[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryder zaśmiał się smutno.- Następnym razem będę o tym pamiętał.Czy zjesz teraz tę kanapkę?Nawet się nie zastanawiała.- Zjem.Uwolnił ją, a ona posłusznie usiadła przy stole.Zdążyła ugryzć kanapkę, kiedy doCreate PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)kuchni wpadły Michelle i Marcy.- Cześć, mamo, cześć, wujku! - Michelle wyciągnęła krzesło, obróciła je i usiadłaokrakiem.- Powiedziałeś już mamie o Dzikich Falach"?- Jeszcze nie - odparł.- Co o Dzikich Falach"? - dopytywała się Lynn.Na drugim końcu miasta znajdowałsię park wodny o tej nazwie, popularne miejsce rekreacji.Specjalna maszyna wytwarzała tamna wodzie fale, ponad którymi wznosiły się ogromne kręte zjeżdżalnie.Michelle uśmiechnęła się od ucha do ucha.- Wujek Ryder zabiera nas wszystkich w sobotę do parku.Spędzimy cały dzień jakprawdziwa rodzina, prawda?Policzki Lynn zapłonęły.Ryder nie tylko decydował o jej diecie, ale najzwyczajniejprzejmował kontrolę nad całym jej życiem.- Michelle - powiedział Ryder, puszczając oko do dziewczynki - idz zobaczyć, co siędzieje u ciebie w pokoju.Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)Rozdział 10Michelle i Marcy opuściły kuchnię.Ryder popatrzył na Lynn.Jej oczy znowu płonęłygniewem, ale zdołał już do tego przywyknąć.Upór tej kobiety przekraczał granice jegocierpliwości.Czyż nie widziała, że chce jej tylko pomóc? Zachowywała się, jakby popełniłjakiś niewybaczalny błąd.Wiedział od dzieci, że od miesięcy nie miała jednego wolnego dnia,a mimo to jego propozycja wspólnego spędzenia soboty najwyrazniej ją zirytowała.Aprzedtem ta nieszczęsna kanapka.Pragnął tylko, by bardziej o siebie dbała.Wymyślił tę sobotę w Dzikich Falach",żeby mogła choć przez jeden dzień się odprężyć, nic więcej.Tymczasem Lynn popatrzyła naniego z taką złością, iż wiedział, że jego propozycja będzie przyczyną następnej sprzeczki.- Co to za pomysł spędzenia soboty w Dzikich Falach"? - burknęła.- Pomyślałem, że mogłoby być miło.- Miałam wrażenie, że pracujesz w kancelarii prawniczej i rozumiesz, co to zarabianiena życie i odpowiedzialność.Czy wydaje ci się, że mnie pieniądze spadają z nieba?- Daj spokój.-Starał się przemawiać spokojnie.Kolacja chyba jeszcze nie zdążyłapoprawić jej humoru.- Wydaje ci się, że mogę sobie wychodzić z salonu, kiedy chcę? A ty? Inni prawnicy,których znam, pracują przynajmniej sześć dni w tygodniu.- Ja mam inny rozkład tygodnia i dobrze o tym wiesz.Na razie nie musiał pracować zbyt dużo, ale miało się to wkrótce skończyć.Chciał jaknajlepiej wykorzystać lato, zbliżyć się do Lynn i spędzać dużo czasu z jej dziećmi.- Skąd niby mam wiedzieć, jakie masz zajęcia? - ciągnęła.- Pojawiasz się nagle wpołudnie i chcesz iść na lunch.Potem dowiaduję się, że zamierzasz przeleniuchować całąsobotę w jakimś parku.- Skończyła kanapkę, odniosła talerz do zlewozmywaka, po czymopierając się plecami o szafkę, dodała: - Ja nie mogę brać urlopu, kiedy chcę.Dla mnie sobotajest dniem pracy i nie zamierzam tego zmieniać, I tak ostatnio nawaliło mi kilka instruktorek.Wzruszył ramionami.Nic nie mógł na to poradzić, choć bardzo by chciał.- Trudno.W takim razie pojadę z dzieciakami sam.Miała ochotę i na to się niezgodzić.- Ale.- Sądziłem, że i tobie spodoba się ten pomysł.- Nie powinieneś był mówić im, że ja też jadę.Będą rozczarowane.Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)Pomyślał przez chwilę i skinął głową.