[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam zamiar sprawdzaćkażdą twoją decyzję.Erin walnęła pięścią w oparcie krzesła.- Potrafię doskonale sama sobie radzić.Nic ci do tego! Niepozwolę nikomu wtrącać się w moje sprawy!- Czy to nie ty mówiłaś, że chodzi tu o Maggie? Twoim zdaniemtylko Maggie ma prawo decydować o sobie.Erin odwróciła się do Maggie.W tej starej kobiecie znajdzie bezwątpienia sprzymierzeńca i przyjaciela.- Przecież mi ufasz, że poradzę sobie - zaczęła z przekonaniemw głosie.- I że w końcu będę w stanie oddać ci pieniądze.Nie mapotrzeby, żeby Will wtrącał się w nasze sprawy.- Och, byłoby cudownie, gdybyśmy wszyscy troje razemwspółpracowali.- Maggie zamrugała entuzjastycznie.- William jestdla mnie taki dobry.Jeśli on uważa, że tak będzie najlepiej, to napewno ma rację.Zawsze słuchałam jego rad.Prawda, kochanie?Will podszedł do ciotki i objął ją ramieniem.- A więc teraz daję ci, ciociu, taką radę: przyjmij mnie jakonowego kontrolera  Cape Cod Gazette".47RS - To brzmi wspaniale, nie uważasz, Erin?, Tak, jestem o tymprzekonana.Proponuję, żebyśmy wypili toast za powodzenienaszego przedsięwzięcia.Będzie to spółka utworzona przez nastroje!Erin patrzyła na dwoje Kendricków z przerażeniem.Jak do tegodoszło? Przyjechała do Jamesport pełna chęci i zapału, żeby przejąćdziedzictwo Neda i być swoim własnym szefem.A teraz stoi przedzwariowaną autorką rubryki dla nieszczęśliwie zakochanych ikrzepkim, upartym żeglarzem wtrącającym się w nie swoje sprawy.Za chwilę obok dalekopisu usadowi się na, dobre szkocki terier.Maggie biegała w pośpiechu między kuchnią i salonem, żonglująckieliszkami i butelką z winem.Niewiele brakowało, a butelkawylądowałaby na podłodze, ale Maggie udało się ją złapać w locie wostatniej chwili.Nalała wino do trzech kieliszków.- Wolałabym, żeby to był szampan, ale musimy zadowolić siętym, co mamy.Chcę jak najszybciej podpisać naszą umowę.Och, czyto nie wspaniałe?Will i Maggie podnieśli swoje kieliszki, lecz Erin nie mogła sięzmusić, żeby pójść w ich ślady.Piękne piwne oczy Maggie spoczęłyna Erin.Wzrok Maggie wyrażał zdecydowanie.Z Willem u bokupoczuła się pewniejsza.- Czekamy, kochanie.Nie możemy wypić tego toastu bez ciebie.- Za nas, Lewis, za nasze przyszłe powodzenie! - Will uniósłswój kieliszek.A niech go diabli! Niech diabli porwą wszystkich Kendricków!Erin ujęła kieliszek.Wahała się jeszcze przez chwilę.Ale nie miaławyboru.Wypiła jeden mały łyk.Wino wydało jej się gorzkie.Nawetnajdroższy szampan nie smakowałby jej teraz.Maggie i Will niezostawili jej żadnej możliwości wyboru.Została zmuszona doprzyjęcia ich warunków i nie była szczęśliwa z tego powodu.Ale iWillowi nie będzie z nią łatwo.Erin spojrzała mu prosto w oczy,podnosząc swój kieliszek.- Za przyszłość - mruknęła przez zaciśnięte zęby.- Dostałeś to,czego chciałeś, Willu Kendricku.Ale powiem ci jedno - nie wyjdzie ci48RS to na dobre.Pożałujesz tego!49RS ROZDZIAA SZ�STYTo będzie jej wieczór, wieczór Erin.Przyjęcie musi być niezwykłe,jeśli  Gazette" ma odnieść sukces.Erin weszła do toalety restauracji Bayberry Inn".Przyjrzała się sobie uważnie w lustrze.Ubrana byław najlepszą wieczorową suknię z cienkiego różowego jedwabiu,opinającą ciasno figure, a od kolan rozszerzającą się i opadającąluzno aż do podłogi.Był to fason z lat trzydziestych i do niego Erindopasowała również fryzurę: zebrała do tyłu kręcone, bujne włosy iupięła je w kok.Miała prezentować się jak kobieta, która wybrała siędo lokalu i ma zamiar dobrze się bawić.Musi, wyglądać naszczęśliwą i beztroską - to była część jej planu - nie zdradzić się ztym, że desperacko walczy o utrzymanie przy życiu  Cape GodGazette".Erin westchnęła.Potrzebowała tych kilku chwil spokoju poszaleńczym dniu w redakcji - jeszcze teraz w jej uszach brzmiałstukot dalekopisu.Nie mogła jednak już dłużej zwlekać.Ruszyła kudrzwiom z wdziękiem, który wcale nie był wrodzony.Przez wiele latuczyła się, jak poruszać się zgrabnie i zachowywać zimną krew.Dlawygody włożyła srebrne sandałki na niskich obcasach.Z łopatkamiściągniętymi do tyłu, z głową uniesioną do góry, wyszła do holu iwpadła wprost na Willa Kendricka.- A ty co tu robisz, Will? - zapytała.- Tylko nie mów mi, że tozwykły zbieg okoliczności.- Do diabła, masz rację, to nie przypadek.- Will zmarszczyłbrwi.- To ty powinnaś udzielić mi wyjaśnień.Wpadłem do ciociMaggie i dowiedziałem się, że właśnie ma spotkanie z komitetemOrganizacji Pomocy Społecznej w James-port.Przerwała na chwilęswój szczebiot, żeby mi powiedzieć, jak bardzo jest jej przykro, iż niemoże wziąć udziału w wielkim bankiecie na cześć  Cape CodGazette".Ma nadzieję, że jej wybaczysz.To zabawne, ale po razpierwszy słyszę o jakimś  wielkim bankiecie".Czy nie zechciałabyśmnie poinformować, co tu się dzieje?50RS - Słuchaj, Will, dzisiejsze przyjęcie to moja sprawa.I niepowinno cię to ani obchodzić, ani martwić.Maggie zaprosiłam wostatniej chwili.- Wiem, co myślałaś, Lewis.Nie chciałaś jej zapraszać, bowiedziałaś, że ona wypaple tę tajemnicę przede mną.A teraz ty samamusisz mi zdradzić swój sekret, i to natychmiast.Erin pociągnęła Willa za sobą, szukając bardziej ustronnegomiejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire