki i pozostaliZmiennokształtni.W końcu męscy przedstawiciele tego gatunku utrzymywali stado.Możliwe, że zabójstwo uważali za konieczność, gdy chodziło o bezpieczeństwo stada.- To znaczy powstrzymamy.W każdy możliwy sposób.Kiwnął głową.- W szufladzie po twojej prawej jest sznur.Wez też nóż, w razie gdybyśmy musieli35zabić te stworzenia.Wyciągnęłam sznur i wałek do ciasta, który leżał w tej samej szufladzie, a on wziąłnóż.Znów dało się słyszeć drapanie pazurów, tym razem w pobliżu kuchennego okna.Kade stanął u mojego boku, pochylił się, muskając ustami moje ucho, i spytał:- Jak chcesz to rozegrać?- Ty unieruchomisz go za pomocą telekinezy, a ja zdzielę go w łeb i zwiążę sznurem.- Gdzie?Wskazałam ręką okno.Kiwnął głową i odsunął się.Zajęłam swoją pozycję, a potemuniosłam pytająco brew.Znów skinął.Zdążyłam tylko krzyknąć na cały głos Hej! i to wystarczyło.Okno eksplodowało.Odłamki szkła poleciały w powietrzu, gdy do pokoju wskoczyła masa skłębionego futra ipazurów.Kade uwięził stwora w pół ruchu, a ja uderzyłam go wałkiem w głowę, pozbawiającprzytomności.Potem chwyciłam sznur, związałam mu łapy i zakneblowałam pysk.- W porządku, teraz możesz.Reszta słów zamarła mi na ustach, gdy przez rozbite okno wpadła do środka kolejnamasa futra nabijana kłami i pazurami.Uderzyła mnie w pierś, powalając na plecy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]