[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Beatrix! To stało się tak nagle iniespodziewanie.Jocelyn nadal nie mogła wprost uwierzyć wrzeczywistość tej tragedii.A jednak stała się na jej oczach. Jakmoże się czuć w tej chwili jej brat? - pomyślała o sprawcy.-%7łeby być do tego stopnia nieopanowanym.Jak on terazspojrzy w oczy swoim bliskim? - Młodej kobiecieprzypomniały się zaraz słowa Colina Harta w drodze do baszty.Lecz oto właśnie on pojawił się w drzwiach i wyjaśnił, że napiętrze nie zastał nikogo.Nim zdążył wypowiedzieć ostatniesłowo tego krótkiego zdania, na progu stanął Gerry Tartington.Był bardzo blady i poważny.- On tam jest - powiedział cicho.- Zastrzelił się.Do ciemni fotograficznej zeszli w zupełnym milczeniu.Pięćpar oczu wpatrywało się w trupa rozciągniętego na kamiennejpodłodze, niedaleko masywnych drzwi ciemni.Alec Wheelerleżał na wznak z wyrzuconymi nad głową rękoma w wielkiejkałuży nie zakrzepłej jeszcze krwi.Po lewej stronie gorsukoszuli widniały ciemne plamy, powstałe wokół śmiertelnejrany klatki piersiowej.W gwałtownych ruchach agonalnychkrwią została zbrukana prawie cała postać.Nawet leżący obokrewolwer był nią spryskany.Colin Hart przyklęknął, objął głowę brata, a potem zamknąłmu oczy.- To straszne - wykrztusił z trudem.- Wszędzie jeszcze świeżakrew.On musiał tak niedawno.Może gdybyśmy przybiegliwcześniej, nie doszłoby do tego.Kester nie mogąc już dłużej patrzeć na zwłoki, odwróciłgłowę.Na wprost drzwi rozstawiony był sprzęt fotograficzny,który Alec Wheeler wykorzystywał do swych badańastrofizycznych.Nowoczesne powiększalniki miały zwróconeobiektywy w kierunku dużego ekranu, pozwalającego nawykonywanie pozytywów o znacznej powierzchni.Wzdłużścian biegły półki, na których stały butle z wywoływaczem iutrwalaczem oraz inne chemikalia.Kuwety i wanienki doobróbki fotograficznej były poustawiane koło małej wnęki, wktórej znajdował się dopływ wody.- Chodzmy! - powiedział przynaglająco Tartington.- Jemujuż nic nie możemy pomóc.Trzeba wezwać policję.Wrócili do gabinetu.Tartington sięgnął po słuchawkę ipodniósł ją do ucha.Na jego twarzy odmalował się wyrazzaskoczenia i niepokoju.Kilkakrotnie nacisnął widełki.- To dziwne - powiedział powoli.- Telefon nie działa.VI.Przepowiednia, która się sprawdziła- Jak to nie działa? - Colin Hart podszedł do kuzyna i wyjąłmu z ręki słuchawkę.Sprawdził włączenie wtyczki do gniazdka,a potem jeszcze raz nacisnął widełki.Chociaż wszystkowydawało się być w porządku, telefon jednak milczał.- Nic nierozumiem.Ten aparat musiał się zepsuć bardzo niedawno,gdyż w przeciwnym razie Alec narobiłby już rabanu na całydom.W tym momencie aktor uświadomił sobie, że w obliczu nagłejśmierci brata jego odezwanie się było co najmniej niezręczne.Urwał spiesznie, wybąkawszy pod nosem jakieś niewyraznesłowa przeprosin, co zresztą u nikogo nie wzbudziło żadnejreakcji.Zainteresowanie ogółu skupiały manipulacje przywciąż nieczynnym telefonie.Wyglądało to tak, jakby każdyosobiście chciał przekonać się, ze brak jest sygnału.- Przypuszczam, że nie jest to jedyny aparat w tym domu -powiedział wreszcie Kester Brent.- Trzeba spróbować gdzieśindziej, gdyż może to tylko tutaj nie udaje się uzyskaćpołączenia.- Tak, tak.- rzucił Gerry Tartington, kierując się w stronędrzwi.- Chodzmy do Cunningów.W sypialni Beatrix.Iris Evans stanęła jak wryta.- O Boże! - jęknęła.- Przecież jej mąż, to jest pan DonaldCunning, jeszcze o niczym nie wie.I my teraz musimy mu topowiedzieć!Widząc, że szykuje się nowy atak płaczu, Jocelyn podeszła doAmerykanki i lekko ścisnęła nadgarstek jej reki.- Niechże się pani opanuje - powiedziała łagodnie, alezarazem stanowczo.- Może powinna pani pójść do siebie i wziąć coś nauspokojenie? Jeśli pani sobie życzy, mogę przynieść tabletkęmiltownu.To bardzo dobry środek.Pani Evans zaprotestowała, a łzy natychmiast znikły z jejpowiek.- Nie, nie! Nie będę przecież z siebie robić rozkapryszonegodziecka - powiedziała, a w oczach zamigotał jej przestrach.Może obawiała się, że utraci jakiś ceny szczegół z tychniezwykłych wydarzeń, a może po prostu nie chciała być sama.W każdym razie Amerykanka wraz z pozostałymi osobamiudała się do apartamentu mieszczącego się na parterzezasadniczej części zamku, w bezpośrednim sąsiedztwiegabinetu Aleca Wheelera.Beatrix i Donald Cunning zajmowali trzy pokoje, z którychdwa miały charakter mieszkalny, a trzeci przeznaczony był napracownię malarską.Choć pokój Beatrix znajdował sięnajbliżej pomieszczeń zajmowanych przez głównego właścicielaGreycliff, to jednak, aby się tam dostać, trzeba było wejść przezsypialnię Donalda.Oba te pokoje połączone były bardzoszerokimi, rozsuwanymi drzwiami.Z każdego z nichznajdowało się też wejście do wewnętrznej łazienki,przynależnej do apartamentu.Gerry Tartington na chwilę zatrzymał się przy wejściu dopokoju malarza, ale minął je, przeszedł wolniej kilka kroków izapukał do pracowni.Tymczasem jego kuzyn, Colin Hart, nieczekając wcale na zaproszenie otworzył na oścież drzwi.Jużchciał coś powiedzieć, ale tylko spuścił głowę, jakby sądził, że wten sposób uwolni się od widoku, który miał właśnie przedsobą.Grymas obrzydzenia wykrzywił jego twarz i aktornatychmiast odwrócił się ku znajdującym się na korytarzuosobom.Tuż przy oknie ze sztalugami, stał Donald Cunning wpoplamionym kitlu.W reku trzymał jakiś przedmiot umoczonyw czerwonej farbie i przykładał go do górnej części olbrzymiegopłótna, które w tym miejscu było pomalowane na kolorbladosiny, niżej przechodzący w pogodny błękit.Puszczone odgóry krople czerwieni spływały wąskimi strużkami po tym tle,aby objąć swym działaniem również to, co na nim zostałoprzedstawione: roześmianą twarz młodej dziewczyny.Twarz tawyglądała tak, jakby została sztucznie wklejona w centrummalunku, a jednocześnie, jakby już nie mogła stać sięsamodzielnym tematem.Malarz dopiero teraz spostrzegł, że nie jest sam.Odwrócił siędo wszystkich z uśmiechem zadowolenia, chociaż zapewne byłnieco zdziwiony wizytą tylu osób.- Wejdzcie - zaprosił niespodziewanych gości.- Jak widzicie,jestem w twórczym transie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]