X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrzegł kumpli, że Lopezowinie spodoba się to, co robią.%7łe niepotrzebnie zwrócąna siebie uwagę.Przez chwilę nic nie mówił, jedynie obserwowałwyraz obrzydzenia malujący się na jej twarzy.Międ�liła w palcach poły koszuli, którą ją okrył; chyba nie Diana Palmer 81zdawała sobie sprawy, że ma podartą bluzkę.Ponow�nie zerknął na okno w salonie.- Chodz tu - powiedział czule, zgarniając Sallyw ramiona.Przycisnąwszy ją do piersi, wtulił twarz w jejszyję.W ciszy gładził długie jedwabiste włosy dzie�wczyny, pozwalając się jej wypłakać.Oparła zaciśnięte w pięści dłonie na jego czarnympodkoszulku i zaniosła się niepohamowanym szlo�chem.- Boże! Jestem taka wściekła! - łkała.- Wtedy,jak mnie ciągnęli na pobocze, czułam się jak szma�ciana lalka! Nic nie mogłam zrobić.- Czasem tak bywa - szepnął jej do ucha.- Cza�sem trzeba się poddać.Każdemu zdarza się przegrać.- Założę się, że ty zawsze pokonujesz przeciw�nika.- Pociągnęła nosem.- Dawno temu na obozie treningowym uległemfacetowi o połowę mniejszemu ode mnie, który byłmistrzem hapkido.Zdobyłem cenną lekcję: nigdy nienależy lekceważyć siły i determinacji przeciwnika.Chustką, którą wcisnął jej w dłoń, otarła oczy.- Masz rację - powiedziała, wzdychając ciężko.- Zawsze znajdzie się ktoś większy i silniejszy.Niesposób wygrać za każdym razem.- No właśnie.- Pokiwał z aprobatą głową.Osuszyła ostatnie łzy i obróciwszy się na kolanachEba, utkwiła spojrzenie w jego twarzy.- Dzięki, że mnie uratowałeś.Wzruszył ramionami. 82 PORA NA MIAOZ- E, tam! Drobnostka, psze pani.Udało mu się ją rozśmieszyć.Odprężyła się.- Wiesz, co mówią? %7łe ratując innemu życie,stajesz się jego panem i władcą.Zmarszczywszy czoło, spuścił wzrok.- To znaczy, one też do mnie należą?Odciągnął na bok poły koszuli, odsłaniając posi�niaczone ciało oraz widoczne pod rozdartą bluzkąjasne gładkie krągłości.Sally nie zaprotestowała, niepróbowała zasłonić piersi.Siedziała bez rucłiu w jegoramionach, pozwalając mu się napatrzeć.W dochodzącym z domu bladym świetle napotkałjej oczy.- Nie słyszę sprzeciwu.- Uratowałeś mnie - oznajmiła z prostotą, poczym uśmiechnęła się tkliwie.- Zresztą zawszenależałam do ciebie.%7ładen inny mężczyzna mnienigdy nie dotykał.Wpatrując się w nią z powagą, długimi, szczup�łymi palcami potarł jej obojczyk.- To się mogło dziś zmienić - przypomniał jejgłosem drżącym z napięcia.- Musisz mi zaufać,Sally, i wykonywać wszystkie moje polecenia.Niechcę, żeby cokolwiek złego cię spotkało.Jeśli będzietrzeba, każę jednemu ze swoich pracowników nieodstępować cię na krok.Tylko nie wiem, jak zarea�guje twoja dyrektorka, jeśli jakiś dryblas codzienniebędzie czekał na ciebie pod klasą.- Przysięgam, że już nigdy nie zachowam się takgłupio - obiecała Sally. Diana Palmer83- A teraz? Uważasz, że postępujesz mądrze?- Wskazał głową na jej obnażony dekolt.- Zasłoń, jak ci się widok nie podoba - rzekłabutnie.Wybuchnął śmiechem.Ciągle go zaskakiwała.- Widok się podoba, i to bardzo, ale.- Poprawiłkoszulę na jej ramionach, tak by wszystko zakrywała.- Dallas stoi w oknie.Chyba nie chcemy go gorszyć?- Och, nie! Przecież to niewiniątko! - oburzyłasię żartem.Ebenezer delikatnie zsunął ją z powrotem namiejsce.- Sama jesteś niewiniątkiem.- W jego oczachznów pojawił się wyraz zatroskania.- Hej, wszystkow porządku?- Tak.- Położyła rękę na klamce, zamierzającotworzyć drzwi.- Eb, czy zawsze tak jest?Zmarszczył czoło.- O co pytasz?- O przemoc.Czy zawsze przyprawia o mdłości?- Mnie tak - odparł.- Pamiętam każdy incy�dent.- Spojrzenie miał odległe, jakby odpłynąłmyślami w przeszłość.- No dobra, leć do domu.Wpadnę po ciebie w czwartek, a potem jeszczew sobotę.Poćwiczymy u mnie na ranczu.- Tylko co to da? - spytała z autoironią.- Nie mów tak- skarcił ją.- Przecież broniłaś się,ale ich było dwóch.A ty jedna.Nie mogłaś wygrać, tożaden wstyd.- Tak myślisz? - Uśmiechnęła się. 84 PORA NA MItOZ- Nie myślę.Wiem.- Pogładził jej upięte w kok,potargane włosy.- Tamtego wiosennego popołudniaprzed laty włosy opadały ci swobodnie na ramiona- szepnął.- Pamiętam, jak muskały mnie po skórze,pamiętam ich miękkość i kwiatowy zapach.Zalała ją fala wspomnień.Oboje byli rozebrani dopasa.Przez moment podziwiała jego twarde, wspa�niale umięśnione ciało, potem on ją przytulił i zacząłcałować.- Czasem nadarza się druga szansa - szepnął.- Naprawdę?Opuszkiem palca delikatnie potarł jej wargę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.