- Masz rację.Michelle i Jason tak bardzo się skarżyli na to, że matka wciąż nie ma czasu, że tapropozycja wymknęła mu się sama.Nie przemyślał jej.Ale z drugiej strony Lynn równieżnależał się dzień wolny od trosk i obowiązków.Praca po dziesięć, dwanaście godzin, brakregularnych posiłków i snu to na pewno nie najzdrowszy tryb życia.Ryder chciał przytulić ją do siebie, ale w tym momencie przypominałoby to raczejprzytulanie jeża.Miał pewne poczucie winy, że pocałunkiem wywalczył jej zgodę, ale tak gorozzłościła, że ten sposób wydał mu się najbardziej skuteczny.Udało mu się uwierzyć, że jestw stanie kontrolować ich namiętność, i to był błąd.Kiedy zaczęła go całować, ledwiepowstrzymał się od porwania jej w ramiona, zaniesienia na górę i rzucenia na łóżko.Niezrobił tego tylko dlatego, że zaraz miały wrócić dzieci.Dziękował Bogu, że starczyło murozsądku, by się wycofać.Igrał z ogniem.Za kogo się miał? Nie mógł przychodzić i całować jej w ten sposóbbez ponoszenia konsekwencji.Samo wspomnienie jej jedwabistego, miękkiego ciałaprzyprawiało go o zawrót głowy.Jeżeli mógł dotąd czekać na nią tak długo, poczeka jeszczetrochę.Kiedy już będą się kochać - a będą na pewno - stanie się to w odpowiednim momencie.- Nie zrozum mnie zle, chętnie spędziłabym dzień z wami - przyznała Lynn zociąganiem - ale po prostu nie mogę.- W porządku - odparł Ryder, choć niełatwo było mu to zaakceptować.Podszedł doLynn i wziął ją w ramiona.Zesztywniała, więc natychmiast opuścił ręce.Nadejdzie dzień,pocieszał się, kiedy będzie czekała, aby ją objął i pieścił.Na razie jednak wydawała sięprzerażona i zagubiona.Musi zdobyć się na więcej cierpliwości.- Cześć, mamo.Cześć, Ryder.- Wszedł Jason, położył piłkę na stole i popatrzył nanich z zaciekawieniem.- Co się dzieje?- Nic - mruknęła Lynn i włożyła naczynia do zmywarki.- Pytałeś mamę o Dzikie Fale"?- Mama musi iść do pracy.Jasonowi zrzedła mina.- Ale my pojedziemy, prawda?- Jeżeli mama nam pozwoli.- Oczywiście - odpowiedziała Lynn.Jason skinął głową, ale widać było, że jest zmartwiony.- Fajnie dzisiaj było.Wujek puścił mnie na wszystkie karuzele i poszedł ze mną na młotek", bo ta baba Michelle się bała.Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)- Mężczyzni wolą inne rozrywki - stwierdziła Lynn.-Cieszę się, że się dobrzebawiliście.Mam nadzieję, że podziękowaliście wujkowi.- Pewnie.- Jason usiadł, oparł brodę na piłce i zamyślił się.- Byliśmy już kiedyś w Dzikich Falach" mamo, pamiętasz? Jeszcze wtedy nie pracowałaś.Robiliśmy razem dużorzeczy, zanim zaczęłaś pracować z tymi grubymi paniami.Czemu teraz już tak nie jest?- Muszę zarabiać na życie, kochanie.- Oczywiście - westchnął Jason.- Ale czasami myślę, że lepiej było, kiedy byliśmybiedni.- Jason - złajała go Lynn - przecież to nieprawda.Rzuciła Ryderowi ukradkowe spojrzenie, jakby szukając sojusznika.Uśmiechemzapewnił, że ją popiera.- Wybierzemy się razem do Dzikich Fal" kiedy indziej.- Kiedy? - zapytał Jason.- Ciągle mówisz, że będziemy wszystko robić kiedy indziej, iw końcu nigdy do tego nie dochodzi.- Jason, jesteś niesprawiedliwy.Przecież.zobacz tylko, ile rzeczy robiliśmy tego lata.- Co takiego robiliśmy tego lata?Lynn uświadomiła sobie, że spędza z dziećmi znacznie mniej czasu, niż jej się zdawało.Praca pochłaniała całą jej energię.Ryder nie zamierzał mieszać się do dyskusji, stanął jednakobok Lynn i, chcąc dodać jej otuchy, otoczył ją ramieniem.Zesztywniała, więc zaraz je opuścił.- Przez całe lato byłem tylko na pikniku - nie dawał za wygraną Jason.- Czas spać, chłopcze - wtrącił się Ryder.- Masz przed sobą ważny dzień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]