[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ostrożny szacunek.Ja stawiałbym raczej na sześćdziesiąt.Jasmine wzruszyłaramionami. To możliwe, zważywszy na opinię kasyna, sytuację na rynku, klimat polityczny. Odpowiedz na pytanie, Jasmine.Odpowiedz po mojej myśli, a obiecujęrozważyć twoją propozycję.Po co ci potrzebne pięćdziesiąt lub sześćdziesiątmilionów dolarów?Jasmine zawahała się.Podobnie jak przebiegły prawnik, jej kuzyn nigdy niezadawał pytania, jeśli nie znał na nie odpowiedzi.Po co więc pytał? Potrzebuję pieniędzy, żeby wesprzeć kandydaturę Louisa na prezydenta oświadczyła spokojnie, a potem dodała: Przecież wiedziałeś, Armandzie.Wstał i obszedł biurko. O tak, wiedziałem.Musiałem jednak usłyszeć to od ciebie.Przez ostatni rokdawałaś wszystkim wokoło do zrozumienia, zwłaszcza Tu-failemu i innym zuama,że pomogę Louisowi.W ten sposób niemal przekonałaś ich, żeby go poparli.Ale niedo końca.Wybory są za trzy miesiące.Tufaili i reszta wciąż pozostają neutralni.Inie kiwną palcem, dopóki ja się nie zdeklaruję.Jasmine starała się nad sobą zapanować.Miała dość niewygodnego krzesła i gry wkotka i myszkę z Armandem. Poprzesz Louisa?Przez chwilę była przekonana, że Armand roześmieje się jej w twarz, ale myliła się.Jak większość ludzi, którzy mają moc spełniania lub odrzucania próśb, ArmandFremont nie musiał uciekać się do poniżania lub wyśmiewania.Mimo to zmrużyłaoczy, jakby czekała na cios. Nie, Jasmine powiedział stanowczo.Wściekła, porzuciła wystudiowaną pozę. Dlaczego? Dlaczego to robisz? Wiesz, że nic ma innych kandydatów.Wiesz, żezuama bez końca wadzą się między sobą o odpowied-niego kandydata, wysuwają krewnych, którzy są nie do przyjęcia dla wszystkich.Wiesz, że interesy, twojego kasyna również, zależą od osiągnięcia kompromisu.Dlaczego więc odmawiasz i nie chcesz zrozumieć tego, co dla wszystkich jestoczywiste? Louis jest idealnym kandydatem.Jeśli ty go poprzesz, inni siępodporządkują.Nikt nie ośmieli się z nim walczyć? I kimże zostanie Louis, jeśli nie dyktatorem? Nie bądz głupi! roześmiała się Jasmine. Wiesz, że Louis nie ma takichambicji.Poza tym wokół niego będą inni ludzie.O sekundę za pózno zorientowała się, że wpadła w przygotowaną pułapkę. Jacy ludzie? zapytał cicho. Ty, oczywiście odparła, nie poddając się. Zuama. I ty także, prawda?Jasmine poczuła, że jego wzrok przeszywa ją na wylot. Oczywiście, że byłabym przy nim.Przecież jest moim mężem.Armanduśmiechnął się słysząc fałszywe oburzenie w jej głosie. Nie tylko stałabyś przy nim.Nie sądzisz, że zuama wiedzą, jakiego rodzajuczłowiekiem jest Louis? Popełniają jednak błąd, gdyż wierzą, że po wyborach będągo mogli kontrolować.Tak bardzo cię nie doceniają, Jasmine, że na twoim miejscuczułbym się obrażony.Przecież to ty rządziłabyś Libanem, a nie Louis.Potrzebujeszpieniędzy, żeby zasiąść na tronie. Armand uśmiechnął się. A ja nigdy na to niepozwolę.Zerwała się z krzesła.Czerwone fałdy sukni zakryły opalone uda.W oczachzabłysła nienawiść.lub pożądanie. Ty nie pozwolisz! Doprawdy, Armandzie, to śmieszne! Nie próbuj przede mnąudawać bezinteresownego.Masz dużo do stracenia.Niewłaściwy człowiek uwładzy może bardzo zaszkodzić. Podobnie jak niewłaściwa kobieta.Nie obchodzi mnie twoja chciwość.Potrafięto zrozumieć.Nienawidzę twojej żądzy władzy, satysfakcji, którą daje ci panowanienad innymi.Mieć wobec ciebie dług wdzięczności to tak, jak być zakładnikiem.Jasmine podeszła do niego, rozsiewając zapach piżma. Masz rację, Armandzie.Zadbałabym o to, by Louis zachowywał się przyzwoicie.I w pierwszej kolejności zrewanżowałabym się lodzinie.Myślisz, że mnie znasz, aletylu rzeczy nigdy nie spróbowałeś, nie widziałeś, nic doświadczyłeś.Jesteśświatowym człowiekiem, ale zostało ci parę rzeczy, które powinieneś poznać.Wystarczy tylko sięgnąć.Stała tak blisko, że Armand poczuł się nieswojo. Odejdz, Jasmine szepnął. I zrozum jedno.Jeśli ty i Louis będziecie dalejciągnęli tę głupią grę, powstrzymam was.Jego ukarzę i puszczę wolno.A ciebiezniszczę!Jasmine poczuła, że traci siły.Była już tak blisko.Przez krótką chwilę czuła, że jegoopór słabnie.Ala ta chwila minęła. Nie tak łatwo, Armandzie. Uśmiechnęła się. Nie tak łatwo.Nie będę ciętrzymać za słowo.Wiem, że jeszcze raz się zastanowisz.11Kate spała tak głęboko, że po obudzeniu czuła się świeża i wypoczęta.Było tuż posiódmej.Armand miał wrócić za niecałą godzinę.Pobiegła pod prysznic idwadzieścia minut pózniej wyszła z łazienki, owijając ręcznikiem mokre włosy.Odrzuciła głowę i w tym momencie zobaczyła, co leży na świeżo pościelonymłóżku. Co to jest?Niska ciemnowłosa kobieta z nieskazitelną oliwkową cerą i ogromnymikarmelowymi oczami uśmiechnęła się do niej w odpowiedzi. Bonjour, panienko powiedziała. Mam na imię Marie i jestem panipokojówką.Chciałaby pani przymierzyć którąś z sukien?Kate nie mogła uwierzyć własnym oczom.Na łóżku leżały suknie wieczorowe,które mogły pochodzić tylko od znanych projektantów.Na przymierzenie czekałokilkanaście par butów oraz pudło pełne jedwabnej bielizny z koronkami. Skąd to wszystko? zapytała Kate. Pan Fremont zamówił odparła Marie.Kate przesunęła dłońmi po satynowychkreacjach. Ale skąd znał moje wymiary? Rozejrzała się w poszukiwaniu ubrania, wktórym przyjechała, ale gdzieś zniknęło.Marie posłała jej porozumiewawczyuśmiech. Nie mogę tego przyjąć. Pan Fremont wkrótce wróci powiedziała Marie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]