[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wiosnękrewniacy przyprowadzili mu to, o co prosił.Kobieta miała na imię Dorota, była chuda, drobna i milkliwa.Tunczil wystraszył się, że nigdy nie zdoła jej polubić, ale z czasem stali się sobie bliscy.Pies za to wyrósł nawspaniałego towarzysza.Był szybki i silny, potrafił sam polować i Tunczil czuł się przy nim całkowiciebezpieczny, kiedy szedł w las.Patrzcie, jak to się wszystko zaczyna od jednego człowieka.Tunczilowi co roku rodziły się dzieci, więcwybudował z pomocą drwali nową chatę.Oboje z żoną zamienili całe zbocze w żyzne pole.Nad strumieniem siali grykę i owies.Drwale pobudowali swoje chaty nieopodal, sprowadzili do nich kobiety.Kiedy Tunczil był stary, dolina strumienia zamieniła się w małą osadę, którą nazwali Nowy Wyrąb.W czasie w tych wszystkich lat Tunczilowi raz zdarzyło się coś dziwnego.Wśród świeżego wyrębu podrugiej stronie strumienia zobaczył jedyne drzewo, o którym chyba musiały zapomnieć siekiery.Zaciekawiony podszedł bliżej i przyjrzał się drzewu.To był świerk, dorodny, wysoki i prosty; taki jakichużywa się do budowy domów.Obszedł go wkoło i zobaczył, że w korę był wrośnięty żelazny, wydawało się,przedmiot, który lśnił jak wypolerowane ostrze.Najpierw macał go palcem, potem próbował podważyćpaznokciem, a potem kijem i wreszcie jednym ze swoich noży.Ale to nic nie dało.Twarde ciało drzewamocno trzymało przedmiot w sobie.Wydawało się, że metal i drzewo wrosły w siebie; w żaden sposób niedawało się ich oddzielić.Tunczil pomyślał, że oto jest znak, że wprawdzie nie przyszedł żaden anioł i niewskazał miejsca świetlistym palcem, ale i tak już wiadomo, gdzie zbudować kościół.Poszedł po sąsiadówi wspólnie ścięli wielki świerk.W nocy Tunczilowi udało się wydostać z drzewa tajemniczy przedmiot.To byłnóż, lecz nie taki, jakie robił Tunczil.Inny.Jego ostrze było nieporównanie gładsze, prawie tak gładkie jaklustro  odbijało w sobie nocne niebo.Wyryty na nim maleńki szlaczek znaków nie potrafił jednak przemówićdo Tunczila  Tunczil nie znał innych wzorów niż tropy wilków, zajęcy i zadziwiające kształty płatków śniegu.Jednak to nie drzewo było ważne, nawet nie ten nóż, ale miejsce, które się samo w ten sposób objawiło.Wszyscy więc zgodnie wyznaczyli na ziemi prostokąt i uznali, że zbudują tu kościół.Długo potem, bardzo długo, gdy był już tak stary, że mu się wszystko plątało, Tunczil zastanawiał się, czy todrzewo rosło właśnie tam, a może widział takie drzewo z wbitym w nie nożem, kiedy był mały, zupełniegdzie indziej, albo że mu się to śniło, bo sny miał zawsze wyrazne i jaskrawe jak ostrze noża.Kazał siępochować z tym swoim znaleziskiem, którego stal, w przeciwieństwie do Tunczila, nie starzała się.A jeszcze przed śmiercią jakiś litościwy piśmienny odczytał mu maleńki rząd znaczków i było tam napisaneSOLINGEN.Ta nazwa nikomu nic nie mówiła.Wiele setek lat potem pewien profesor noworudzkiego gimnazjum złożył do Rady Miejskiej pismoz propozycją postawienia pomnika Założycielowi, ale ponieważ cała ta historia, jak i spora część historiimiasta działa się w innym języku, petycja została zignorowana i wszystko rozeszło się po kościach.Maszyna ZbawieniaNożownicy mieli tylko jedną kosmologiczną wizję.Była to wizja Maszyny Zbawienia.Rysowali ją naścianach swoich domów, rzezbili na trzonkach noży, ich nieliczne dzieci przenosiły ją z opowieści dorosłychpatykiem na piasek.Zpiewali o niej swoje płaczliwe psalmy, które były tak dziwaczne i smutne, że tylko onisami mogli ich słuchać.Kosmicznym instrumentem zbawienia jest ruch obrotowy; i ten wielki, który porusza po orbitach dalekiegwiazdy, zodiak i cały wszechświat, ale też i ten mały, obecny w wytworach ludzi, kołach młyńskich,korbach, zegarach, kołach u wozu, w ucieraniu maku, w lepieniu garnków.Oraz ten najmniejszy, którypodobno drga we wszystkich najmniejszych cząsteczkach, z których składa się świat.Opisałabym to tak, że słońce, wprawione na początku czasu w ruch obrotowy, jest gigantycznymodkurzaczem  wyciąga światło z materii, podaje je na orbity planet i na ogromne wodne koła zodiaku.A z nich ów ruch podaje światło wyżej, do granic całego świata, skąd światło pochodzi.Zwiatło żyje w duszach ludzi i zwierząt, tam mieszka w ukryciu, zahibernowane, zamknięte w puszce.Księżyc zaś jest statkiem transportowym  przewozi dusze zmarłych ludzi z ziemi na słońce.Przez każdąpierwszą połowę miesiąca zbiera je i staje się coraz bardziej świetlisty; idzie do pełni.W drugiej połowiemiesiąca oddaje je słońcu, więc w nowiu znowu jest pusty, rozładowany.Stoi między ziemią a słońcemwypróżniony, gotowy do swojej dalszej pracy.Srebrzysty tankowiec.Słońce będzie trwać tak długo, śpiewają psalmy Nożowników, aż wyssie wszystkie cząstki światła i odda jeWłaścicielowi.Potem przepadnie, zgaśnie, rozkruszy się, a z nim Księżyc i potem połamią się harmoniezodiaku.Cała wielka skomplikowana maszyna kosmiczna zazgrzyta, stanie i w końcu rozpadnie sięz trzaskiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire