[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Radość to była pomieszana ze łzami, lecz wielka radość w Borowcach.Radośćpoważna, nie młodzieńcza, nie marząca, lecz pomna losów tej ziemi, na którejwszystko jest chwilą, mgnieniem, błyskiem tylko.Honory został na tydzień, na dwa, bo go dziecię nie chciało puścić od siebie, aLaura nie oddawała dziecka i tak je potrafiła przywiązać, popsuć i zbałamucić,że do starego nawet dziada powracać nie chciało, ale nakazywało, by dziad tu,do Borowiec do niej przybył.W jakiej postaci dawna miłość wróciła tym dwom sercom po latach wielu, czytak świeżą, gorącą, szaloną, jak była pierwsza, czy silniejszą, choć mniej głośnąi jawną, któż to wyważyć i obliczyć potrafi? Bywały chwile, w których obojezdawali się odżywać młodością, i godziny smutku jakiegoś, jakby trwogi.Ani Honory nie śmiał się o rękę jej upomnieć, ani ona najmniejszymwspomnieniem przeszłości możliwość zbliżenia się wywołać.Jak brat i siostrabyli z sobą.Dobek w końcu z jakimś niepokojem począł się do drogi gotować,nie chciał dłużej ojca starego tak zostawiać, Laura prosiła, aby jej Lorkępowierzył.- Wez mnie i ją - rzekł Dobek cicho - ale czy zechcesz nas teraz?- A, mój Honory - odpowiedziała Laura - tę rękę biedną dawno bym ci byławyciągnęła sama, gdyby nie jedna myśl, nie jedno słowo, które mnie przeraża.-Ja bym więc miała zostać naszej miłej, ślicznej Lorce.macochą? Nie mogę!- Bądzże jej matką - odezwał się Honory.- Na samo tego imienia wspomnienie drżę i blednieję.Ja bym być miałamacochą, ją, com tego wyrazu okrucieństwa doznała i przeklęłam go? Czyż niedziwny traf albo kara boża czyni mnie właśnie, mnie samą, macochą tejdziecinie?Zaczęła Lorkę ściskać i płakać.- Nieubłagane fatum - rzekła - pomściło się w ten sposób na mnie.Nie jestże todziwne zrządzenie?Honory, zostawiwszy Lorkę, pojechał sam do chorążego.Na progu już spotkałago bura sążnista.- Ale bo też miłosierdzia nie masz! - zawołał stary.- Ja o kuli, sam jeden w tejpustce, gospodarstwo wiosenne diabli biorą, a ty jak pojechałeś tam do tychnieszczęsnych Borowiec, takeś ugrzązł.A Lorka?- Została u ciotki.- Jak to? A po cóżeś ty ją tam porzucił? A co ja tu bez tej szczebiotki pocznę? Jabez niej nie wyżyję.- Mój ojcze - całując go w rękę, odezwał się Honory - pojedziemy po nią razem.- %7łartuj zdrów.Mnie droga inna na myśli, ku mogiłkom, a ty mnie wyprawiaszw świat jak lekkiego panicza. - Jużciż choć w lektyce nieść przyszło, ojciec będziesz na moim weselu.Chorąży się aż cofnął.- Jezu miły! Wesele ci już w głowie! Wesele! Małoś pierwsze opłakał? Ano miteraz powiesz: trzeba matki dziecku! Parobczak, gdy się chce żenić, nigdy dlaczego innego, tylko że mu nie ma komu bielizny prać, a wdowiec nie dla siebie,ino dla małych dzieci! Co ci to w głowie?!- Ale, ojcze kochany.- Pewnieś jakiego szurgota napytał z fraucymeru panny Laury, bo to ty, ja cięznam, umizgus jesteś.Honory pocałował go w rękę znowu.- Mój drogi ojcze, żenię się z Laurą.- Hę? To nie może być! - złożywszy ręce, krzyknął stary.- A chyba że tak, to coinnego.Naprawdę?- Nie kłamałbym w rzeczy tak poważnej.- Spodziewam się.a skądże to znowu przyszło? - rzekł jakby do siebie.-Prawda, żeście się to znali dawniej i podobali sobie, prawda.Jednak myślałem,że Laura większych splendorów szukać sobie będzie.Chorąży pociągnął do pokoju syna, aby mu opowiadał, i milczący już rozważałtylko, cieszył się i popłakiwał.Laura napisała do wojewody, prosząc go o błogosławieństwo, a jeśliby to byćmogło, zapraszając jego, Jadwisię i kuzynów na wesele, które pierwszych dnisierpnia odbyć się miało.Zaprośmy te tylko wojewoda z córką przyjął, gdyż syni reszta rodziny rozproszoną była i różnymi pilnymi sprawami zajęta.Pierwszy tedy raz może od założenia Borowiec tak liczny zastęp gości znalazłsię w ich murach: chorąży, wojewoda ze dworem znacznym, sąsiedztwo całe.Odbyły się ślubowiny i wesele samo w towarzystwie mnogim, ale bez żadnegowystępu i wspaniałości, cicho nawet i skromnie.Idąc do ślubu, Laura przybranąw białą sukieneczkę Lorkę zabrała i, może przeciwko zwyczajowi, postawiła jąpomiędzy Honorym a sobą, jakby przyjmując za własną dziecinę, jakbyprzyznając za swoją, ażeby nienawistnego imienia macochy nie nosić, aby jejbyć prawdziwą matką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire