[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozbierałam swój obolały odwłok z podłogi i marszcząc czoło, zaczęłam zbieradporozrzucane rzeczy, po czym wsunęłam je z powrotem do torby Curtisa.Dalej kłuł mnieniepokój i to zdecydowanie za silny, jeśli chodziło o kogoś, kto był moim stalkerem.Miałamprzeczucie, że coś się stało, a że ostatnio moje zmysły nie zawodziły, to aż ścisnął mi siężołądek.- Curtis?!  zawołałam, ale nadal nie było odzewu.Starając się nie wpaśd w panikę, przerzuciłam sobie jego torbę przez ramię i jużzamierzałam przeszukad całą szkołę, gdy otworzyły się drzwi od męskiej toalety i wyszłostamtąd czterech członków szkolnej drużyny, zresztą bardzo rozbawionych.Wśród nich był85 Ray, ale przestał się śmiad na mój widok.Przez chwilę wyglądał na niepewnego, ale zarazpotem szeroko się do mnie uśmiechnął i radośnie  za radośnie  rzucił:- Julie! A ty jeszcze tutaj? Nie udało ci się znalezd drogi do wyjścia?Buahahaha, pomyślałam ironicznie, ale miałam teraz poważniejsze zmartwienie niżjego przyciężkie poczucie humoru.- Ray, czy widziałeś tu gdzieś Curtisa? To do niego niepodobne, żeby zostawił takswoje rzeczy i&- No coś ty, on ciągle to robi  machnął lekceważąco ręką, podczas gdy jego koledzyznowu się zaśmiali.Zmarszczyłam czoło.Coś tu było nie tak i nie podobało mi się to.- Nie, nie robi  powiedziałam chłodno, co go chyba zaskoczyło, bo do tej porypokornie i cierpliwie go znosiłam, a do tego byłam dla niego zawsze miła. Widziałeś go, czynie?- Czemu się o niego martwisz, Julie?  spytał, ale odpowiedz raczej wcale go nieobchodziła, bo podszedł do mnie, objął moje plecy ramieniem i odwrócił mnie w stronęprzeciwną niż męska toaleta, co mnie zaalarmowało.Nie wiem skąd się brały mojeniepokoje, moja potrzeba opieki nad Curtisem i moje niedobre podejrzenia co do Ray a, alew tej chwili mogłabym go uderzyd.Albo potraktowad huraganowym podmuchem.Strząsnęłam jego ramię, odepchnęłam go na bok i ruszyłam w stronę męskiej toalety,pełna jak najgorszych i niepokojących przeczud.Chciałam natychmiast zobaczyd Curtisa iprzekonad się, że nic mu się nie stało.Ray musiał zza mojego ramienia dad znak swoim koleżkom, bo natychmiast na mojejdrodze powstał mur z trzech wysokich dryblasów, zagradzających mi przejście.Och, oni nie wiedzieli co czynili.- Dobrze ci radzę, Ray, każ im zejśd mi z drogi, bo nie chcecie mnie teraz wyprowadzidz równowagi  rzuciłam przez ramię, ale nie odwróciłam się.Moja samokontrola naprawdębyła teraz na granicy i po raz drugi w życiu pomyślałam, że zaraz świadomie i z premedytacjązrobię komuś krzywdę.Jak łatwo się domyślid, pierwszym razem był Spike.- Czemu się denerwujesz, Julie?  spytał, jakbym była małą, słodką idiotką. Nic sięnie stało.Teraz już wiedziałam, że Curtis tam jest i właśnie coś mu zrobili.Wszystko we mnieboleśnie pulsowało i ostatkiem świadomości kontrolowałam swoją moc.Odepchnęłam tychtresowanych idiotów na boki i to z siłą, o jaką się nie podejrzewałam.Oni chyba też mnie nie86 podejrzewali, bo byli szczerze zaskoczeni, ale nie czekałam na ich reakcję - wparowałam domęskiego kibla, zresztą chyba pierwszy raz w życiu.Na widok Curtisa  żywego  zalała mnie fala ulgi.Ale potem dostrzegłam, że stoi przyumywalce i zmywa krew z wargi, ma przemoczoną koszulę, porwany krawat i rozbity telefon,nadający się teraz tylko do kosza.Moja nieopisana wściekłośd natychmiast ujawniła się wpotężnym podmuchu wiatru w toalecie, przez co zużyte, papierowe ręczniki zaczęły sięunosid w powietrzu.Curtis wyczuł mnie jak tylko otworzyłam drzwi, zamarł na chwilę, po czym odwróciłgłowę w moją stronę, ale patrzył na mnie z mieszaniną zażenowania i upokorzenia.Wstydziłsię, że zobaczyłam go w takiej sytuacji.