[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo nie wiedziaÅ‚, że to jest istotne.Natomiast zdążyÅ‚ przeczytaćakt zgonu i poznać prawdziwÄ… przyczynÄ™ Å›mierci.Diano, nabraÅ‚aÅ› mnie. Inspektor DavidprzesÅ‚aÅ‚ uÅ›miech Dianie i nie speszyÅ‚ siÄ™, kiedy ona przesÅ‚aÅ‚a mu pocaÅ‚unek. John WathezrobiÅ‚ to samo.OdnalazÅ‚em lekarza, który pół roku temu przepisaÅ‚ mu potas.PomogÅ‚a mizwolniona przez was i niesÅ‚usznie posÄ…dzona sÅ‚użąca Beatris.To ona na proÅ›bÄ™ Johna Wathe azamówiÅ‚a strzykawki.Starszy pan sam przygotowaÅ‚ siÄ™ na najgorsze.WiedziaÅ‚, co go czeka.Mam nadziejÄ™, że dalsze wyjaÅ›nienia znajdziemy tutaj. My już znamy treść testamentu, ale chcemy, żebyÅ› ty również, Davidzie, wysÅ‚uchaÅ‚, comiaÅ‚ do powiedzenia dziadek, szczególnie teraz, kiedy prawie należysz do rodziny!Notariusz naÅ‚ożyÅ‚ okulary i zaczÄ…Å‚ czytać..i dlatego postanowiÅ‚em was sprawdzić.Wszyscy mi odmówiliÅ›cie, z czego byÅ‚emniezadowolony, ale szanujÄ™ wasze decyzje i cieszÄ™ siÄ™, że wychowaÅ‚em swojÄ… córkÄ™ na czÅ‚owiekagodnego najwyższego szacunku.Niestety nie mam pewnoÅ›ci, czy z moich pieniÄ™dzy zrobiciewÅ‚aÅ›ciwy użytek.Kris nie sÅ‚uchaÅ‚ moich rad, również Peter i Diana wiedzÄ… lepiej, co dla nichdobre.Diana nie może zapomnieć o czÅ‚owieku niewartym jej jednej Å‚zy, Peter odrzuca kobietÄ™,która jest wartoÅ›ciowa i dobra.Kris myÅ›li, że panna Pilar może przewyższyć dobrociÄ… mojÄ…córkÄ™.Niech przekonajÄ… siÄ™ zatem wszyscy, jakimi sÄ… ludzmi.Niech nie moje rady, ale trudna dla nich sytuacja wyzwoli to, co najlepsze.MajÄ…tek mójprzekazujÄ™ wszystkim tym, którzy w sytuacji zagrożenia bÄ™dÄ… w stanie zrobić coÅ› dla drugiegoczÅ‚owieka.Tym, którzy nie okażą siÄ™ egoistami i bÄ™dÄ… umieli przedÅ‚ożyć interes cudzy nadwÅ‚asny.Kocham was.Diana pÅ‚akaÅ‚a, Kathy ocieraÅ‚a oczy, mężczyzni również byli poruszeni.Notariusz odÅ‚ożyÅ‚ okulary. ZaprosiÅ‚em pana zwróciÅ‚ siÄ™ do inspektora Davida na proÅ›bÄ™ Diany i przyabsolutnie jednomyÅ›lnej decyzji rodziny Childhoodów, ponieważ musimy dbać o uczciwewykonanie ostatniej woli zmarÅ‚ego.Diana opowiedziaÅ‚a, że chciaÅ‚ pan, wierzÄ…c przez moment wjej winÄ™, uchronić jÄ…, nie baczÄ…c na konsekwencje.Dlatego należna panu część wynosi.Suma, którÄ… wymieniÅ‚ notariusz, na chwilkÄ™ zamroczyÅ‚a Davida.A potem poczuÅ‚ ramionaDiany wokół swojej szyi i wiedziaÅ‚, że miÅ‚ość jest ważniejsza niż pieniÄ…dze i silniejsza niżśmierć.Pozwól mi odejśćWIECZÓRMarta patrzy na łóżko, a potem rozkÅ‚ada lniany