[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy mnie zapomni& przy mnie się odnajdzie& ze mną& itd.67 Krzyś i Grzesiek nie zgadzali się z nami.Ale przypomnę, że jeden ma czerwony samochód, adrugi nissana.Może się poczuli urażeni.Ten Grzesiek wstrętny, co chciał mnie zdenerwować,uświadomił mi tylko tyle, że należy z zadumą pochylić głowę nad dziewczynką całującą płaza,której wgrywa się jak na twardy dysk przyszły scenariusz jej poczynań.Ona niewinna.Nierzucę się na te biedne stworzenia wodno-lądowe z nienawiścią.Mają takie samo prawo do życiajak ja.Ale nie dam sobie zamydlić oczu.%7łaba jest żabą i żabą pozostanie.Owszem, kilka etapówrozwoju przechodzi, ale od kijanki do monarchii daleko.Odarte ze złudzeń, musimy spojrzećprawdzie w oczy i porzucić całowanie zimnokrwistych.To znaczy ja, nie Ula, bo ona ma do-brego męża.Cóż za ulga.Miejsce żab jest na łąkach.A ja, być może, spotkałam mężczyznę bez zielonejzimnej skórki.Bez ukrytego królewicza w środku.A co z resztą świata i innymi dziewczynka-mi? I co jest lepsze właściwie: całowanie żaby czy całowanie królewicza? A jeśli królewicz,jak w przypadku mojego Eksia, okaże się ropuchem?Takie to miłe popołudnie spędziliśmy u mnie w domu.I to niech Grzesiek się buja.Lusterko też mi coś!***Z powodu wiosny chyba zatraciłam nieco poczucie rzeczywistości.W drodze powrotnej ro-bię porządne zakupy.Pomarańczki  dwa kilo, mandarynki, jabłuszka, chleb pyszny baltonowski,masełeńko świeżuchne, serek brie i camembert, i mozzarella, i edamski, i dwa kilogramy ziem-niaków, i sałata, i buraczki, i pekińska.Lodówka wymieciona do czysta, jeszcze zatrzymujęsię w mięsnym, a na samym dworcu, w  Remie , kupuję cztery soki i dwa wina białe, bo Ulaz Krzysiem przyjdą wieczorem.Z  Remy już nie mogę wyjść.Oddaję przy kasie dwa słoiki zeszparagami, ale przypominam sobie, że nie mam cukru.Jest tego ze dwadzieścia sześć kilo.Ledwo doczołguję się do kolejki.W przejściu do stacji na tym cholernym Dworcu Centralnym w centrum Europy stoi paruagresywnych facetów.Chyba są naćpani.Moje ręce już ciągną się za mną, czy ja zwariowałam,żeby tak daleko mieszkać? Do kolejki chyba nie dojdę, bo się boję.Grupka ludzi stoi przykasach i próbuje interweniować.To znaczy krzyczą na kasjerkę.Szlag mnie trafia.Wydaje mi się, że podwijam ręce, żeby się tak nie brudziły, zakupy ważąjuż pięćdziesiąt kilo, i ostro pytam, gdzie jest policja.Policja jest na posterunku przy peronach.Nikt się nie kwapi, więc padło na mnie.Torby wyrywają mi ręce ze stawów.Przystaję co chwilę ina pewno na ten pociąg nie zdążę.Wreszcie docieram do posterunku.Grube metalowe drzwi zamknięte.Pukam.Nic.Walę.Nic.Walę z całej siły.Nic.Odstawiam torby  jedna nie wytrzymuje  ta z sokami.Szukamkluczy i tymi kluczami walę jeszcze mocniej.Drzwi się uchylają.Soki wytaczają się z pękniętejtorby.Przez szparkę i wewnętrzną kratę widzę młodziutkiego policjanta.Przerażony.Grzeczniepytam, czy może by ze mną się udał na dworzec WKD, bo ktoś rozrabia.Patrzy na mnie bezrad-nie.Jemu się wydaje, że ja rozrabiam.68  Ale nas jest tu trzech.Ja nie mogę, a kolegów nie ma. A mogę wiedzieć, gdzie są?  warczę. No, na bójce.Wkładam soki do siatki z camembertem, kapustą pekińską, serem żółtym, pomarańczami,serem edamskim i ziemniakami.Mój instynkt społeczny wyraznie zanika.Mam wrażenie, żeręce i tak zostały przy posterunku.Pociągu nie ma, ludzi nie ma, naćpanych nie ma.Czekam następną godzinę.Przy wsiadaniudo kolejki pęka druga siatka.Ktoś mi pomaga zebrać ziemniaki, kapustę, pomarańcze itd.Zde-jmuję kurtkę i ładuję to wszystko do kurtki, wiążę rękawy, żeby się nie wysypało.Teraz wyglądamjak kobieta z głębokiej wsi w początkach komunizmu.Brakuje mi kartonowej brązowej wal-izeczki przewiązanej sznurkiem.I dużego kartonu z żywymi kurczątkami.