[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No, no - powiedziaÅ‚współczujÄ…co.- Wzięło ciÄ™ porzÄ…dnie.Nawet mi siÄ™ zdaje, żewychudÅ‚eÅ›.- Monsieur.MuszÄ™ pana o coÅ› poprosić.- GÅ‚os JoanaosÅ‚abÅ‚ ze wstydu.- Co jeszcze?- MuszÄ™ wziąć dzieÅ„ wolnego.ObiecujÄ™, że potem wszyst­ko odrobiÄ™ należycie.- Musisz to ty siÄ™ najeść i wyspać.WyglÄ…dasz jak zabiedzo­ny wół roboczy.- To pózniej, monsieur.Teraz nie mogÄ™ tracić czasu.Jej ro­dzice wracajÄ… jutro.Pan Philippe zapomniaÅ‚ o swoim wieku i przez chwilÄ™ byÅ‚równolatkiem Joana.OczywiÅ›cie, że mu pomoże.- No, ale o zwolnienie musisz poprosić swojego przeÅ‚o­Å¼onego.Wiesz przecież, że ja też jestem tu podwÅ‚adnym.Wy­korzystaj te swoje siÅ„ce pod oczami, chÅ‚opcze.Idz do niegoi powiedz, że masz biegunkÄ™.To jedyne, co przychodzi mi dogÅ‚owy.Joan Dolgut od razu pobiegÅ‚ ze swoim problemem do szefa.Ten, widzÄ…c jego pożaÅ‚owania godny stan, wysÅ‚aÅ‚ go do domu.ChÅ‚opak zÅ‚apaÅ‚ autobus, który zawiózÅ‚ go do Juan-les-Pins; miaÅ‚dwie nieprzespane noce.Kiedy dotarÅ‚ do swego skromnego po­koju, poczuÅ‚ skurcze żoÅ‚Ä…dka, co mogÅ‚o pokrzyżować popoÅ‚u-104 dniowe plany.W nagÅ‚ej potrzebie popÄ™dziÅ‚ przez korytarz i kie­dy dobiegÅ‚ do Å‚azienki, faÅ‚szywa wymówka okazaÅ‚a siÄ™ faktem.Dusza uciekaÅ‚a mu przez żoÅ‚Ä…dek.Przez caÅ‚e przedpoÅ‚udniemÄ™czyÅ‚y go dreszcze, gorÄ…czka i poty, karne bieganie od łóżkado ubikacji i z powrotem, aż żółć zabarwiÅ‚a mu twarz na żółto.MyÅ›laÅ‚, że tego ranka umrze.UmieraÅ‚ z miÅ‚oÅ›ci.Soledad postanowiÅ‚a posÅ‚uchać kuzynki, która zagroziÅ‚a, żenie pozwoli jej wyjść, jeżeli nie bÄ™dzie jadÅ‚a, wiÄ™c na Å›niadaniewypiÅ‚a na siÅ‚Ä™ szklankÄ™ mleka osÅ‚odzonego miodem.W chwilÄ™potem już byÅ‚a w Å‚azience, gdzie wszystko zwróciÅ‚a.ZÅ‚apaÅ‚y jÄ…dreszcze i te same przypadÅ‚oÅ›ci, których doznawaÅ‚ jej pianista.Pubenza otuliÅ‚a jÄ… pledami i okazywaÅ‚a tyle czuÅ‚oÅ›ci, że senwreszcie pospieszyÅ‚ z pomocÄ… i Soledad pogrążyÅ‚a siÄ™ w nerwo­wym spokoju.CaÅ‚y ranek upÅ‚ynÄ…Å‚ miÄ™dzy drÄ™czÄ…cymi koszma­rami, że widzÄ… siÄ™ po raz ostatni w życiu, a radosnymi wizjamilatawców unoszonych przez wiatr.ChciaÅ‚a siÄ™ obudzić, aleczuÅ‚a siÄ™ tak sÅ‚abo, że nie mogÅ‚a otworzyć oczu.Dopiero kiedyuÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że jeÅ›li nie przezwycięży sÅ‚aboÅ›ci, to napewno nigdy go nie ujrzy, wróciÅ‚a do życia.O drugiej po poÅ‚udniu kierowniczka pensjonatu znalazÅ‚a nakorytarzu Joana Dolguta bliskiego omdlenia.Przejęła siÄ™ jegoniedyspozycjÄ… i zmusiÅ‚a do wypicia mieszanki ziół prowansal-skich, mówiÄ…c, że leczÄ… one nie