[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ma ruszyć w drogę natychmiast po załadowaniu - polecił Mac.- Do jaskiń?- No, a gdzie?Mac doprowadził Sabrinę, nie szczędząc jej po drodze szturchańców, do najbliższegojeepa i posadził za kierownicą.- Jaskinie? - mruknęła w zamyśleniu, wyprowadzając wóz z parkingu na drogę.- Na to wygląda.Tak czy owak, to nasza jedyna wskazówka.Musimy teraz wsiąść naogon samochodowi dostawczemu i jechać za nim, a mamy tylko ten jeden pojazd.Ponieważ samgo potrzebuję, nie bardzo wiem, jak sobie poradzimy.Minęli zakręt i Mac dostrzegł w oddali pomalowany w czerwone i białe pasy szlabanprzegradzający drogę.Przy jego obciążonym przeciwwagą końcu przechadzał się leniwiepartyzant.- Cholera - zaklął McCafferty - tego się obawiałem.Musimy zabrać po drodze BertaCooligana, a chciałem, żeby wszyscy w zamku myśleli, że jedziemy prosto do jaskiń.- Co teraz zrobisz?- To, co trzeba.Gdy zbliżyli się do szlabanu, skinął na nią, żeby się zatrzymała, i wysiadł z jeepa wmomencie, kiedy wartownik zaczynał naciskać na ołowianą przeciwwagę.- Mówisz po angielsku? - spytał partyzanta.- Trochę - odparł niepewnie mężczyzna.Mac wycelował palec w pierś partyzanta, a potem wskazał na zamek.- Ty wracać tam - poinstruował go.Jugosłowianin pokiwał ochoczo głową, przewiesił karabin przez ramię i odwrócił się,żeby odmaszerować.W tym momencie McCafferty otoczył jego szyję ramieniem i wbił mu wplecy nóż Ahmeda Fayeeda.Wartownik osunął się na ziemię nie wydając z siebie głosu i Macściągnął go w dół zbocza, gdzie wtoczył ciało w kępę krzaków.- Co teraz? - spytała Sabrina.McCafferty otarł nóż i powiedział:- Przypomniało mi się właśnie, że mamy więcej niż jeden pojazd.- No jasne - wtrąciła z podnieceniem Sabrina.- Bert odjechał przecież na motocyklu.Mac skinął głową.- Ty bierzesz jeepa i jedziesz za samochodem dostawczym, a ja odnajdę motocykl inawiążę kontakt z Philpottem.- A dlaczego nie na odwrót? - spytała.- Ja mniej bym się rzucała w oczy na motocyklu iw kasku ochronnym na głowie, a panu Philpottowi wygodniej byłoby w jeepie.McCafferty potrząsnął z podziwem głową.- Mogłem się tego spodziewać - powiedział.- Podejrzewam, że byłaś mistrzem szkołyśredniej w motocrossie?- Niezupełnie - mrugnęła do niego Sabrina - ale nakłoniłam tego mistrza, żeby mnienauczył prowadzić.Przeczesali kwadratami miejsce, gdzie Mac spodziewał się znalezć motocykl, i pierwszanatknęła się na niego Sabrina.- Jest cały - wykrzyknęła tryumfalnie, stawiając maszynę na koła i wskakując na starter.-I co więcej, na chodzie.- Podprowadzili hondę do drogi i ukryli się razem z nią za kępą drzew.Po chwili do ich uszu doleciał warkot silnika zbliżającego się pojazdu.Sabrina dosiadła hondy izapuściła silnik, podczas gdy Mac przytrzymywał motocykl, żeby stał prosto.Minął ich jeep z rozchwianym, zabezpieczonym linami ładunkiem.Sabrina policzyła dodziesięciu, dodała gazu i wypadła z rykiem silnika na drogę.Miała u pasa krótkofalówkęMcCafferty ego i liczyła, że Bert Cooligan, który usadowił się w wysokich partiach góry,odbierze jej meldunek, kiedy zlokalizuje nową kryjówkę Smitha.Nie zdołała jednak znalezćkasku ochronnego.McCafferty wrócił na górę do Cooligana i przedstawił mu szczegóły planu.Ustalili, żejak tylko powietrze stanie się czyste, Bert powinien wrócić do zamku i czekać tam na wiadomośćod Sabriny.Mac uzbroił agenta w karabin zabitego wartownika.- Sabrina też ma broń? - spytał Cooligan zatroskanym głosem.Mac zawahał się, ale zaraz skinął głową.- Ten Arab, Ahmed, usiłował ją zgwałcić.Zdołałem mu w tym przeszkodzić, alemusiałem go zabić.Sabrina ma jego pistolet maszynowy.W dolinie mam więcej broni i zabioręją stamtąd, kiedy wyjdę na spotkanie Philpottowi.Będziemy małą, regularną armią, co?Cooligan uśmiechnął się i życzył szczęścia McCafferty emu, który odchodził, żebyzjechać jeepem ze wzgórza do wioski.Agent tajnych służb przysiadł na piętach, podpierając siękolbą trzymanego przed sobą karabinu, i spojrzał na wciąż zajęty zamek skąpany wbursztynowym blasku popołudniowego słońca.Usadowił się wygodnie, by czekać.Szlak wiódł z gór do miasta Knin, gdzie zbiegały się cztery główne drogi.Sabrinatrzymała się w zapewniającej dobrą widoczność odległości za jeepem ze strażnikami do czasu,kiedy wjechali na nadbrzeżną równinę Hrvatska.Sądziła, że jeep kieruje się może na kurortSzybenik, ale od Kninu samochód skręcił w drogę drugiej kategorii na Benkovac, czyli w stronęwybrzeża, a potem kluczył labiryntem polnych dróg, by dotrzeć w końcu do miejsca, którewedług jej oceny dzieliło jakieś dwadzieścia, dwadzieścia pięć kilometrów od zamku i okołodziesięciu od brzegu morza.Co więcej, otaczała ją znowu kraina wzgórz, chociaż daleko im byłodo Alp Dynarskich.Musiała teraz bardziej uważać, bo, praktycznie rzecz biorąc, drogę mieli tylko dla siebie.Na szczęście wiła się tak samo, jak szlak wiodący do zamku, mogła więc kryć się za zakrętami, apotem dopędzać sprintem oddalającego się jeepa.Ze słońca pozostał już tylko gorejący łuk nazachodzie i Sabrina modliła się w duchu, by dotarli do jaskiń przed zapadnięciem zmroku.Jeep zaczął zwalniać, zjechała więc hondą ze szlaku pod osłonę rozsianych tu i ówdziegłazów.Jeep skręcił w prawo i zaczął się piąć pod kamieniste zbocze.Sabrina przeniosła wzrokwyżej i ujrzała tam okratowaną bramę przed ogromną betonową skarpą.Jeep zatrzymał się przedbramą i od razu zmaterializował się przy nim uzbrojony partyzant, by sprawdzić przybyszów.Zabetonową płytą Sabrina dostrzegła ciemne wejście do jaskini.Oparła hondę o głaz i wdrapała się ukosem na stok tak, aby zakończyć wspinaczkę nadwejściem do jaskini
[ Pobierz całość w formacie PDF ]