%7łółtymi.Ledwo wchodzę do domu  telefon.Rzucam w sionce siaty oraz kurtkę z zakupami.Ziem-niaki i pomarańcze się wysypują.Zgadnijcie, kto dzwoni.Nie mama i nie tata.On.Czy dalej oczy mam takie świetliste i ustatakie spragnione.%7łe nie sądził, że go coś takiego jeszcze spotka w życiu.Liczy godziny donaszego spotkania w przyszłą środę.%7łycie jest piękne.Wracam do sionki.Borys, Mietek i Zaraz dobrały się do mięska.Odkrawam im po kawałku wołowiny.Niechmają! Zrobię sobie herbatę i zapalę.Niech mam.Odpiszę na listy, a potem zajmę się szukaniemodpowiedzi na pytania, co z randką w wieku dojrzałym.Córki Uli mają pisma kobiece.I młodzieżowe.Przecież Ja w ogóle nie wiem, co się teraz nosi oraz jak się człowiek powinienzachowywać.I odpiszę Niebieskiemu, niech ma.Potem.Teraz się wezmę do innych listów. Stroskany ojciecDroga Pani,pisze do pani stroskany ojciec.Moja córka w zeszłym roku nie zdała matury.Teraz wymyśliłajakieś kursy, a ja nie mogę spać po nocach i odezwały mi się wrzody.Nie zdaje sobie sprawy, żeczłowiek bez papieru nic nie znaczy.Ona musi pójść na studia  a nie wymyślać jakieś innerzeczy.Są przecież kursy szybkiego uczenia się  próbowałem grozbą i prośbą zmusić ją donauki.Nic nie przynosi efektu.Oho, następny uzależniony rodzic.Drogi Panie,pragnę pana uspokoić, córka może nauczyć się uczenia  ale zmiana i chęć zmiany zależyod nas samych.Pozwalam sobie uczciwie odpowiedzieć na list pana i mam nadzieję, że niewezmie mi pan tego za złe.Z listu wynika, że jest pan bardzo emocjonalnie związany z córką, jejsukcesami i porażkami, troszczy się pan o nią, martwi  co prawda trochę pan ochłonął po jejmaturze, ale coś nie daje panu spokoju i odbiera chęć do pracy, nie pozwala normalnie żyći funkcjonować.Pozwoliłam sobie zacytować pańskie słowa, bo są one chyba najważniejszew liście.Rozumiem pana jako matka przyszłej maturzystki&O Boże! To za moment! Za chwilę.Czy Tosia już się uczy do matury? Zostały tylko trzy lata!& że martwi się pan maturą córki.Ale są pewne rzeczy, nad którymi warto się zastanowić, żeby ułatwić sobie życie i nie utrud-niać córce życia&Córka jest osobą dorosłą.Może jeszcze nie tak, jak by pan chciał, może emocjonalnie jestjeszcze dzieckiem, ale skończyła osiemnaście lat, jeśliby chciała wyjść za mąż, nie musi miećpana zgody, może głosować, iść do pracy, odejść z domu itd.Ja natomiast odnoszę wrażenie,że w pana myślach i trosce jest ona małą dziewczynką, niezdolną do podejmowania decyzjii ponoszenia konsekwencji.Niech jej pan pozwoli żyć! Niezdanie matury to nie koniec świata 70 ale końcem świata może być chęć przejmowania kontroli nad życiem i postępowaniem naszegodorosłego dziecka.Chęć przeżywania jej problemów i kierowania jej zachowaniem tak, jakbyciągle była pięcioletnią dziewczynką.Psychologia i życie uczą nas, że wpływ na nasze dziecikończy się koło ich piętnastego roku życia.Potem można je tylko wspierać i kochać, pozwalającna błędy i na to, żeby za te błędy płaciły.Możemy również jeszcze dawać przykład, ale to innahistoria.Pana napięcie związane z jej porażką jest wystarczająco duże.Niezdana matura niejest końcem świata.Może to jedyny objaw buntu, na jaki sobie mogła pozwolić  choćby nieświa-domie? Może to wynik trudnej matury, przypadku, podwinięcia nogi, wreszcie  zaniedbania?Nie pańskiego, tylko pańskiej córki Nie szkodzi.Niech Jej pan pozwoli na błędy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire