[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedział, że opiekując się mną,przeciążyła organizm.Kobieta, która zastąpiła ją w piekarni, chciałazrezygnować; nie odpowiadało jej przychodzenie na nocną zmianę.Ionawróciła więc do pracy.* Z letnich wyjazdów do ciotek, kiedy miałam sześć czy siedem lat,najlepiej pamiętam, jak chodziłam do piekarni o dziwnej, zwykleniedozwolonej mi godzinie dwunastej w nocy i patrzyłam, jak Ionawkłada białą czapkę i fartuch, jak zagniata wielką białą masę ciasta,które rozdymało się i wzdychało jak żywe stworzenie.Potemwykrawałam ciastka i łasowałam resztki, a przy szczególnych okazjachasystowałam przy rzezbieniu tortu weselnego.Pamiętam, jak jasnai biała była ta wielka kuchnia, kiedy każde okno wypełniała noc.Wyskrobywałam z miski resztki weselnego lukru rozpuszczającej sięw ustach, kłującej, nieodparcie przyjemnej słodyczy.Ailsa uważała, że nie powinnam nie spać o tak póznej porze anijeść tyle słodkiego.Ale nic w związku z tym nie zrobiła.Mówiła tylko,że jest ciekawa, co by na to powiedziała moja mama tak jakby Jillmiała decydujący głos, a nie ona.U Ailsy obowiązywały pewne zasady,których nie musiałam przestrzegać w domu ( powieś kurtkę nawieszaku , opłucz szklankę, zanim ją wytrzesz, bo inaczej będziewidać plamki ), ale nigdy nie poznałam tej szorstkiej, zaszczuwającejosoby, którą pamiętała Jill.O muzyce Jill nie mówiono już lekceważąco.W końcuutrzymywała z niej siebie i mnie.Ostatecznie poradziła sobie z tymMendelssohnem.Uzyskała dyplom, ukończyła konserwatorium.Zcięławłosy i schudła.Dostawała rentę wdowy wojennej, było ją stać nawet nawynajęcie dwupoziomowego mieszkania koło High Park w Toronto i naopiekunkę, która przychodziła do mnie na kilka godzin dziennie.PózniejJill znalazła pracę w orkiestrze radiowej.Była dumna z tego, że przezcałe swoje zawodowe życie grała, nie musiała ratować się uczeniemmuzyki.Mówiła, że zdaje sobie sprawę, że nie jest wielką skrzypaczką,że nie ma cudownego talentu ani błyskotliwej kariery przed sobą, aleprzynajmniej zarabia na życie tym, co zawsze chciała robić.Nawetkiedy wyszła za mojego ojczyma i przeprowadziłyśmy się do niego doEdmonton (był geologiem), grała w tamtejszej orkiestrze symfonicznej.Grała do ostatniego tygodnia przed narodzinami mojej pierwszeji drugiej przyrodniej siostry.Jak mówiła, miała szczęście: jej mąż niezgłaszał obiekcji. Ionie zdarzyło się jeszcze parę nawrotów; najpoważniejszynastąpił, kiedy miałam chyba dwanaście lat.Spędziła wtedyw Morrisville kilka tygodni.Myślę, że podawali jej tam insulinę wróciła gruba i gadatliwa.Przyjechałam z wizytą, kiedy jej nie było,a razem ze mną Jill, która przywiozła moją małą siostrzyczkę, urodzonąniewiele wcześniej.Z rozmów Jill z Ailsą wywnioskowałam, żeprzyjazd z niemowlęciem, kiedy Iona byłaby w domu, był niewskazany;mógłby wywołać najgorsze.Nie wiem, czy epizod, przez który trafiłado Morrisville, miał cokolwiek wspólnego z dziećmi.Podczas tej wizyty czułam się pomijana.Jill i Ailsa zaczęły palići przesiadywały do pózna w nocy przy kuchennym stole, przy kawiei papierosach, czekając na porę karmienia mojej siostry, przypadającąo pierwszej.(Mama dawała jej mleko ze swoich piersi byłamzadowolona, kiedy się dowiedziałam, że mnie nie karmiono w takintymny sposób, posiłkami podgrzanymi temperaturą ciała.) Pamiętam,jak schodziłam na dół, naburmuszona, bo nie mogłam zasnąć, a potemzaczynałam gadać jak nakręcona, z gorączkową brawurą, usiłującprzerwać ich rozmowę.Rozumiałam, że poruszały tematy, o których janie miałam słyszeć.Trudno to wyjaśnić, ale bardzo się zaprzyjazniły.Raz wyciągnęłam papierosa z paczki, na co moja mamapowiedziała: Odłóż go, proszę.Daj nam porozmawiać.Ailsazaproponowała, żebym wzięła sobie z lodówki coś do picia, colę albopiwo imbirowe.Tak też zrobiłam, ale zamiast wrócić na górę, wyszłamna zewnątrz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]