[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszedł ją dreszcz, lecz starałasię nie pokazać mu, jak bardzo jego bliskość wytrąca ją z rów-nowagi.190Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, lecz był touśmiech chłodny i bezosobowy, jak gdyby celowo odarł goz jakichkolwiek uczuć. Odbyłem właśnie interesującą rozmowę z Ralphemi Timothym Camdenami powiedział. Przypuszczam, żeo tym wiesz.Kate przełknęła nerwowo ślinę i chętnie cofnęłaby się jesz-cze bardziej, bo nawet taka odległość wprawiała ją w zdener-wowanie.Lecz nie chciała zachowywać się jak idiotka. Nie, nie wiem odparła gwałtownie, bo nagle poczuławściekłość. Nic nie wiem, Ben.Tylko to, że nagle stałeś sięinny i że chyba nas wszystkich nienawidzisz z powodów, któ-rych nie znam.Znowu popatrzyli sobie w oczy, a Kate daremnie szukaław jego spojrzeniu czegoś, co przypomniałoby jej mężczyznę,który jeszcze przed kilkoma dniami był jej tak bliski.Terazjego twarz wyrażała wyłącznie niechęć. A chcesz wiedzieć, Kate? Chcesz posłuchać, jak RalphCamden najpierw próbował przekupić moją matkę, a potemgroził jej, żeby zniknęła z jego życia? %7łe miała usunąć dziecko,którego się spodziewała, bo rodzinie nie odpowiadał taki dzie-dzic? Uwierzyłabyś?Z każdym słowem zbliżał się do niej coraz bardziej, ażznalezli się bardzo blisko siebie, lecz Kate wytrzymała jegorozgniewane spojrzenie. Nie pomyślała. To niemożliwe.Ralph był jednymz najłagodniejszych ludzi, jakich znała.Nigdy nie podnosiłgłosu i na pewno nigdy nikomu nie groził.Nigdy nie zrobiłbyczegoś tak okrutnego. To musi być nieporozumienie.Na pewno jest jakieś. Wyjaśnienie? przerwał jej Ben, wyprostował się i cof-nął o krok.Kate nie była pewna, ale wydało jej się, że do-strzega rozczarowanie na jego twarzy. Och tak, oczywiście,191jest wyjaśnienie. Jego głos ociekał ironią. Takie, że to mojamatka była zła, a Camdenowie są niewinni i nic nie wiedzieli.Przed chwilą właśnie usłyszałem tę wersję. Ben. Wyczuła ból w jego słowach i pragnęła towszystko zrozumieć, ale on potrząsnął głową. W porządku powiedział i lekceważąco machnął ręką.Nie chcę słuchać o tym, jakimi wspaniałymi ludzmi są Cam-denowie i że nigdy by czegoś takiego nie zrobili.To właśniechciałaś mi powiedzieć, prawda? Uśmiechnął się, gdy nicnie odpowiedziała, lecz jego spojrzenie pozostało twarde.Nie zmienisz mojego zdania.Wiem, co się wydarzyło.Ci lu-dzie myślą tylko i wyłącznie o swojej korzyści.Raczej się niezdziwią, gdy potraktuję ich dokładnie tak, jak oni uczynili toz moją matką.Minął ją, lecz zatrzymał się i odwrócił. W każdym razie chciałbym jak najszybciej mieć towszystko za sobą.Zdezorientowana Kate zmarszczyła czoło, bo nie byłapewna, o czym Ben mówi. Jeśli chodzi ci o smoking, to ta twoja. No właśnie, kto? To panna Walker już mi go oddała. Aha. Wydawał się zaskoczony, jakby była to dla niegonowość.Jednak dziwił się chyba jeszcze czemuś.Zaintrygo-wało go coś, bo jego oczy nagle się zwęziły i znowu patrzył nanią z zainteresowaniem. To oni naprawdę ci jeszcze nie po-wiedzieli? Czego? Kate znowu nic nie rozumiała, lecz Ben naj-wyrazniej nie zamierzał jej poinformować, tylko chciał jaknajszybciej odejść. Jeszcze się dowiesz.Jakby co, wiesz gdzie mnie znalezć.Jak już powiedziałem: im szybciej, tym lepiej. Odwrócił sięi bez słowa pożegnania zniknął za rogiem.192Zupełnie oszołomiona Kate patrzyła za nim.Nie miała zie-lonego pojęcia, o czym mówił, ale miała zamiar dowiedziećsię tego podczas rozmowy z Ralphem i Timothym.Ruszyławięc dalej i weszła do biblioteki, która znajdowała się na sa-mym końcu amfilady.Już z daleka spostrzegła, że drzwi są otwarte, a gdy sięzbliżyła, usłyszała podniesione głosy obu braci Camdenów. Nie pozwolę na to! powiedział z wściekłością w głosieTimothy. On to wykorzysta, wierz mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]