[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym każdy, kto posiadał dar magiczny,patrząc na przemieńca, odnosił wrażenie, że na wyglądczłowieka nakłada się jeszcze jedna postać, rozmyta i nieja-sna.- Dzień dobry, lare Tyen - uśmiechnął się przemie-niec.Odruchowo zarejestrowałam, że uśmiech miał czarujący.- Dzień dobry, laro.- zawiesiłam znacząco głos.- Raen kae Oron - przedstawił się obcy z lekkimukłonem.Oron.Oron.chyba Ryś.Nic więcej nie zdołałam sobieprzypomnieć.Zwierzołaki były poddanymi królestwa Erolod kilkuset lat, ale nieszczególnie interesowałam się tymnarodem.- Zapoznałem się z raportem laro Roua i postanowi-łem najpierw pomówić z panią, lare - rzekł laro Oron, przy-glądając mi się badawczo.- Jestem gotowa odpowiedzieć na wszystkie pańskiepytania - odparłam.Laro Stefan szybko się uwinął.I jaka błyskawiczna re-akcja na raport.Dziwne.- Pozwoli pani, że usiądę, lare Tyen? Zapowiada siędługa rozmowa - uśmiechnął się nieludz.(Bogowie, za cozsyłacie na mnie tylu nieludzi naraz?!) - Proszę bardzo, laro - odparłam uprzejmie, czującprzez skórę jakiś podstęp.Miałam ogromną ochotę wyrzu-cić obcego za drzwi, ale to nie byłoby rozsądne.- Zastanawia mnie jedna rzecz.%7łe też starczyło paniśmiałości na ukrywanie Aenów? - zapytał śledczy ze szcze-rym zainteresowaniem.- Zwykle kobiety, zwłaszcza ludz-kie, nie lubią tak ryzykować.- O czym pan mówi? - Uniosłam brwi w udawanymzdumieniu.- Co najdziwniejsze, nawet nie mógłbym zarzucićpani kłamstwa - przemieniec zignorował moje pytanie.-Przy okazji, czy pani wie, że zupełnie nie pachnie paniemocjami?- Nie rozumiem.- Zarówno jego słowa, jak i poja-wienie się w moim gabinecie były dla mnie autentycznymzaskoczeniem.- Zwykle każda żywa istota zmienia swój zapach wzależności od emocji.My, przemieńcy, mamy doskonaływęch, potrafimy rozpoznać po zapachu dowolne uczucie:strach, gniew, zdenerwowanie, nawet zakochanie.A panizapach to tylko zapach ciała.Innymi słowy, pachnie panijak trup.- To grozba? - spytałam drwiąco.- Jedynie konstatacja faktu.- Mój rozmówca wzru-szył ramionami.- Gdy człowiek kłamie, denerwuje się, awtedy jego zapach ulega zmianie.Pani kłamie w żywe oczyi jednocześnie pachnie tak, jakby nie odczuwała pani niepo-koju.- Może dlatego, że mówię prawdę? - Zatrzepotałamniewinnie rzęsami.- A może dlatego, że jestem święcieprzekonana o własnej słuszności?- Bzdura.Zbyt dobrze zna pani kahe i jest pani zbytwnikliwym śledczym, żeby nie podejrzewać, kogo ma pani w ręku.Zdążyłem zapoznać się z pani biografią, lare.Ponadto ja również wiem o południowcach wystarczającodużo, by mieć pewność, że tylko Aenowie mają lilioweoczy.Pozwoliłam sobie na okazanie zdumienia.- Nie wiedziała pani o tym? Niechże pani da spokój,lare Rinnelis, przecież wie pani o kahe wszystko, co tylkomożna i czego nie można.Liliowe oczy są oznaką nieczy-stej krwi.Założycielka Domu Erris, Ajlis, poślubiła elfa iwszyscy potomkowie po dziś dzień dziedziczą po nim koloroczu.- Pańska wiedza jest porażająca, laro, ale co to mawspólnego z naszą sprawą?Zdążyłam się już zorientować, co się dzieje, a teraz pró-bowałam ocenić, czym mi to może grozić.- W czasie zatrzymania tworzy się opis wyglądu i ob-raz zostaje magicznie utrwalony.Pozwoliłem sobie przeja-wić ciekawość - odrzekł laro Oron.To wiele wyjaśniało.I wróżyło spore kłopoty.- Przy okazji, czy pani wie, że stosowanie magicz-nych środków ochrony mieszkania jest nielegalne? - spo-sępniał śledczy.- Moi ludzie ucierpieli.Tu już pozwoliłam sobie na złośliwy uśmiech.