[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo ciekawe, co powiedziałyby waszematki, gdyby was w tej chwili widziały.Zawstydzeni mężczyzni mamroczą pod nosem przeprosiny.Kobieta obrzuca wzrokiem pokład.Zauważywszy Isabellę,unosi brew w wyrazie zaskoczenia i pewnym krokiempodchodzi bliżej.- Halo, panienko - zaczyna.- Dlaczego jesteś tu sama? Niemasz ojca ani męża? Zdumiona Isabella szuka właściwychsłów.- Nie, nie mam.- Dlaczego podróżujesz samotnie?Isabella nie chce tłumaczyć, że ma przy sobie walizkę pełnąbiżuterii, więc odpowiadatylko:- Płynę do Brisbane.w interesach.- W interesach? Jakich interesach?- To.sprawa osobista - mówi szybko Isabella.Niezrażona tąodpowiedzią kobieta wyraznie mięknie.- A zatem jesteś kobietą interesu? I stać cię tylko na miejscewśród tych prostaków? Isabella kiwa potakująco głową.Kobieta wyciąga do niej miękką dłoń, którą Isabella chwyta zzaciekawieniem.Chwilę pózniej już stoi.- Chodz - zachęca nieznajoma.- Dołączysz do mnie i mojegotowarzystwa w mesie.- Nie mam odpowiedniego biletu.- To bez znaczenia.Ja się tym zajmę.Nazywam się BereniceMcAuliffe.No, właściwie jestem lady McAuliffe, ale możeszmi mówić Berenice.- Mary Harrow - przedstawia się Isabella, biorąc walizkę iruszając za nową znajomą.- Mary Harrow, mam nadzieję, że czegoś się nauczyłaś.Zawsze, ale to zawsze należy wydać dodatkowe dwadzieściapięć szylingów na miejsce w mesie.Isabella schodzi do mesy oświetlonej tuzinami świec.Podjedną ścianą stoi półokrągła skórzana kanapa, a przy niej dużystół zastawiony jedzeniem.Jest tam pieczony indyk, ziemniakioraz groszek i sos w porcelanowych salaterkach.Eleganckoubrani ludzie grają w karty przy małych stolikach.Jest cicho ispokojnie.W momencie gdy Berenice i Isabella stawiają stopy nadywanie, następuje atak stewarda.- Ona nie ma prawa tu przebywać.Berenice zbywa go gestemdłoni.- Nonsens.Wiem, że macie tam wolną koję i panna Harrow sięw niej prześpi.Poczęstuje się też jedzeniem, za którezapłaciłam wraz z moimi znajomymi, a ty nie masz tu nic dogadania.- Ale ona zapłaciła za miejsce na pokładzie.W tym momencie lekki ton Berenice znika.W jej głosiepobrzmiewa teraz stal.- Owszem, ale tam siedzi zgraja okropnych, hałaśliwychmężczyzn, których musiałam uciszyć, ponieważ ty niewypełniasz swoich obowiązków.Steward wygląda, jakby chciał coś powiedzieć, więc Berenicemocno przyciska palec do jego ust.- Ta młoda dama płynie do Brisbane samotnie.Nie zgadzamsię, żeby siedziała z tamtymi prostakami.Nie odzywaj się jużalbo uznam, że nie jesteś dżentelmenem.Steward jest zły, lecz się wycofuje i daje im spokój.Berenicezwraca się do Isabelli z figlarnym uśmiechem:- Zawsze stawiam na swoim - informuje.- Może coś zjesz?Isabella nakłada sobie jedzenie na talerzyk, podczas gdyBerenice przedstawia ją swoim znajomym: dwóm kobietom izażywnemu mężczyznie z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach.Tamci witają się z nią swobodnie, a potem wracają do wesołejrozmowy, zupełnie jakby znali Isabellę od zawsze.Isabellaodkrywa, że lady McAuliffe jest bogatą wdową, której mąż,syn londyńskiego parlamentarzysty, był właścicielemzłotonośnego pola w Gympie.Obecnie Berenice sama doglądainteresu oraz prowadzi wytworne życie w Brisbane.Jestwyjątkową kobietą, promieniuje energią i blaskiem godnymsłońca.Znajomi bardzo sobie cenią jej zdanie, a ona