obrusik na nocnej szafce.SpÅ‚ywa doziemi i otula niezgrabny mebel.Na lampkÄ™ narzuca weÅ‚nianÄ… chustkÄ™ w czerwone róże.ZwiatÅ‚oumyka z kÄ…tów i przykuca koÅ‚o niej.Półmrok obejmuje patchwork w kolorowe pasy, rozsypanena poduszce jasne wÅ‚osy Iwony, jej przymkniÄ™te powieki, szczupÅ‚Ä… postać.Marta patrzy należącÄ… kobietÄ™.Potem przenosi wzrok na kilim nad łóżkiem.Delikatne owoce jarzÄ™bina lubkalina z lewej strony, liÅ›cie i drobne brÄ…zowe gaÅ‚Ä…zki z prawej.Iwona leży spokojnie.ZaciÅ›niÄ™te mocno powieki drgajÄ… leciutko.Marta schyla siÄ™ dotorby i wyjmuje butelkÄ™ szampana, dwa krysztaÅ‚owe kieliszki, popielniczkÄ™.W jej dÅ‚oniachdzwiÄ™czy delikatnie szkÅ‚o.Iwona porusza siÄ™. Jeszcze nie otwieraj, jeszcze nie.Poczekaj, bÄ…dz cierpliwa, jeszcze tylko. Martajest czujna. Już? Iwona z zamkniÄ™tymi ciÄ…gÅ‚e oczyma zwraca twarz w kierunku Marty. Nie podglÄ…daj! Marta kÅ‚adzie rÄ™kÄ™ na oczach Iwony.Patrzy na jej jasnÄ… twarz,delikatny makijaż, w tym półmroku Iwona wydaje siÄ™ dużo mÅ‚odsza, wyglÄ…da na dobrzeutrzymanÄ… trzydziestkÄ™, a przecież ma czterdzieÅ›ci lat.Marta nie cofa rÄ™ki podnosi drugÄ…dÅ‚oniÄ… wazonik z bukiecikiem kwiatów, i ustawia obok lampki.Kwiaty pochÅ‚aniajÄ… i tak dośćnikÅ‚e Å›wiatÅ‚o lampki, szerokim cieniem przechodzÄ… na Å›cianÄ™ i tam rozkÅ‚adajÄ… siÄ™ wygodnie,moszczÄ… miÄ™dzy sufitem a krzesÅ‚em.Marta schyla siÄ™ raz jeszcze, niebieski dywanik zrobiÅ‚ siÄ™teraz prawie granatowy, gmera rÄ™kÄ… w torbie w poszukiwaniu magnetofonu.SprzÄ™t jest malutki,srebrny, kaseta wchodzi gÅ‚adko.Marta omija szafkÄ™ i szuka kontaktu. Nie patrz, proszÄ™, wytrzymaj jeszcze chwilÄ™.Iwona kiwa potakujÄ…co gÅ‚owÄ…, jej jasne wÅ‚osy, rozpuszczone wÅ‚osy koloru miodu drżą, alekko pomalowane usta uÅ›miechajÄ… siÄ™. SÅ‚yszaÅ‚am!Marta odwraca siÄ™, z magnetofonu pÅ‚ynie cichutka muzyka. Nic nie sÅ‚yszaÅ‚aÅ›!Iwona otwiera oczy, chwyta MartÄ™ za spódnicÄ™ jak kapryÅ›ne dziecko, podnosi siÄ™ naÅ‚okciach, sukienka z dÅ‚ugim suwakiem opina jej siÄ™ na piersiach.Iwona wyglÄ…da jak przebudzonaze snu królewna.PociÄ…ga mocno za prostÄ… spódnicÄ™ Marty. JesteÅ› naprawdÄ™ wielka! Chodz, to ciÄ™ ucaÅ‚ujÄ™!Marta zgrabnie siÄ™ odsuwa, patrzy na niÄ… uważnie, a potem mówi: Daj spokój, tylko bez czuÅ‚oÅ›ci, bo jak nas ktoÅ› nakryje. Och, nie zapominaj, że jesteÅ›my dorosÅ‚e. Iwona podciÄ…ga nogi, obejmuje rÄ™kamiszczupÅ‚e Å‚ydki, opiera gÅ‚owÄ™ na kolanach i rozglÄ…da siÄ™, jakby ten pokój widziaÅ‚a pierwszy raz wżyciu.Zapada cisza, Marta