tylko tych, co cierpiÄ… na nie­strawność, ale także chorych na miÅ‚ość.Dwie godziny pózniej Joan Dolgut, o dwa kilo chudszy, wra­caÅ‚ w pobliże hotelu z widocznÄ… bladoÅ›ciÄ… na twarzy, wÅ‚aÅ›ciwÄ…zakochanym.Byli umówieni na plaży, naprzeciwko nabrzeża.ZobaczyÅ‚ jÄ…, jak szÅ‚a oparta na ramieniu kuzynki; sÅ‚aba, z li­liowymi siÅ„cami pod oczami, byÅ‚a przezroczystym westchnie­niem, eterycznym duchem.PiÄ™kna w swej miÅ‚osnej bezbron­noÅ›ci.- Moja kuzynka zle siÄ™ czuje - oznajmiÅ‚a Pubenza na jegowidok.- Lepiej odłóżcie to na inny dzieÅ„.- OczywiÅ›cie, seÅ„orita - szepnÄ…Å‚ z żalem Joan.- Nic mi nie jest.Zapewniam ciÄ™, kuzynko.*105 I to byÅ‚a prawda.Soledad wróciÅ‚y rumieÅ„ce i podniosÅ‚a siÄ™temperatura ciaÅ‚a.Widok Joana byÅ‚ najlepszym lekarstwem najej dolegliwoÅ›ci.Znowu opanowaÅ‚o jÄ… skrajne ożywienie.Spoj­rzaÅ‚a bÅ‚agalnie na kuzynkÄ™.- No dobrze, pózniej nie mów mi, że ciÄ™ nie ostrzegaÅ‚am.BÄ™dÄ™ przy was - Pubenza popatrzyÅ‚a na nich i ogarnęła jÄ… wiel­ka czuÅ‚ość -.w pewnej odlegÅ‚oÅ›ci, na wypadek, gdybyÅ›ciemnie potrzebowali.Wszyscy troje wsiedli do autobusu, który ich zawiózÅ‚ na pla­Å¼Ä™ w Juan-les-Pins.Po drodze Soledad doÅ›wiadczaÅ‚a przeżyćnigdy wczeÅ›niej niedoznawanych.ZachwycaÅ‚a jÄ… jazda autobu­sem, przebywanie wÅ›ród ludzi.To, że zawsze jezdziÅ‚a wÅ‚asnymsamochodem, z szoferem i sÅ‚użącymi, pozbawiÅ‚o jÄ… możliwoÅ›cipoznania innych Å›wiatów, bardziej zwyczajnych; w tym auto­busie ludzie patrzyli na życie w odmienny sposób.WszystkobyÅ‚o bardziej naturalne, nawet Å›miech.CieszyÅ‚o jÄ…, że siedzi natakich samych krzesÅ‚ach, że korzysta z tych samych przystan­ków, co ci haÅ‚aÅ›liwi Francuzi.Nie odważyÅ‚a siÄ™ zamienić sÅ‚owaz Joanem, gdyż miÅ‚ość jÄ… zawstydzaÅ‚a i onieÅ›mielaÅ‚a, ale myÅ›­laÅ‚a, tak samo jak on, że pogoda im nie sprzyja.Trudno byÅ‚o so­bie wyobrazić, aby lipcowe wiatry mogÅ‚y speÅ‚nić ich oczekiwa­nia.Nie poruszaÅ‚ siÄ™ najmniejszy nawet listek, ale Joan wierzyÅ‚,że jego wierne latawce sÄ… przygotowane na najgorsze.TrzymaÅ‚je w piwnicy swojej starej przyjaciółki, madame Tetou.WpadaÅ‚od czasu do czasu do jej restauracji, gdzie serwowaÅ‚a bouilla-baisses swoim klientom.- Joan Dolgut! Co za niespodzianka! - powitaÅ‚a go swoimszelmowskim uÅ›miechem.- Co ciÄ™ tu sprowadza? - A na widokdziewczÄ…t dodaÅ‚a: - I to w tak doborowym towarzystwie?- Madame Tetou, to jest panna Soledad, a to jej kuzynkaPubenza.MÅ‚ode panny przywitaÅ‚y siÄ™ z madame Tetou bardzo uprzej­mie.- PrzyszedÅ‚em po moje latawce.- To nie jest pogoda na latawce [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire