[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stąpała niepewnie.Gdyby chociaż miała świecę lub pochodnię!Matko, myślała.Matko, spójrz teraz na swą córkę.Zawsze byłaś dla mnie taka dobra.Dlaczego musiałaś umrzeć tak młodo? Dlaczego najpierw odchodzą ci dobrzy, a mniejwartościowi zostają?Kiedy opuściła dwór Elistrand i skierowała się ku kościołowi, znów była Hildą córkąhycla, znów sama przeciwko całemu światu, bez przyjaciół.Teraz czuła się samotna bardziej niż kiedykolwiek. Mattias nie przyszedł, nie powstrzymał biegu wydarzeń.A ona mu tak bezgranicznieufała! Wierzyła, że bardzo by się rozgniewał, nie pozwolił, by narażała się na takieniebezpieczeństwo.Ale on nic nie zrobił! Może jeszcze nie wiedział?Już musiała minąć pierwszego ze swych strażników.Gdzie mógł być następny? Jakaodległość ich dzieliła? Gdyby mogli dać jej choć maleńki znak! A jeżeli ich tu nie ma? Jeślinie ma nikogo wzdłuż całej drogi?Przez takie myśli omal nie wpadła w panikę.Wyobraziła sobie całą długą drogę aż dolasu.I nikogo, nikogusieńko.Tylko ona i.Cały plan opierał się na założeniu, że pochwycą człowieka.A jeśli to nie byłczłowiek?W jakim tempie potoczą się wówczas wydarzenia? Czy strażnicy odważą się wyjść zukrycia? Czy nie zaczną uciekać?Srebrna kula? A jeśli nie trafią tą jedną kulą, którą mają? Jeśli nie będą strzelać wobawie, że spudłują? Nie, to mało prawdopodobne! Usiłowała zapanować nad myślami.Bezwiednie zatrzymała się na wąskiej ścieżce.Jeszcze nie było za pózno, by zawrócić.Ale ci wszyscy mężczyzni, którzy leżą wzdłuż drogi.Czy mają tkwić tak przez całąnoc i czekać na nią na próżno?Ruszyła przed siebie.Kościół już niedaleko.Czy naprawdę postawili pastora na posterunku? Powątpiewała.Nowy pastor nie był ani szczególnie uczynny, ani bezinteresowny, miał zbyt wysokiemniemanie o sobie i swojej godności.Na pewno nie zgodził się stać na straży przez caływieczór.Mur cmentarny.Pospiesznie przemknęła wzdłuż niego, zerkając ukradkiem nacmentarz.Czy tam przypadkiem ktoś nie stoi?Serce zaczęło uderzać jej szybciej.Nie, to tylko nagrobek.Najgorsze, że nawet jeżeli dostrzeże któregoś ze strażników stojących wzdłuż drogi,wcale nie będzie spokojniejsza.Nie może przecież wiedzieć, czy to opiekun, czy też ktoś, ktonie życzy jej dobrze.Kaleb powiedział, że cała wieś zna już jej zamiary.Musiał więc znać je takżezbrodniarz.Minęła kościół.Pierwszy odcinek za nią, ale ten był najłatwiejszy. Daleko stąd Eli i Gabriella siedziały w cudownym, ciepłym domu, za zamkniętymidrzwiami.Nikt nie mógł się do nich wedrzeć.Gdyby mogła być z nimi!Szła kościelną aleją.Po obu stronach rosły wielkie drzewa o pniach tak grubych, żemógł się za nimi ukryć człowiek.A jeśli coś skoczy na nią z góry?Uśmiechnęła się lekko.Przecież wilki nie chodzą po drzewach.No tak, zwyczajne wilki nie.Przyspieszyła kroku.Za każdym drzewem, za każdym drzewem, powtarzała wmyślach.Za każdym drzewem może ktoś stać.Po obu stronach alei rozciągały się rozległe, otwarte pola.Ale coś, co porusza sięskokami, mogło szybko przebyć równinę.Czy w alei nie powinien ktoś czuwać? Może zapomnieli?Nareszcie jest na gościńcu.Dzięki ci, dobry Boże! Ale najgorsze jeszcze przede mną.Miej mnie w swej opiece!Wiedziała, że w miejscu, gdzie bierze początek rów biegnący między polami żyta, jestkolejny posterunek, dlatego przeszła tamtędy spokojnie.A jeżeli strażnika tu nie było?Nie, nie może teraz dopuszczać do siebie takich myśli.Kiedy przebyła trudny odcinek przy kościele, opanowała się nieco.Była jak statek,który wypłynął na spokojniejsze wody.W pobliżu ktoś nad nią czuwał, przynajmniej takąmiała nadzieję, a teren sprawił, że widoczność była lepsza.Wioska wydawała się taka spokojna.Wszyscy siedzieli w domach, była przecieżpełnia.Co, na litość boską, ona robi tutaj o tej porze? Dlaczego nie siedzi w ciepłym,przytulnym Elistrand, gawędząc z Eli i Gabriellą?Sierpniowy wieczór był chłodny, ale nie z tego powodu drżała na całym ciele iszczękała zębami.Niedługo minie już rozstaje.Gdyby chociaż mogła zawołać strażnika, leżącego przy drodze, dostrzec jakikolwiekznak! Nie, nie wolno jej uczynić nic takiego!Teraz czeka ją upiorny kawałek wzdłuż rowu między wysokimi łanami zboża.Z żytaw każdej chwili może coś wyskoczyć.Nikt nie zdoła na czas powstrzymać potwora o ludzkimczy zwierzęcym obliczu.Ale tu właśnie miało czuwać wielu mężczyzn.Na razie nie zauważyła ani jednego.Najbardziej przerażała ją myśl, że w ogóle mogło nie być tu nikogo. Ale przecież obiecali, na pewno więc tu są.Niedaleko.Pocieszała się jak mogła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire