[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dowiem się, kto to zrobił - obiecał.- Teraz już jesteśbezpieczna.- Jaki związek może mieć wybicie szyby w oknie z Annie?Może.ktoś chce zabrać dziecko?- Nie sądzę - powiedział i pokręcił głową.- Może raczej cośtutaj zostawiła, coś, co może być w jakiś sposób istotne.- Znamy już grono przypuszczalnych ojców.Co jeszczemogłaby ukrywać?- Cokolwiek.Może jeszcze coś wiedzieć o ojcu dziecka.Cośtakiego, o czym on nie chciałby informować nikogo więcej.Facetnie ucieknie przed wynikami DNA, ale jeśli chce ukryć cośjeszcze.- Joe wzruszy! ramionami.- Nie mogę się powstrzymaćprzed myślą, że to dziecko jest wierzchołkiem góry lodowej.- Znam te pary, tych mężczyzn i ich żony.Nie umiem sobiewyobrazić, by którekolwiek z nich to zrobiło.- Nigdy nie wiesz, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami.- Przypuszczam, że nie.- Jak sobie radzicie, ty i ten mały gość? - zapytał, kiedy jegowzrok spoczął na dziecku.Pogładziła maluszka po pleckach.- O wiele lepiej.Zawarliśmy coś na kształt zawieszenia broni.Joe uśmiechnął się i popatrzył na nią.- To dobrze.- Kiedy wymiana spojrzeń przedłużała się,chrząknął.- Przyniosę jakąś płytę, żeby zakryć okno, póki niewstawicie szyby.- Byłoby cudownie.- Kiedy wstali, dzwonek do drzwizadzwonił ponownie.To był Andrew.Uśmiechnął się do niej zmartwiony i skinąłgłową w stronę Joego.- Widziałem obok Jasona.Powiedział mi, co się stało.Nic cinie jest, Charlie?- Nie, skądże.- Jak mogę pomóc? - zapytał.- Trzymając się od tego z daleka - rzekł ostro Joe.- Rozmawiam z Charlotte - odparował spokojnie Andrew.- Może wejdziesz? - Zaprosiła go do środka, nie chcąc, byrozmowa toczyła się dalej na werandzie.Jeszcze trochę i ściągnątutaj wszyscy sąsiedzi, zwłaszcza jeśli usłyszą o próbiewłamania.- Sprawdzę, co z Jasonem - rzekł krótko Joe.- Załatwię ci teżtę płytę.- Bardzo ci jestem wdzięczna.I dziękuję, że tak szybkoprzyjechałeś.Andrew wszedł do domu, kiedy Joe z niego wyszedł.- Naprawdę dobrze się czujesz?- Jestem trochę wytrącona z równowagi.Chciałabymwiedzieć, kto rzucił kamieniem i dlaczego.Czy był to tylkoprzypadkowy wandalizm, czy postępek całkowicie umyślny.Mama zacznie się bać, kiedy wróci do domu.- A gdzie jest?- Na kolacji ze swoim facetem.Andrew podniósł brwi.- Z facetem? Czyżby działo się coś nowego?- Twierdzi, że to jej przyjaciel, ale spędzają ze sobą mnóstwoczasu.Nazywa się Peter Lawson.- No tak, oczywiście.Któregoś dnia przyprowadziła go nawetdo kościoła.- Naprawdę? - Charlotte była zaskoczona.Kościół był domenąi schronieniem jej ojca.Dla matki jak dotąd nie do pomyśleniabyłoby przyjść tam z innym mężczyzną.- Zdaje się, że to miły gość - dodał Andrew, kiedy wrócili dosalonu.- Lubisz go?- W ogóle go nie znam.Wynieśli swoją przyjazń z domu, aodkąd zniknęła Annie, nie wiem o niczym, co się dzieje pozatymi ścianami.Andrew podszedł, żeby przyjrzeć się śpiącemu dziecku.- Wygląda jak aniołek.- Czasami tak - rzekła z uśmiechem.- Ale nie zawsze.Wybierałeś się do mnie z wizytą, czy po prostu wpadłeś naJasona i postanowiłeś sprawdzić, co ze mną?- I tak szedłem do ciebie.Dzisiaj rozmawiałem z DanemMcCarthym i Steve'em Bakerem.- Myślałam, że trzymasz się z dala od tematu.- Doceniam chęci komendanta, by poprowadzić śledztwoczysto i gładko, ale znam tych chłopaków.Dan chodził z nami doszkoły, Charlie.- Wiem.Nie mogę sobie wyobrazić, żeby to onbył ojcem.Steve tak samo.Tory i Erin są kochane.To jakiśobłęd.Jednak Joe miał prawo się zdenerwować, żeupowszechniłeś tę informację.Ja też jestem o to zła.To byłatajemnica Annie, a ja udzieliłam informacji wyłącznie policji, doużycia jej w śledztwie, a nie dla ciebie, żebyś się nią podzielił zcałym miastem.Andrew się nastroszył.- Przepraszam, jeśli się zagalopowałem, ale myślałem, że ktośsię przede mną otworzy.Poprosiłem Steve'a i Dana, żebyprzemyśleli swoje stanowisko i mieli na względzie całokształt.Dziecko potrzebuje ojca.A jeśli to jeden z nich, powinien sięzgłosić, bo i tak prawda wyjdzie na jaw po testach DNA.- A czy oni o tym nie wiedzą? Są kompletnymi idiotami? - Niemogła się powstrzymać.- Są przerażeni.I od długiego czasu się przyjaznią.Ichprzyjazń zacieśniła się jeszcze wraz z walką z bezpłodnością.- Uważasz, że to jeden z nich, prawda? - zapytała, a w brzuchupoczuła dziwny ucisk.- Chciałbym, żeby nie.Myślałem, że lepiej umiem oceniaćcharaktery.Nigdy jednak żadnego z nich wcześniej niepodejrzewałbym o to, że będzie upierał się przy tak poważnymkłamstwie.- Zamilkł.- A o Annie coś wiadomo? Zdarzyło się cośnowego?- Nie.- Kiedy znowu zadzwonił dzwonek, wstała, żebyotworzyć drzwi.Stali za nimi Joe i Jason.Coś się stało.Widziała to w ich oczach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]