[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiecie, że już wiem, że Ysabelle van Lumis wystąpi z Bartem wThrusterze.Możecie śmiało o nim mówić.Nie jestem taka wrażliwa.Zapada krępująca cisza.Przyjaciółki unikają jej spojrzenia.Margaret patrzy prosto na Alexis, najbardziej prawdopodobną osobę,która udzieli szczerej odpowiedzi. Spotyka się z nią? Z Ysabelle van Pieprzoną Lumis? Alexispochyla się, marszczy czoło i wzdycha. W zeszłym tygodniu widziano, jak trzymali się za ręce w czasielunchu w Ivy. Migdalili się" według pewnego czasopisma, któregotytułu przez wzgląd na ciebie nie powinnyśmy wymieniać.Możeszrozumieć to, jak zechcesz.Margaret czuje dziwne mrowienie gdzieś w przełyku.Nie jestpewna, co gorsza zrozumienie, że jej przyjaciółki (i każdy inny, ktoczyta US Weekly") wiedzą teraz o Barcie,0 mężczyznie, z którym żyła przez ponad trzy lata, więcej niż ona,czy świadomość, że były chłopak tak szybko pocieszył się po ichzerwaniu (i to z prawdziwą gwiazdą filmową, ni mniej, ni więcej!),podczas gdy ona jeszcze nie wykasowała jego zdjęcia z wygaszaczaekranu. To tylko plotka pociesza ją Josephine. Nie masz się czymprzejmować.Wiesz, ile podobnych bzdur jest w brukowcach.Poza tymw dzisiejszych czasach trzymanie się za ręce niczego nie oznacza.Margaret wie, że trzymanie się za ręce to nie drobiazg, ale w tejsamej chwili przychodzi jej na myśl, iż ma do wyboru albo czarnąrozpacz, gdy zacznie wyobrażać sobie byłego chłopaka w czasiestosunku z nieletnią gwiazdką o kremowej twarzy, albo kolejnykieliszek szampana.Decyduje, że lepszy będzie szampan.Tłumiwątpliwości, przechyla kieliszek i wlewa łaskoczące bąbelki do gardła.Josephine szybko dolewa szampana. Powiedz mi, o czym jest twój scenariusz? pyta Margaret,zmieniając temat.Josephine przekrzywia głowę, przykłada palec do podbródkai zastyga w wystudiowanej pozie. Jednym zdaniem: młodzieżowy romans, dynamiczna akcja,ładne sceny.Współczesna adaptacja Wichrowych wzgórz osadzona wrealiach konkursu nastoletnich piękności w LagunaBeach. Patrzy na Margaret i marszczy nos. Tak naprawdę tochłam, jakiego nie oszczędzisz w Snatchu".Dania pojawiają się w dogodnej chwili.Margaret ma szansę wziąćsię w garść.Patrzy na swój talerz, gdzie góra zielska pływa wpachnącej rybą piance.Aromaty dań jej przyjaciółek kopcestrzępiela wpuree ziemniaczano-oliwkowym, nasączone maderą stekiwciąż krwawiące na talerz sprawiają, że czuje się jak anemiczka. Nie, nie zrobię tego mruczy lekko zawstydzona.Toniezupełnie prawda.Zrobiła coś podobnego wcześniej, ze szkodą dlaswojego związku z Bartem.Może teraz byłaby dość mądra, żebypomyśleć dwa razy, zanim napisze krytyczną recenzję przedsięwzięciaktórejś przyjaciółki.Ale oczywiście już nie będzie miała okazji,prawda?Cholerny Stuart Gelkind.Zwodził ją od ponad roku, obiecując, że Snatch" będzie podstawą tworzonego przez niego nowegoalternatywnego imperium wydawniczego, niekonwencjonalnymtytułem kobiecym, który pojawi się w kioskach wraz z Mother" (jegoplanowanym czasopismem dla aktywnych ekologów), AMP"(czasopismem poświęconym kapelom niezależnym) i New Sprout"(poświęconym naturalnej żywności).Zamierzał kupić go za sumę,która zapierała jej dech czterysta dwadzieścia pięć tysięcy dolarówplus opcje! Razem mieli przemienić Snatch" w jeszcze większy,lepszy magazyn.Lśniące okładki.Kolorowe zdjęcia.Wywiady zesławami (inspirującymi rzecz jasna, jak aktorki kina niezależnego itopowe kobiety ze świata polityki).Płatni współautorzy.Z poparciemGelkinda Snatch" stałby się czymś więcej niż walczącym o swojemiejsce na rynku pisemkiem, które redagowała w mieszkaniu.Stałbysię nowym rodzajem czasopisma kobiecego, antykonsumpcyjnym Sassy" dwudziestego pierwszego wieku, prawdziwym tytułemgłównego nurtu inspirującym dziewczyny do samodzielnego myślenia.Wszystko, co musiała zrobić, to utrzymać Snatcha" napowierzchni jeszcze przez parę miesięcy (a potem jeszcze parę, i tylkoparę więcej, aż w końcu minął rok), a także zwiększyć nakład, żebymagazyn stał się bardziej atrakcyjny dla inwestorów, których urabiałGelkind.Obiecywał, że gdy tylko finanse zostaną zatwierdzone,natychmiast podpiszą umowę.To pewne, przysięgał, a ona muwierzyła.Był przecież synem konserwatywnego magnata prasowegoMaxwella Gelkinda i jeśli nawet czasami wyglądało na to, że bierzeudział w tym projekcie bardziej na złość ojcu niż z prawdziwegozainteresowania prasą niezależną, z pewnością miał dostęp do ludzi obardzo głębokich kieszeniach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]