[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemność.- Nie.Nie wolno ci spać.Jeszcze nie.Otworzyła oczy.Ktoś niósł ją po schodach.Mężczyzna.Ciemne włosy.Nie widziała twarzy w mrocznym korytarzu, ale w jego głosie słyszaładesperację.Desperację? Dlaczego, zastanawiała się obojętnie.Przecież to ona umiera.- Zaraz będziemy na miejscu.Trzymaj się.Na miejscu, czyli gdzie?Znów dostała torsji, ale nie miała już czym wymiotować.Boże, tak bardzo bolały ją żebra.- Jesteś tam? Nadchodzę, Bonnie.- Ani mi się waż.To nie twoja pora.- Bonnie pochylała się nad nią.- Walcz, mamo.- Jestem zbyt zmęczona.Zbyt smutna.- Nieważne.Będzie lepiej.- Chcę być z tobą.- Jesteś.Zawsze.Dlaczego mi nie wierzysz?- Jestem zbyt zmęczona.Muszę.się poddać.- Nieprawda.Nie pozwolę ci.Słyszysz, mamo? Nie pozwolę ci.W domu panował półmrok, ale mężczyzna nie zapalił światła.Przeszedł szybko przez hol i korytarz. Szybko.Musiał działać szybko.Nie wiedział, ile ma czasu.W kuchni pachniało cytryną i mydłem, biała lodówka lśniła w sączącym się przez okno świetle księżyca.Szybciej.Otworzył lodówkę i wyjął z niej jedyną przykrytą, owiniętą w folię miskę.Zdjął wieko i sprawdziłzawartość, zamknął drzwi lodówki, przetarł jej uchwyt i ruszył ku drzwiom.Było już po wszystkim.Kiedy znalazł się na ulicy, wbił spojrzenie w drzwi kościoła, jak zawsze, gdy obok przechodził.Poczułucisk w żołądku, ogarnęło go przerażenie.Nie, jeszcze nie.Szybciej.Biel.Wszędzie biel.Białe ściany, biała pościel na łóżku.- Chcesz trochę kruszonego lodu? Mówili, że będziesz chciała, jak tylko się przebudzisz.Głęboki głos z leciutko wyczuwalnym angielskim akcentem.Spojrzenie Eve powędrowało ku twarzy ciemnowłosego mężczyzny siedzącego obok łóżka.Dopiero pochwili zdołała go rozpoznać.- Galen?Sean Galen skinął głową.- Wody?Przytaknęła.Miała tak obolałe gardło, że nawet wymówienie jednego słowa je podrażniło.Galen przytknął szklankę do jej ust.- Jesteś podłączona do kroplówki, bo się odwodniłaś.Wypij, to ci dobrze zrobi.Zimny płyn powoli spływający po jej gardle rzeczywiście pomógł, choć samo przełykanie było bardzobolesne.- Co ty.tu robisz?- Bolało, co? - Galen ponownie odchylił się na fotelu.- Nie wszystko jeszcze wiem.Muszę zadać ci kilkapytań.Potakuj albo kręć głową.Mów jak najmniej.Jesteś w Szpitalu Zwiętego Franciszka z Asyżu w BatonRouge.Pamiętasz, jak tu trafiłaś?Pokręciła głową.- Miałaś poważne zatrucie pokarmowe.Omal nie umarłaś.Przywieziono cię po północy, teraz jest prawieczwarta.Długo się tobą zajmowali.- Zatrucie?Skinął głową.- Tak mówią.Jadłaś coś wczoraj w restauracji?- W domu.Marie.- Jaka Marie?- Marie Letaux.Zrobiła gulasz.- Czy jadł go ktoś jeszcze?Pokręciła głową.- To dobrze.W którym pomieszczeniu jadłaś? Wiesz, czy reszta gulaszu jest w lodówce? Trzeba towyrzucić.- Jadłam w kuchni.- Usiłowała sobie przypomnieć.Pamiętała niejasno, że Marie owijała miskę folią, alenie wiedziała, czy potem wstawiła ją do lodówki.