czuje, jak jej ciaÅ‚o lekko siÄ™ napina, brzuch i nogi, ramiona, Iwonapatrzy i milczy, lekko gÅ‚aszcze patchwork, a Marcie wydaje siÄ™, że już nie wytrzyma dÅ‚użej tejciszy, zaraz jej brzuch zacznie burczeć, jak w czasach dzieciÅ„stwa, kiedy przynosiÅ‚a dwójÄ™ i napytanie co w szkole pierwszy odpowiadaÅ‚ jej brzuch.Trzeba udawać obojÄ™tność, nic za szybko.Ale milczenie przedÅ‚uża siÄ™ niebezpiecznie, wiÄ™c Marta wsuwa nogÄ… torbÄ™ pod łóżko i obojÄ™tnymtonem pyta: No i jak?Iwona dotyka delikatnym gestem kilimu, czuÅ‚ym gestem rozpoznania. Normalnie! Normalnie! A potem oddycha z ulgÄ… i odchyla gÅ‚owÄ™ do tyÅ‚u.Normalnie powtarza raz jeszcze, jakby siÄ™ chciaÅ‚a upewnić, że to wszystko prawda.NapiÄ™cie Marty spÅ‚ywa w dół, przez szary sweter i granatowÄ… spódnicÄ™, prosto w szarepółbuty na pÅ‚askim obcasie.Jej gÅ‚os jest obojÄ™tny, kiedy mówi: No to dziÄ™ki Bogu.Teraz obie milczÄ…, nagle skrÄ™powane swojÄ… obecnoÅ›ciÄ…, Iwona pierwsza przesuwa siÄ™ wstronÄ™ wezgÅ‚owia, poprawia kolorowÄ… poduszkÄ™, opiera jÄ… o metal łóżka i daje znak Marcie, żebyusiadÅ‚a.Marta siada na brzegu łóżka, a wtedy Iwona gorÄ…czkowo zaczyna szukać czegoÅ›.KlepienarzutÄ™ dÅ‚oniÄ…, zaglÄ…da pod poduszkÄ™, wreszcie tonem, w którym jest kropla pretensji, mówi: Tu gdzieÅ› miaÅ‚am zegarek!Marta zrywa siÄ™, czegoÅ› nie dopatrzyÅ‚a, zegarka nie ma ani na stoliczku nocnym, ani nałóżku, znowu ten cholerny moment paniki, zanim rÄ™ka powÄ™druje do szarego swetra, kieszeÅ„ jestlekko rozepchana.Srebrna bÅ‚yskotka koÅ‚ysze siÄ™ wreszcie w jej dÅ‚oni.Do cieni kwiatów doÅ‚Ä…czacieÅ„ zegarka, jest olbrzymi, wÄ…ski, przecina kwiaty jak kosa.RÄ™ce kobiet spotykajÄ… siÄ™ paznokcie Iwony, pomalowane Å‚ososiowym lakierem, stukajÄ… o srebro.Marta cofa swojÄ… dÅ‚oÅ„,palce z krótko obciÄ™tymi paznokciami, i natychmiast siÄ™ tÅ‚umaczy: SchowaÅ‚am przecież, tak jak chciaÅ‚aÅ›, żeby nic.Ale Iwona zakÅ‚ada zegarek na rÄ™kÄ™ i przerywa jej w pół sÅ‚owa: Przecież muszÄ™ wiedzieć, która godzina! Jej gÅ‚os jest lekko zirytowany.Marta pamiÄ™ta ukÅ‚ad drobnych strzaÅ‚ek na tarczy. Siedem po.Iwona ma kÅ‚opot z miniaturowym zameczkiem. A wiÄ™c odliczam siedem!Marta wzrusza ramionami. Jasne.Iwona Å›mieje siÄ™, jakby udaÅ‚ jej siÄ™ dobry dowcip. Siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa jeden, start!I Marta Å‚apie w lot, o co chodzi, jej drobne, nieprzyozdobione palce siÄ™ prostujÄ….Nie musiich zaciskać. Uhm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]