[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywarła do niego całym ciałem i wciągała głęboko w nozdrza jego zapach, podczas gdydłonie zapamiętywały dotyk jego skóry.To na pózniej, kiedy zostaną jej już tylko wspomnienia.Złożył na jej ustach pocałunek - gorący, namiętny i zachłanny, wciąż bowiem trwała walka z upływającym czasem.Chciał wypłoszyć ból z szarych oczu, delektować się wzajemną bliskością i nie spieszyć się tak jak za pierwszymrazem.Nie pamiętał, czy kiedykolwiek tak bez reszty oddał się miłosnemu uniesieniu, nawet jako niedoświadczony na-stolatek.Przy Rachel reagował gorączkowo, gwałtownie.Drżała w jego ramionach.Czuł na języku słony smak jej łez.W milczeniu poprowadził ją do łóżka.Nie wyłą-czył lampy.Pragnął obserwować każdą zmianę w wyrazie jej twarzy, kiedy będą się kochać.Zsunął dżinsy.Widząc to, zaczęła zdejmować koszulę nocną.Powstrzymał ją.- Nie! Na razie się nie rozbieraj.Liczył na to, że łatwiej zapanuje nad sobą, jeśli Rachel nie będzie leżała naga, wyczekująca.Wpadł w sidłasłodkiego dylematu: chciał patrzeć na jej twarz podczas przygotowań do miłosnego aktu i w chwili spełnienia,jednocześnie zaś wiedział, że widok obnażonego ciała odbierze mu kontrolę nad własnymi zmysłami i przyspieszybieg wydarzeń, a tego właśnie chciał uniknąć.Czuł pulsowanie w lędzwiach.Fotograficzna pamięć podsuwaławspomnienie cudownych chwil spędzonych po południu.- Dlaczego? - spytała zdyszanym głosem, kiedy leżeli już w łóżku.Gdyby nie absolutne zaufanie do Sabina, przeraziłaby się wyrazu jego twarzy.Pogładził dłonią jej piersi.Cienka bawełniana tkanina otarła się o sutki, które natychmiast dały znać o sobie.- Bo chcę starannie przygotować się do ataku.Gdziekolwiek pojawiły się ruchliwe dłonie Sabina, tamskóra mrowieniem budziła się do życia i błagała o następne pieszczoty.Czasem muskał ciało Rachel koniuszkamipalców, czasem gładził całą dłonią.I całował: usta, uszy, policzki, szyję.Wreszcie i piersi poznały ciepły, wilgotnydotyk warg.Wrażenie było tym większe, że wszystko odbywało się przez cienki bawełniany materiał.Rachelspróbowała rozpiąć guziki przy karczku, aby dać szerszy dostęp do swego ciała, lecz Sabin chwycił ją za ręce istanowczym gestem przycisnął do poduszki.- Kell! - zaprotestowała, usiłując się uwolnić, ale nie miała szans.- Co za okrutne zapędy!- Skądże - mruknął, liżąc nabrzmiały sutek.- Chcę tylko, żeby ci było dobrze.Podoba ci się?Nie mogła zaprzeczyć.Przecież widział, co się z nią dzieje.- Tak - przyznała - ale ja też chcę cię dotykać.Pozwól!- Jeszcze nie.Przy tobie czuję się jak podrostek, gotowy do odpalenia petardy w sylwestrową noc.Tym razempostaram się, żeby i tobie było dobrze.- Wtedy było mi dobrze - szepnęła i jęknęła, bowiem lewa ręka Sabina dotarła do zródła jej kobiecości.Rachel wstrzymała oddech i instynktownie uniosła biodra.- Działałem zbyt ostro, zbyt szybko.Sprawiłem ci ból.Mówił prawdę, ale Rachel spodziewała się, że tak będzie.Nie czekała długo na moment najwyższej rozkoszy.Chciała powiedzieć o tym Sabinowi, lecz słowa uwięzły jej wgardle.Zaczęła rzucać głową na poduszce.Wygięła plecy w łuk.Słodka udręka przeszła w jeszcze słodszą torturę.Ciało zalała fala rozkoszy.Nabrzmiałe piersi bolały.Sabin zrozumiał, że ten etap gry miłosnej dobiegł końca.- Spokojnie - szepnął.Rachel posłusznie znieruchomiała.Ciepła dłoń powoli sunęła w górę uda.Sabin ledwie musnął łono i przeniósłdłoń na drugie udo.Głaszcząc je, doprowadzał Rachel do szaleństwa.- Ja ci pokażę! - syknęła przez zęby, a jej głos wyrażał i grozbę, i obietnicę.Wybuchnął triumfującym śmiechem.Jak przez mgłę dotarło do niej, że pierwszy raz słyszy śmiech Sabina.- Już nie mogę się doczekać - odparł, obrzucając ją rozgorączkowanym spojrzeniem.- Jesteś gotowa, kochanie?W odpowiedzi Rachel ponagliła go, bliska ekstazy.- Jeszcze nie.Jeszcze nie.Poczekaj, złotko.Nie pozwolę, żebyś odleciała już teraz, zanim w ciebie wejdę.Ostrożnie przekręcił się na plecy, chwycił Rachel za ramiona i posadził sobie okrakiem na biodrach.- Powoli, spokojnie - poprosił półgłosem, z błyszczącymi oczami.- Spokojnie, stopniowo.- Kocham cię - szepnęła tęsknie, zamykając oczy.Połączyli się.Sabin wydał głośny okrzyk, wypchnął lędzwiew górę i zacisnął ręce na prześcieradle.- Kocham cię - powtórzyła, a on znów wydał z głębi trzewi nieartykułowany dzwięk i zaczął rytmicznie przy-ciągać jej biodra.- Rachel - jęknął, z mięśniami naprężonymi do granic możliwości.A ona przez cały czas to unosiła się, to opadała.Nadeszła wreszcie jej kolej, by poprowadzić ten dziki taniecnamiętności.Kiedy zdawało się, że szczyt rozkoszy jest blisko, zwalniała tempo.Nie czuła już bolesnej pustkiw sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]