- Po pierwsze, podobne systemy ochrony są oficjal-nie dozwolone już od miesiąca.Po drugie, mój system zo-stał zarejestrowany - zgodnie z ustawą administracyjną -natychmiast po jego stworzeniu.Po trzecie, wejść domieszkania śledczego można wyłącznie za jego zgodą, na-wet wtedy, gdy toczy się przeciwko niemu dochodzenie.Nie można tego zrobić bez wiedzy i obecności właściciela.Innymi słowy, stan zdrowia pańskich ludzi jest mi głębokoobojętny, nie mówiąc już o tym, że daje mi to poważnypowód do złożenia protestu. - Niesamowite! - prychnął laro Oron.- W dodatkucechuje panią wyjątkowa bezczelność, lare Tyen.Jestemzachwycony.- Pochlebia mi pan.No dobrze, albo przedstawia mipan zarzut, albo przestaje mnie pan próbować zastraszyć.Pańskie insynuacje i tak nie robią na mnie wrażenia.- Nie mam zamiaru stawiać pani zarzutu, lare.Mojezadanie polega na znalezieniu tego, kto zorganizował za-mach na panią.I zrozumiałem wystarczająco dużo, by zprzekonaniem oświadczyć: pani działania nie pachną zdra-dą.Za to zabójstwo księżniczki pachnie przewrotem.Czynie do takich wniosków pani doszła, lare Tyen?Skinęłam krótko głową, spoglądając na nieludzia z pew-nym zainteresowaniem.Ten odpowiedział mi równie zain-trygowanym spojrzeniem.- Bardzo starannie ochrania pani swoje terytorium,lare.Jako przemieniec doskonale to rozumiem - rzekł laroRaen.- Ponadto ja również nie chciałbym, żeby kahe wpa-dli w ręce władz.- W kwestii moich motywów już sobie wszystko wy-jaśniliśmy: chronię swoje terytorium.Jakie są pańskie?- Widzi pani, wszyscy Aenowie są wrogami mojegoklanu.- Mężczyzna uśmiechnął się dziwnie.- Na Rienchar-na Aena co najmniej trzech moich krewnych ma ten-hi.Wiepani, co to takiego?- Obawiam się, że moja wiedza o zwyczajach prze-mieńców jest niezwykle skromna - wyznałam z niezadowo-leniem.Nie znoszę, gdy czegoś nie wiem.- No tak, pani specjalizacją są kahe - zauważył nie-winnie laro Raen.- No więc, jeśli to pani pomoże, ten-hiniezwykle przypomina daliss.To osobista krwawa zemsta. - To znaczy, że kilku pańskich pobratymców marzy otym, żeby wgryzć się w gardło laro Riencharna, i to osobi-ście?- Dokładnie tak.Dlatego chronimy swoich wrogównie mniej niż przyjaciół: to hańba, gdy twój wróg zginie zcudzej ręki.- Rozumiem, że chce pan zapewnić laroRiencharnowi bezpieczny powrót do domu, tym samymdając któremuś z pańskich krewnych możliwość zabicia go?- Tak jest.- Właśnie dlatego ludzie nigdy was nie zrozumieją -westchnęłam.- Według mnie znacznie prościej byłoby po-zwolić go powiesić.- Ludzie generalnie są prymitywni.- O, tak, za to wy, tacy wielcy i wyniośli, jesteściecałkowicie od nas zależni - uciekłam się do ulubionegoargumentu ludzkiej rasy w dyskusji z przemieńcami.- Cóż, to kwestia dyskusyjna.- uśmiechnął się zło-śliwie laro Raen.Jego oczy błysnęły gniewem, a ręka mi-mowolnie sięgnęła do krótkiego miecza wiszącego na pasie.- No dobrze, ale czemu w takim razie sam go pan niezabije? - spytałam, uznając, że lepiej odpuścić sobie od-wieczne tematy polityczne, zanim Ryś mnie zaatakuje.- Lare Tyen, namawia mnie pani do zabójstwa? A coz pani słynną praworządnością?- Nikogo do niczego nie namawiam - skrzywiłam sięz rozdrażnieniem.- Po prostu chciałabym zrozumieć.- Ja mam do laro Aena jedynie sae-hi, więc zabijającgo, obrażę tych, którzy mają ten-hi.A wolałbym nie obra-żać swoich współplemieńców.Widzi pani, to pociąga zasobą poważne konsekwencje. Dobrze wiedziałam, jakie konsekwencje może to za sobąpociągnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire