[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zcisnęła jego rękę, by dodaćmu animuszu.- Musiałam wydostać z domu coś, co należałodo Abby.Znalazłam dziś wieczorem jej pamiętnik.- Pamiętnik? - zapytał zdziwiony.- Był tutaj, przezte wszystkie lata?- Tak, pod pokrywą grzejnika.Abby znalazła doskonałą kryjówkę.Westchnął ciężko i skierował wzrok na dom.Ogieńbuchał ze wszystkich okien i dachu.Trudno byłouwierzyć, że dom, który od pokoleń należał do jej rodziny, ulatywał właśnie z dymem.Nie mogła wyobrazić sobie cierpienia, które było teraz udziałem jej ojca.To było całe jego życie - życie, którego tak rozpaczliwie się uczepił.- Niedługo niczego już nie będzie - powiedziałciężko, wtórując jej myśli.- Nie tylko mojej pamięci,ale i domu, i wszystkiego, co znam.Aza spłynęła mu po policzku.Lauren objęła gomocno i poczuła, jakie drobne i kruche zrobiło się jego ciało.Pragnęła móc mu powiedzieć, że wszystkobędzie dobrze, ale przecież dla niego po tej nocy nic- 309 -już nie będzie takie samo.Może zdołają odbudowaćdom, ale zajmie to sporo czasu, a kto wie, ile czasupozostało jeszcze ojcu?- Chcielibyśmy zabrać pani ojca do szpitala na obserwację - powiedział ratownik.Kiwnęła głową.- Tato, musisz z nimi pojechać.Potrząsnął głową.- Muszę zostać tutaj.To jest mój dom i dom Abby.- Głos mu się załamał.- Jej pokój zostanie zniszczony i wszystkie rzeczy.Nie zniosę tego.To jakbym jąstracił po raz drugi.Miał w oczach tyle żalu, że trudno jej było na niego patrzeć.Nie mogła się jednak odwrócić.Była muteraz potrzebna.- To były tylko rzeczy, tato.Abby znaczyła więcejniż rzeczy w jej pokoju.To była pełna życia, energiczna dziewczyna i jej duch unosi się wszędzie.Jest w nas.- Nie będę w stanie pamiętać o niej bez jej rzeczy.Potrzebne mi są do przypominania.- Nie, niepotrzebne.Ona mieszka w twoim sercu,nie tylko w głowie.Wiem, bo w moim sercu takżemieszka.Ojciec westchnął i uśmiechnął się do niej smutno.Potem pochylił się i pocałował ją w policzek.- Pamiętaj o niej, Lauren, kiedy ja już nie będęw stanie.Obiecaj mi!- Nigdy nie zapomnę Abby.Nie mogłabym.A teraz musisz już jechać do szpitala.- Pomogła mu siępodnieść.Zatrzymał się i położył jej rękę na ramieniu.- Ty także jesteś w moim sercu, Lauren.Nigdy w tonie wątp.Zagryzła mocno dolną wargę, kiedy sanitariusz pomagał ojcu wejść do karetki.Nie podobała jej się sła-- 310 -bość, z jaką mówił, ani to, jaki był zrezygnowany, zupełnie jakby się już poddał.Nie chciała go jeszcze tracić.Zaczynali dopiero na nowo się poznawać.- Dobrze się czujesz? - zapytał Shane.Potrząsnęła głową i wtuliła się w jego ramiona.Ukryła twarz w szerokiej twardej piersi.Trzymał jątak długo.Pośród zamieszania, biegających strażaków, wozów strażackich, kręcących się sąsiadów czuła się bezpieczna.Nie chciała, żeby odchodził.Nigdy nie chciała, żeby odchodził.Uniosła głowę i popatrzyła mu w oczy.- Skąd wiedziałeś, że trzeba do mnie przyjechać?- To był przypadek.Zresztą o mały włos się niespózniłem - powiedział z błyskiem złości w oku.- W ogóle nie powinienem był dzisiaj w nocy zostawiać cię samej.Po tym, co się przydarzyło MarkowiDevlinowi, powinienem nie odstępować cię na krok.Te słowa uderzyły w nią mocno.Nie zastanawiałasię jeszcze nad tym, skąd wziął się pożar.Założyła, żebył to wypadek, że ojciec zostawił coś na kuchence.Niemniej płomienie pojawiły się jednocześnie w wielu miejscach.- Myślisz, że to było podpalenie?- To jest możliwość, której nie należy lekceważyć.Znalazłaś pamiętnik Abby.I co, wiesz już teraz, ktoją zabił?- Przypuszczam, że Tim Sorensen - odpowiedziałaLauren.- Jednak to nie Abby miała z nim romans,ale Lisa.- Poważnie? - spytał zaskoczony.- Tak, wszystko jest w tym pamiętniku.Abby chciała to powstrzymać.Myślę, że tamtego wieczoru poszła do szkoły, żeby porozmawiać wprost z Sorense-nem i zagrozić, że o wszystkim powie, a on ją zabił.- 311 -- Tim Sorensen nie zabił pani siostry - wtrącił siękomendant Silveira.Odwróciła głowę zaskoczona, że go widzi.Nie zauważyła jego przyjazdu.- Skąd pan o tym wie?- Ponieważ dziś poświęciłem dużo czasu, by sprawdzić jego alibi.Jest nie do obalenia.Spędził cały dzieńna sympozjum poza miastem i jest mnóstwo świadków,którzy go tam widzieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]