- Co tu robisz, Julie?  spytał nieśmiało, ale ledwo go słyszałam.Wrzało we mnie, takjakby ktoś skrzywdził mojego malutkiego, ukochanego braciszka.Nie miewałam takich uczudnawet w stosunku do Nessy, a kochałam ją całym sercem.- Kto ci to zrobił?  wydusiłam, starając się opanowad to wszystko, co teraz we mniesię działo.Czułam ogromną potrzebę, żeby go bronid i zrobid coś z tym, co go spotkało.Więc moje pragnienie opiekowania się nim nie było nie uzasadnione.Potrzebowałopieki.- Daj spokój, Julie, przecież nic mu nie jest  odezwał się Ray, wsuwając się dołazienki. Trochę się tylko wygłupialiśmy, jak to my.No nie, Collins? Jesteśmy starymikumplami.Powiedz Julie, że nic ci nie jest.- Nic mi nie jest  powiedział Curtis, ale jak dla mnie było to wymuszone i takwiarygodne, jak papuga zarzekająca się, że nie kłamie.Odwróciłam się na pięcie do Ray a i właściwie to nie wiem, co chciałam zrobid, alewiem, że działy się we mnie przerażające rzeczy.Curtis był stalkerem, ale moim stalkerem inie wyobrażałam sobie, że ktoś mi go może krzywdzid.I to dlaczego? Dlatego, że jest mądry?- Julie?  niespokojnie spytał Curtis, bo chyba widział po mnie, że dzieje się cośniedobrego.No ba! Wcale nie trzeba było patrzed na mnie, wystarczyło spojrzed na papierylatające po łazience.- Nic mu nie jest  powtórzył Ray, nieświadomy, że znajduje się w śmiertelnymniebezpieczeostwie. To były żarty.A od kiedy wy się tak przyjaznicie?87 Traciłam kontrolę i to było jak grunt uciekający spod nóg.Buzowało we mnie zmieszaniny złości, oburzenia, niepokoju i ogromnego pokładu mocy.Dosłownie czułam jakmoja moc pełza mi po skórze i chce się wydostad na zewnątrz.Chciałam skrzywdzid Ray a Chandlera co najmniej tak, jak on pewnie od lat krzywdziłCurtisa.Nie wiedziałam, że mam w sobie aż takie mściwe pokłady.Któryś z kumpli-imbecylów zawołał Ray a na zewnątrz, więc ruszył do wyjścia,mówiąc:- Spoko, Julie, naprawdę nic się nie stało.To przepełniło czarę, ale już go nie było, więc nie mógł o tym wiedzied.Zacisnęłampięści, a fala energii, która ode mnie wyskoczyła wgniotła drzwi.Przeciąg, który szalał połazience, teraz uniósł mi włosy i zaczął szarpad za ubranie, ale ledwo to czułam.Byłamodporna na żywiołowe działanie wiatru.Ale Curtis nie.To mnie odrobinę otrzezwiło.Ledwo panowałam nad mocą i tylko gdzieś na skrajumojej świadomości kołatała się myśl, że Curtis to wszystko widzi, a nie powinien.Zapomniałam się i naraziłam na potworne konsekwencje.Ale w głębi duszy wiedziałam, żeCurtis też jest inny.- Julie?!  wreszcie dotarło do mojego zamroczonego umysłu, że Curtis próbuje złapadze mną kontakt.Odruchowo na niego spojrzałam i zobaczyłam, że wstrzymuje oddech.Byłspięty i zaniepokojony, ale teraz spojrzał na mnie z czystym zachwytem. Mój Boże, jakie topiękne  westchnął.Nadpał się, albo to oni go czymś nadpali.Znowu poczułam potężną ochotę, żeby dad im nauczkę.- Rany, przepraszam cię, po prostu twoje oczy są takie piękne  dodał pospiesznieCurtis i w dwóch susach znalazł się przy mnie.Chciałam się odsunąd, ale po prostu mi niepozwolił.Zamiast tego złapał mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy. Zaraz ci pomogę, Julie.Ponownie mnie zelektryzowało, gdy mnie dotknął, ponownie poczułam świeżą bryzę izapach mokrej ziemi, ale przez to, że patrzył mi w oczy napełniał mnie niezwykły spokój.Dokładnie tak jak za każdym poprzednim razem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire