[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Witam! - zawołał przyjacielskim tonem.- Przywiozłem panu zgubę.Kyla zdążyła otworzyć drzwiczki od swojej strony, nimTrevor okrążył auto, by jej pomóc.- Daj mi Aarona.Ostrożnie, uważaj na wysoki stopień.Z ociąganiem pozwoliła mu wziąć syna.Ujął malca pod pupę tak zręcznie, jak gdyby robił to dziesiątki razy, drugą ręką podtrzymałwysiadającą Kylę za łokieć i tak wyszli na spotkanie osłupiałego Clifa.- Cześć, tato.- Gdzie twój samochód? Czy coś się stało?- Nie, nic się nie stało, tyle że nie obeszło się bez drobnych problemów - odparła zgnębiona.Zastanawiała się, w jaki sposób ma odebrać syna z rąk Trevora, nie stwarzając przy tym następnej,niezręcznej sytuacji.Nie chciała ryzykować kolejnego dotknięcia, choć wszelkie podejrzenia wobectak nieszkodliwego człowieka wydawały się zgoła absurdalne.- Co się tu dzieje? Clif? Kyla?Zaniepokojony głos należał do Meg Powers, która otwierała siatkowe drzwi prowadzące nawerandę.Tuż za nią stała Babs.Kyla unikała żądnego sensacji wzroku przyjaciółki, nawet niepróbując dociekać, jakie to niegodziwe domysły roją się w jej głowie.Meg puściła się truchtem po wyłożonej płytami ścieżce, obrzucając spojrzeniem to Kylę, towysokiego bruneta, trzymającego na ręku jej wnuka.- Mamo, tato, to jest Trevor Rule.Trevor skłonił się uprzejmie i uścisnął Clifowi dłoń.- A to moja przyjaciółka i wspólniczka w interesach, Babs Logan.- Dzień dobry, pani Logan.Oczy Babs omiatały sylwetkę Trevora z wyrazem niekłamanej aprobaty.- Gdzieś ty go znalazła? - Takt nie był najmocniejszą stroną Babs.Paplała, co jej ślina na językprzyniosła, bezceremonialnie stawiając kwestię, przed której rozstrzygnięciem powstrzymywałoPowersów dobre wychowanie.- To raczej on znalazł nas - uściśliła Kyla.- A gdzie twój samochód? - indagował Clif.- Na parkingu, przy centrum handlowym.- Zdaje się, że siadł akumulator - wtrącił Trevor.- Pan Rule zaoferował swoją pomoc.- Jaki rycerski - wdzięczyła się Babs, nie odrywając od Trevora natrętnie taksującego spojrzenia.- A co na to pani Rule?Kyla miała ochotę ją zabić.Ukręci jej łeb przy pierwszej nadarzającej się okazji!Trevor z uśmiechem postawił Aarona na ziemi.Zazwyczaj malec natychmiast puściłby się przedsiebie, tym razem jednak zaczął kwilić, zaciskając kurczowo pulchne rączki na mokrych nogawkachmężczyzny.Trevor pochylił się, wziął go na ręce i pieszczotliwie poklepał po policzku.Chłopiecprzywarł do niego, rozanielony.- Przepraszam - bąknęła Kyla, speszona tak jawnymi oznakami sympatii.- Zabiorę małego.- W porządku - zapewnił Trevor, obdarzając ją jednym ze swoich zniewalających uśmiechów.Namoment ich oczy spotkały się i nagle Kyla odniosła wrażenie, że czas stanął w miejscu.- Mały ma mokre ubranko - powiedziała Meg łagodnym tonem.- Och, tak.- Kyla otrząsnęła się z chwilowego transu.- Wpadł do fontanny.Dziadkowie zdenerwowali się nie na żarty.Babs interesowały szczegóły.- A to się stało, zanim wysiadł akumulator czy potem?- dopytywała się, ubawiona.- Zanim.Trevor wskoczył do fontanny i wyciągnął Aarona.Nie martw się, mamo, twojemupupilowi nic nie dolega.Przemókł tylko trochę.- Wyłowiłeś Aarona z fontanny? - kokietowała Trevora Babs, spoglądając na jego mokrenogawki.- Taa.- No, no - mruknęła Babs, znacząco zerkając na Kylę, za co ta miała ochotę natychmiast jejprzyłożyć.Clif i Meg rozpływali się w podziękowaniach, absorbując tym uwagę Trevora.Nikt więc niesłyszał wymiany zdań, jaka odbyła się między przyjaciółkami.- Ale wystrzałowy!- Zamknij się.- Masz mokrą bluzkę.Kyla zorientowała się poniewczasie, że przez nasiąkniętą wodą bluzkę, gładko oblepiającą jejpiersi, prześwituje koronkowa bielizna.Jej spłoszony wzrok natrafił na zielone spojrzenie Trevora,podążające wzdłuż owych koronek.To wszystko działo się w okamgnieniu, Meg zdążyła podzielićsię na głos uwagami na temat ruchliwości małych dzieci i zakończyła konkluzją:- Może zechce pan wstąpić na filiżankę kawy, panieRule?- Nie! - Policzki Kyli spłonęły rumieńcem po tym bezwiednym wybuchu, który ujawnił jej skryterozterki.- To znaczy.chciałam powiedzieć, że i tak zabraliśmy mu zbyt wiele czasu.- Energicznymruchem sięgnęła po Aarona.- Jeszcze raz dziękuję.Wdzięczna jestem za pomoc i odwiezienie dodomu.- Cała przyjemność po mojej stronie.- Trevor delikatnie uszczypnął malca w policzek.- Cześć,smyku.Miło cię było poznać.- Skinął głową, wsiadł do samochodu i, machając na pożegnanie,odjechał.Kyla z zakłopotaniem zerknęła na rodziców i Babs, którzy mieli takie wyczekujące miny.- Przebiorę Aarona - rzuciła i pomaszerowała do domu, w asyście złaknionej wyjaśnień trójki.- Mów! - zażądała Babs, kiedy weszli do holu.Przyjazń Kyli i Babs narodziła się w szkolepodstawowej.Kiedy Babs zmieniała się w podlotka, zmarła jej matka.Ojciec natomiast pracował nadwie zmiany w fabryce w Dallas.Nastoletnia Babs częściej przebywała u Powersów niż wewłasnym domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]