[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale pozostawić och w stosunkach oczywistejwzajemnej obojętności, a zastać potem w chwili powrotu, oblewających swą przyjazń piwem- przeobrażenie niewiarygodne, wstrętne! Zupełnie się jej to nie podobało.Pod uprzejmieopanowaną powierzchownością Anny niewątpliwie kryje się jakaś wulgarność.Muszę -myślała Aucja, a brwi jej ściągnęły się w udręczeniu - muszę wyświetlić tę sprawę.Przede wszystkim po tym, czego się tak nagle i nieoczekiwanie dowiedziała, musiuważać Annę za kobietę o charakterze co najmniej nieokreślonym.Niczego niepodejrzewając, z całą szczerością zostawiła tę kobietę ze swym mężem, podczas gdy onjednym słowem mógł wyjaśnić sytuację.Ale tego słowa nie powiedział.A przecieniepodobna, by nie była mu znana historia Anny.Edward wiedział o tym i z pewnościąwiedzieli też Joe, Polly, a nawet Lennox.Frank na pewno także.Ponadto, właśnie wtedy,kiedy Annie zdarzyła się ta fatalna przygoda przed pięciu laty - mniej więcej w tym samymczasie Frank bawił w Belfaście.Musiał więc przeżyć z nimi to nieszczęście, musiał jezapamiętać.A mimo to nic żonie nie powiedział.Nerwowym ruchem opanowała się i nagle spuściła oczy.Musi skończyćprzygotowania do wycieczki.Zbyt długo rozmyśla nad tą przykrą sprawą.Wzięła więc do rąkbochenek chleba i pokroiła na długie kromki, które szybko posmarowała masłem.Na kilkanałożyła poza tym zrobioną w domu marmoladę z jabłek, a na inne dżem z rabarbaru, zpozostałych zrobiła kanapki z szynką, pozostawiając niektóre bez musztardy ze względu nawrażliwe podniebienie Piotrusia.Następnie posmarowała masłem cały stos krakersów,upieczonych dopiero wczoraj, połowę zimnego puddingu pokrajała w duże, soczyste kawałki,zabrała smaczny placek owocowy i paczkę kruchych herbatników z puszki, w której je staleprzechowywała.Jej małe dłonie poruszały się wprawnie.Mimo pośpiechu nie zapomniałaniczego - zabrała nawet paczuszkę soli do jaj ugotowanych na twardo.Nareszcie kosz byłzapakowany i przykryty białą serwetą.Spuściła rękawy i wybiegła - choć nie było powodu dopośpiechu - tylnymi drzwiami, wołając:- Wszystko gotowe! Gotowe!Tamci odwrócili się; Piotruś kiwając ręką z przesadnymi oznakami uznania, przybiegłdo niej z miną bardzo ważną i pokazał jej puszkę wijących się robaków oczekując, że matka75odwróci wzrok ze wstrętem.Lecz ona patrzyła na męża.Gdy nadszedł, objęła go ramieniem ipowiedziała:- Franku, jestem gotowa.- Dobrze - rzekł, trochę zdziwiony tym nagłym przejawem serdeczności.W ciągu paru minut zebrali swoje rzeczy.Aucja zrobiła jeszcze kilka ostatnich uwagsłużącej, przypominając, że pod jej wyłączną opieką pozostawia teraz dom.Piotruś z wędką na ramieniu i z kociołkiem w ręku prowadził w kierunku przystaniBowiego; obok niego szedł Frank z koszykiem prowiantów.Aucja z mniejszym pustymkoszykiem, do którego miała zbierać maliny rosnące w lesie w ogromnej ilości, podążała zAnną w pewnej odległości za nimi.Na skraju zatoki nagle przystanęła.- Coś takiego - zawołała uradowana - przecież to panna Hocking!Istotnie zbliżała się do nich kobieta z tłustym foksterierem, który dyszał z nadmiarutuszy, wysunąwszy różowy język.Dama - gdyż niewątpliwie była to dama - miała okazałą,wyniosłą postać, masywną, lecz elegancką, o zaokrąglonych kształtach Junony, i gładkąposągową twarz, która pasowała do jej wieku i klasycznej powierzchowności.Głowa jej byłamała, rysy regularne, nos kształtny i prosty, czoło bez zmarszczek niby biała opaska, oczybłękitne jak morze, duże i przejrzyste pod ciężkimi powiekami.Miała na sobie dobrzeskrojony kostium z popielatego materiału, przylegający ściśle do jej bujnych kształtów.Białabluzka z ciężkiego jedwabiu z guziczkami z perłowej masy i wysokim kołnierzem, eleganckiezapinane buciki, szare skórkowe rękawiczki, długi, szczelnie zwinięty parasol z cienką rączkąze słoniowej kości, dopełniały jej stroju.Postać imponująca! - tak, nawet nieco ekscentryczna.Podeszła do Aucji z uśmiechem, patrząc na nią swymi dużymi, jasnymi oczyma; twarz jej bezjednej zmarszczki, gładka i okryta lekkim puszkiem, jaśniała pod spiętrzoną fryzurą lśniącychzłotych włosów.- Mam nadzieję - zawołała od razu ze śmiechem - że nie będzie deszczu.- Miała głosdystyngowany, o głębokim brzmieniu, a mimo częstego śmiechu zachowanie jej robiło dobrewrażenie właśnie dzięki cechującej ją swobodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]