głośnomówi to, co myśli, głosi swoją filozofię życiową i opowiadażarty znacznie bardziej sprośne niż to, co wyśpiewywalimężczyzni na pokładzie.Isabella jest nią zafascynowana.Z kolei Berenice jest zafascynowana Isabellą, która - wstydzącsię kłamstw na temat swojego nazwiska i zamiarów - unikabezpośrednich odpowiedzi na pytania nowej znajomej.Jakośjednak wymsknęło jej się, że jest wdową, ma w Nowym Jorkusiostrę, do której chciałaby wkrótce popłynąć, i posiada tylkodwie suknie, w tym jedną na sobie.- Jak długo będziesz w Brisbane?- Mam bilet powrotny na rejs za trzy dni.- A gdzie się zatrzymasz?- W pensjonacie w New Farm.Podobno jest tam czysto iprzyjmują kobiety oraz dzieci.Berenice już macha przeczącoręką.- New Farm jest bardzo daleko od Eagle Street, gdzie cumujestatek.Nie możesz tam zamieszkać.Musisz się zatrzymać umnie.- Naprawdę? To zbyt wspaniałomyślna propozycja.- Tak, tak, nieodwołalnie.A potem pojedziesz na swojespotkanie moim powozem.Taka ładna, dobrze urodzonadziewczyna nie powinna się męczyć w fatalnych warunkach.Isabella uświadamia sobie, że nie może odmówić.Berenicerzadko słyszy od kogoś słowo nie".- Chętnie przyjmę zaproszenie, ale między spotkaniami muszęmieć swobodę i wolnąrękę.Z twarzy Berenice na moment znika promienny uśmiech.Znajomi przyglądają jej się ciekawi, jak poradzi sobie z tymaktem oporu - wyglądają niemal na przerażonych.Jednak pochwili kobieta uśmiecha się znowu i gładzi nadgarstek Isabelli.- W twoim wieku byłam taka sama - przyznaje.- Wiesz, czegochcesz.Jesteś wolnym duchem.Steward przynosi pościel i koc dla Isabelli.- To do spania - wyjaśnia.- Pani prycza znajduje się na samymkońcu, od strony dziobu.- Dziękuję.Mężczyzna zerka na Berenice, a potem znowu na Isabellę.%7łegna się skinieniem głowy i odchodzi.Isabella nagle czujeogromne zmęczenie.- Bardzo przepraszam - mówi - ale jestem wyczerpana.- Oczywiście, bidulko.Zobaczymy się przy śniadaniu.-Berenice całuje ją w policzek.- Słodkich snów.Isabella idzie do swojej koi - rozkładanego łóżka ukrytego wpłytkiej wnęce oddzielonej cienką zasłoną.Kładzie się na bokui kuli pod kocem.Słodkich snów.Bardzo chciałaby śnićsłodko, ale kiedy tylko zostaje sama, powraca melancholia, asny wypełnia gmatwanina obrazów: wody, pary, węgla, burzy imałego chłopca, który już na zawsze znika w ciemnym lesie.W lewej dłoni Isabella trzyma kartkę z adresem jubileraMaximiliana Hardwicka, a w prawej - walizkę.Jest zmęczona,zarówno fizycznie, jak i psychicznie.Przy śniadaniu Berenicenadal zarzucała ją pytaniami.Im bardziej Isabella unikałaodpowiedzi, tym bardziej nowa znajoma na nią naciskała.Może trzeba było jednak zatrzymać się w pensjonacie?Dobrze ubrany mężczyzna na rowerze przemyka obok.Jegoostrzegawczy dzwonek wyrywa Isabellę z zadumy.Brisbanetętni życiem, pełno tu gładkich ulic i nowych budynków.Tramwaj konny tłucze się środkiem niebrukowanej drogi.Isabella zauważa, że wszystkie kobiety mają parasolki.Zaczyna rozumieć, dlaczego tak jest, kiedy ostre słońce pali jejskórę, choć to chłodna pora roku.Szuka cienia w drodze naQueen Street, gdzie wypatruje szyldu jubilera.W końcudostrzega go nad oknem na pierwszym piętrze.Klepie walizkęna szczęście i po kamiennych stopniach wchodzi do środka.Sklep jest mały, wypełniony wonią wosku i pasty dopolerowania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]