- Pewnie tak.- Sprawdzę.- Dolał wody do szklanki i przytknął do ust kobiety.- Chociaż nie zdziwiłbym się, gdybyzostawiła miskę na wierzchu, skoro jest taka niedbała.- Nie wiń.jest miła.Pewnie to nie jej wina.Ktoś musiał sprzedawać na targu nieświeże produkty.- Może.- Co ty tu robisz? - zapytała ponownie.- Logan zadzwonił, kazał mi przyjechać i sprawdzić, czy nie masz kłopotów.- Uśmiechnął się.- I maszkłopoty: z żołądkiem.Doszło tu do małego trzęsienia ziemi, co?Pokiwała głową.- Logan? Skąd wiedział, gdzie.- Znała odpowiedz.- Joe.Galen skinął głową.- Logan mówił, że Quinn poprosił go, żeby sprawdził, czy wszystko u ciebie w porządku.Martwił się,mówił, że nie układa się wam najlepiej.Ponieważ Logan i Quinn nadal są skłóceni, Logan uznał, że to cośpoważnego i zadzwonił do mnie. O co mogło chodzić Joemu? Jak dotąd Eve spotkała Galena tylko raz, ale Logan opowiadał jej o jegowyjątkowo wątpliwej reputacji.Był najemnikiem i utrapieniem wielu potężnych firm.Pokręciła głową.- Nie jesteś.potrzebny.- Cóż, Logan zapłacił mi z góry.Czemu więc nie miałbym się tu przez parę dni pokręcić? - Uśmiechnął się.- Bardzo ci się przydam.Jestem wspaniałym kompanem, niezwykłym kucharzem i na pewno cię nie zabiję.Czego można chcieć więcej?- Nie potrzebuję towarzystwa.Będę pracowała.- Dopiero kiedy wyzdrowiejesz po tym zatruciu.Lekarz nie wypuści cię do jutra, twierdzi, że przez parędni będziesz słaba jak niemowlę.Pewnie miał rację.Chociaż obudziła się zaledwie kilka chwil wcześniej, z trudem trzymała otwarte oczy.Galen spojrzał na nią spod zmrużonych powiek.- Jeśli nie przyjmiesz mojej oferty, to zadzwonię do Quinna i powiem mu o twoim zatruciu.A Joe przyleci tu najbliższym samolotem.Tego by teraz nie zniosła.- Szantaż.Galen radośnie pokiwał głową.- Ale skutkuje, nie?Co tam, do diabła.Przecież to bez różnicy.- Możesz zostać, jeśli obiecasz nic nie mówić Joemu.- Załatwione.- Wstał i ruszył ku drzwiom.- Teraz dam ci odpocząć.Paul Tanzer jest w poczekalni.Nalegał, żeby się z tobą zobaczyć, ale go przepędziłem.Mam go przysłać?- Jestem zmęczona.- Pokręciła głową.- Marie nazwała go.zaraz, jak brzmiał ten zwrot? - Trou du cul.Coto znaczy?- Dupek.- Galen zachichotał.- Coraz bardziej się przekonuję, że ta twoja Marie nie jest tak ociężałaumysłowo, jak sądziłem.- Jest bardzo bystra.Będzie się zastanawiała, gdzie jestem, kiedy rano przyjdzie do domu.Powiesz jej?Pokiwał głową.Był już przy drzwiach.- Zajmę się tym.Wiesz, gdzie mieszka?- Nie.- Zapytam Tanzera.- Galen?Popatrzył na nią.- To nie ty mnie znalazłeś i przywiozłeś do szpitala?Pokręcił głową.- Przyjechałem do szpitala z Paulem Tanzerem.Dowiedziałem się od Logana, że Tanzer reprezentujeMeltona w Baton Rouge.Musiałem wyciągnąć go z łóżka.- No to jak trafiłam do szpitala?- Nie pamiętasz?- Pamiętam tylko, jak leżałam na balkonie i myślałam, że zaraz umrę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire