[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Corinne zapewne niebyłaby tak precyzyjna.- A jak się miewa ten jej przystojny facet? - zapytała Amelieswobodnie, niosąc do stołu oba kubki.- Jeśli poznałaś moją siostrę,musiałaś też poznać Gideona.Ci dwoje są jak syjamskie bliznięta, i tochyba już od trzydziestu lat.Usiadła, wskazując Corinne krzesło obok siebie.Ponieważ Hunter nienadchodził, usiadła i podmuchała lekko herbatę.- Mmm - zamruczała Amelie w zadumie, a jej niewidzące spojrzeniezrobiło się zamyślone.- Trudno uwierzyć, że tyle czasu minęło odtamtych kłopotów.- Kłopotów? - zdziwiła się Corinne, popijając ostrożnie gorącąherbatę.Poczuła zaciekawienie, chciała dowiedzieć się więcej nie tylko okobiecie, udzielającej im schronienia, lecz także o parze, która zdawałasię być tak integralną częścią Zakonu.183 - Nie lubię wracać do złych wspomnień, dziecinko, a to jest jedno znajgorszych.- Staruszka nakryła dłonią rękę Co-rinne i poklepała jąlekko.- Za dużo krwi przelano tamtej nocy.Dwie osoby omal nie straciłyżycia na moim ganku.Wiedziałam, że Gideon jest inny od chwili, jak gozobaczyłam, a wiek nie odebrał mi jeszcze wtedy wzroku.Nigdy bym niezgadła, kim on jest, gdybym nie zobaczyła tego na własne oczy.Tenpostrzał powinien był go zabić.Ten, który dostała Savannah, teżpowinien sprowadzić na nią śmierć.Niechybnie by umarła, gdyby niezrobił tego, co zrobił, żeby ją ocalić.Gdyby nie ugryzł się w nadgarstek inie dał jej swojej krwi.Corinne uświadomiła sobie, że wstrzymuje oddech, że słuchazafascynowana.- Widziałaś, jak ją karmił.Wiesz, kim on jest?- Wampirem.- Stara kobieta pokiwała głową.- Tak, wiem.Wszystkomi powiedzieli tamtej nocy.Zawierzyli mi swoje życie, i to jest sekret,który zamierzam zabrać ze sobą do grobu, kiedy nadejdzie mój czas.-Amelie napiła się herbaty.- Ten mężczyzna na zewnątrz.on też należydo Rasy Gideona.Nawet ślepa stara kobieta taka jak ja może to zobaczyć.Ma w sobie mroczną moc.Czułam jego wibracje, jeszcze nim wysiadł zsamochodu.Corinne zapatrzyła się w kubek.- Hunter jest trochę.onieśmielający, ale widziałam w nim dobro.Toszlachetny i odważny człowiek, tak jak Gideon.Amelie chrząknęła cicho.Nadal trzymała prawą rękę Corinne,pocierając w zamyśleniu kciukiem jej purpurowe znamię w kształciekropli i półksiężyca.Nagle Corinne uświadomiła sobie, że staruszka jebada.- Ona ma takie samo - szepnęła Amelie, marszcząc gładkie czoło.-Savannah też ma takie znamię, tylko że na lewej łopatce.Mama mówiła,że w to miejsce pocałowały ją wróżki, nim ją włożyły do jej macicy.Noale mama też była trochę dziwna.184 Corinne się uśmiechnęła.- Każda dawczyni życia rodzi się z tym znamieniem gdzieś na ciele.- Hm - zamyśliła się Amelie.- Jesteście z Savannah pod pewnymwzględem siostrami, prawda?- Tak sądzę - zgodziła się Corinne, rozgrzana zarówno herbatą, jak ispokojną akceptacją gospodyni.- Od dawna pani tu mieszka?Amelie kiwnęła siwą głową.- Siedemdziesiąt dwa lata.Urodziłam się w tym domu.W tym pokoju.Tak samo jak Savannah, choć kiedy się rodziła, byłam już dorosła ipomagałam przy porodzie.Jestem od niej starsza o dwadzieścia czterylata.Siedemdziesiąt dwa lata, pomyślała Corinne, przyglądając się jejstarej twarzy i siwym włosom.Gdyby nie krew Prastarego, którąwmuszano w nią przez cały czas uwięzienia, jej ciało byłoby odwadzieścia lat starsze od ciała Amelie Dupree.Wydało jej się ironią, żerzecz, którą tak pogardzała - pobieranie składników odżywczych odstworzenia nie z tego świata -pozwoliła jej przetrwać tortury Dragosa.Dawała jej siłę, kiedy chciała tylko położyć się i umrzeć.To z powodu tejobcej krwi miała teraz gdzieś syna, kawałek serca, który, jak się obawiała,wymykał się coraz bardziej z jej rąk.- Czy ma pani inną rodzinę? - spytała Amelie, kiedy ból w piersi stałsię nie do zniesienia.Starsza kobieta się rozpromieniła.- O, tak.Dwie córki i syna.Mam też ośmioro wnucząt.Moja rodzinasię rozjechała, dzieci nigdy nie kochały bagna tak jak ja.Nie mają go wekrwi, w kościach, jak ja i mój zmarły mąż.Przenieśli się do miasta.Och,przyjeżdżają tu prawie co tydzień, upewniają się, że nic mi nie jest, ipomagają w domu.Ale to wszystko za mało.Szczególnie im bardziej sięstarzeję.Wiek sprawia, że chcesz mieć blisko tych, których kochasz.185 Corinne uśmiechnęła się i ścisnęła lekko jej pomarszczoną rękę.Byław tej chwili zadowolona ze ślepoty staruszki, gdyż nie widziała łez, którepopłynęły z kącików jej oczu.- Nie trzeba być starą, żeby tak się czuć.Aagodna twarz starej kobiety przybrała wyraz zamyślenia.- Ile czasu minęło, odkąd widziałaś swoje dziecko?Corinne zamarła, nagle uświadamiając sobie, że te zamglone oczywidzą więcej, niż sądziła.Czując się śmiesznie, uwolniła rękę ipomachała nią przed oczami Amelie.%7ładnej reakcji.Czy staruszka wjakiś sposób zajrzała w jej umysł? Obejrzała się przez ramię, upewniającsię, że Huntera nie ma w pobliżu.- Skąd wiesz, że ja.- Och, nie jestem jasnowidząca, jeśli to masz na myśli.-Ameliezaśmiała się cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire