[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bujna zieleń ozdabiała wnętrze i patio.Elegancja i dbałość o wygodę odzwierciedlały osobowość właścicielki.Luc czekał cierpliwie w pozie wzorowego kamerdynera, gotów zaspokoić każdą najmniejszą zachciankę gościa, nawet jeśli miał na głowie mnóstwo innychspraw.- Pani Marchand mnie oczekuje - poinformowałWilliam - ale jeśli procedury bezpieczeństwa wymagają, aby powiadomić ją telefonicznie, proszę robić, codo pana należy.Luc uśmiechnął się i podniósł słuchawkę.- Dziękuję, proszę pana.To tylko zwykła procedura.William dostrzegł jednak na jego twarzy cień zaniepokojenia.Biorąc pod uwagę serię dziwnych wypadków, jakie niedawno przydarzyły się w hotelu, mógłjedynie pochwalić czujność personelu.- Oczywiście - przyznał.Po krótkiej wymianie zdań z Anne, Luc odłożyłsłuchawkę na widełki i rzekł:- Pani Marchand zaprasza na górę.I - dodał z błyskiem w oczach - poleciła, żebym w przyszłościnie trudził pana procedurami.%7łyczę przyjemnegowieczoru.William zasalutował mu na pożegnanie ręką, w której trzymał bukiet bzu tego dnia specjalnie sprowadzony samolotem.Anula & Irenascandalous- Dziękuję.- Luc! - zawołała nagle dama pod pięćdziesiątkęo rubensowskich kształtach.Puściła ramię swojegopartnera i wykonała taneczny piruet.- Widzi pan, cowyczarowała Monique?- Wygląda pani zjawiskowo, pani Davis.- LucCarter ujął jej dłoń i zgiął się w niskim ukłonie.- Frank, to jest ten młody człowiek, o którym ciopowiadałam - pani Davis zwróciła się do męża.- Ten, który mnie wyratował z opresji.Mój mąż - cią-gnęła, znowu zwracając się do Luca - dostał dzisiajpropozycję awansu.Idziemy właśnie uczcić to z jegonowym szefem, a mój bagaż wciąż jeszcze nie dotarł.Jest pan aniołem, Luc.Absolutnie.- Cieszę się, że mogłem pomóc - odparł LucJ- Proszę przyjąć moje gratulacje, panie Davis.- Dziękuję.Jestem panu bardzo wdzięczny za po-moc udzieloną żonie.Nie może wyjść z zachwytu,jaką macie cudowną masażystkę.Suknia kosztujemnie fortunę, ale jest tego warta.Dziś moja żonawygląda jak w dniu ślubu.- Zależy nam na tym, żeby nasi goście byli zado-woleni.- Przed przyjazdem miałem pewne zastrzeżenia dcwaszych cen - ciągnął pan Davis.- Ale wrócimy tu jeszcze, prawda, mój drogi? - zaszczebiotała jego żona.- Tak, to dobry hotel - przyznał pan Davis.- Obdzwoniłam połowę znajomych, żeby opowiedzieć, co pan dla mnie zrobił - oznajmiła paniDavis.Anula & IrenascandalousGoście, którzy chcą wracać - sprawdzić.Którzymają poczucie, iż zostali potraktowani wyjątkowo.William skierował się w stronę windy.Zauważyłw niej nieznaczne ślady zużycia.Ocenił, że zastrzykgotówki bezapelacyjnie by się przydał.Niemniej Anne ma w ręku klejnot, chociaż draś-nięty zębem czasu.Jego własne hotele były znakomi-cie zarządzane i oferowały wysoką jakość usług, leczwszystkie są ogromne i anonimowe.Doszedł do wniosku, że Judith ma tylko częścioworację.Przyłączenie tego hotelu do sieci Regeney było-by korzystne, ale Hotel Marchand jest wyjątkowy i ja-kiekolwiek naruszenie magicznego klimatu stworzo-nego przez Anne i Remy'ego, głównie przez Anne,pozbawiłoby to miejsce niepowtarzalnego uroku.W młodości William dążył do zdobycia coraz wię-cej i więcej i interesowały go tylko duże hotele.Naobecnym etapie życia umiał już docenić drobne pe-rełki: chwilę spokoju, kroplę rosy na płatku kwiatu,niewielki wysmakowany obrazek albo butelkę wina,o którym nigdy nie słyszał.Kobietę taką jak Anne.Nie, nie taką jak, popra-wił się w myślach.Anne jest niepowtarzalna, bez-cennaZbliżając się do drzwi jej apartamentu, ze zdziwieni stwierdził, że ma tremę.Kiedy ostatni raz czuł owo ściskanie w dołku? Kie-dy ostatni raz coś było dla niego tak ważne, że bał sięto utracić?Nagle Anne otworzyła drzwi i położyła kres jegorozmyślaniom.Anula & Irenascandalous- Witaj! - rzekła, a widząc bukiet bzu, wykrzyknęła z zachwytem: - Och! Jaki piękny.William wręczył jej kwiaty, a wraz z nimi swojeserce.Chwilę przed telefonem Luca i przybyciem Williama Anne rozważała kolejny wariant stroju.Już niepamiętała, skąd dziś rano wzięła tyle odwagi, by pojechać do jego domu.Nie czuła fali erotycznego podniecenia, które omal nie zaprowadziło jej do sypialniWilliama w biały dzień.Na takie rzeczy była już za stara.Stara.Nie lubiła tego określenia, nie lubiła tego sposobu myślenialecz musiała przyznać, że jest ono adekwatne do sy-tuącji.Za pózno na operację plastyczną albo pas wyszczu-pląjący.Zbyt.Paraliżowała ją świadomość, co obiecała mu bezsłów.Z jakimi oczekiwaniami William pojawi się tutajtego wieczoru? Nie była gotowa.Nigdy nie będziejgotowa stanąć naga przed nowym mężczyzną.Już szła do telefonu, chcąc poprosić Luca, aby zbyłagościa, wymyślił jakiś wykręt, ponieważ ona.Pukanie do drzwi.A jednak stchórzyła.Nie mogę się z nikim spotykać, nie mogę, nie mogęOtworzyła drzwi.Ogromny bukiet bzu.- Och! - Schyliła się, by wciągnąć w nozdrza słodką, zalotną woń kwiatów.- Skąd go wytrzasnąłeś- zapytała.- To najpiękniejszy zapach świata.ZanimAnula & Irenascandalouspojechałam na północ do college'u, jedynie czytałamo bzie, a potem.- Witaj, Anne - odezwał się William i nachylił się,by ją pocałować, lecz odsunęła się nieznacznie i jegowargi dotknęły tylko jej policzka.- Wyglądasz zjawiskowo.Objął spojrzeniem jej purpurową suknię futerał,którą, w jej mniemaniu, powinna kupić raczej dlaCharlotte, a nie dla siebie.- Wstawię kwiaty do wazonu - rzekła, chcąc jaknajszybciej odsunąć się od niego na bezpieczną odległość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]