[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrożniestarał się odsunąć od siebie kilka chylących się ku niemu kwiatów. Co to za zielsko? Krwawnik powiedział Rhys w roztargnieniu, wznosząc niewielki kopczyk z ziemiwokół łodygi najbliższego kwiatu. Krwawnik? Tak powiedział Rhys. Dobry na rany do tamowania krwi, nie rozgnieć go.Montgomery położył ręce na kolanach i spojrzał na kępkę ziół z szacunkiem. Słuchamy bardzo romantycznej opowieści powiedziała obronnym tonem Gwen,dotknięta krytyką Montgomery ego.Montgomery się skrzywił. To właśnie przez romanse świat jest w tarapata.a.psik! Nie zwracaj na niego uwagi powiedział Rhys, rzucając mu złowrogie spojrzenie.Czytaj, John.Lady Gwennelyn ma rację.Umiejętność czytania przyda ci się w przyszłości. Ale to? powiedział żałośnie John Te bzdury? Słyszałem już tę opowieść.Rycerztylko czci ją z daleka. Ekhm. odchrząknął Montgomery, wpatrując się z niechęcią w zioła, które jakimśsposobem znalazły się na jego tunice. To bardzo. zaczęła Gwen. Głupie przerwał John. Wzdycha, omdlewa, bije się w piersi i robi do niej słodkieoczy przez całe strony.Na Boga, sir Rhysie, spójrz, ile tu jest stron zalecania się! To bardzo rycerskie powiedziała sztywno Gwen i bardzo podoba mi się ta historia. Chcę tylko powiedzieć mruknął John że uważam, iż lepiej by było, gdyby rycerzspędzał ten czas w szrankach.Przynajmniej robiłby coś, co ma jakąś wartość. Do jasnej cholery! warknął Rhys Daj mi to! John zrobił wielkie oczy. Potrafisz czytać?Wyraz twarzy Rhysa powinien był ostrzec Johna, że stąpa po kruchym lodzie.JednakJohn, jak Gwen dobrze wiedziała, był ślepy na takie niewypowiedziane ostrzeżenia. Przecież brnął dalej bezmyślnie twój ojciec był tylko. John. Tak, sir Rhysie? Czy chcesz pozostać moim giermkiem? Nawet John pojął, że posunął się zbyt daleko.Przełknął ślinę z poczuciem winy. Tak, sir Rhysie. Podaj mi więc manuskrypt i zrób to w milczeniu.John bez słowa oddał mu manuskrypt, po czym zniknął z pola widzenia na tyle, na ilebyło to tylko możliwe.Gwen przypatrywała się całej scenie z fascynacją.Była niemal bardziej interesująca niżopowieść, którą Rhys trzymał w rękach.Nic nie wiedziała o rodzicach Rhysa, choć słyszała,że jego dziadek był rycerzem i cieszył się na dworze francuskim niezłą sławą.To właśnie onodesłał Rhysa do Bertrama z Ayre, choć Gwen nie miała pojęcia, dlaczego nie wybrałjakiegoś francuskiego lorda.Może ojciec Rhysa był zwykłym rycerzem.Gwen wiedziała z doświadczenia, żeposiadanie szlacheckiego tytułu nie czyniło automatycznie człowieka szlachetnym.Może to ilepiej, że w żyłach Rhysa nie płynęła błękitna krew.Jego zachowaniu nie można było niczarzucić. Nie tak dawno temu żyła sobie pewna dama, której uroda była słynna na cały kraj.Gwen złapała oddech.To był głos, o jakim marzył każdy bard głęboki i aksamitny.Gwen natychmiast znalazła się pod jego urokiem.Pomyślała przelotnie, że Rhys naprawdębardzo dobrze czyta, przez myśl przemknęło jej też pytanie, gdzie się tego nauczył, po czymoddała się całkowicie magii, którą roztaczał samym głosem. Wielu rycerzy przyjeżdżało zwabionych jej urodą i odjeżdżało, złożywszy solennąprzysięgę, że ją zdobędą za wszelką cenę.Dama nie wiedziała nic o tych przyrzeczeniach,gdyż ojciec trzymał je przed nią w tajemnicy, ona sama zaś nie dostrzegła prawdziwej miłościwśród mężczyzn, którzy gromadzili się w zamku ojca.Gwen przymknęła oczy z westchnieniem rozkoszy.Ileż już razy słuchała tej historii? Niebyła w stanie zliczyć.Nigdy jednak nikt nie opowiadał jej w taki sposób, nawet najlepsiminstrele matki przy akompaniamencie muzyki.Słuchając, poczuła, jak dziecko zaczyna się poruszać.Pewnie było równie oczarowaneopowieścią, jak ona sama.Nagle zorientowała się, że to nie piękno poezji tak poruszyło dziecko.Skoczyła na równe nogi, zanim zdążyła pomyśleć. Gwen!Chciała odpowiedzieć, ale uświadomiła sobie, że nie jest w stanie.Wyciągnęła ręce ipoczuła jak podtrzymują ją silne ramiona. Dziecko pcha się na świat oznajmił Rhys.Ból minął i nagle poczuła, że ma dość siły,by zgromić go spojrzeniem. A skąd ty możesz o tym wiedzieć? To może być cokolwiek.Kolacja na przykład.Wszyscy wiemy, że kucharz nie potrafi przyrządzić jadalnego posiłku.Spojrzał na nią poważnie. Czy czujesz ruchy dziecka w krótszych odstępach czasu niż wcześniej? Tak, ale.Zanim zdążyła dokończyć, porwał ją na ręce. Rhys, postaw mnie! krzyknęła. Co Alain. Wyobrażam sobie, zważywszy, jak spędzał wszystkie popołudnia przez ostatnie dwatygodnie od powrotu, że raczej jeszcze przez kilka godzin będzie zajęty. Rollan. Jest głupcem, którym się zajmę, kiedy nadejdzie czas.Lepiej oszczędzaj siły, by wydaćna świat dziecko, a resztę zostaw mnie.Nie pozostawiał jej zbyt dużego wyboru.Zaniósł ją do zamku, zanim zdołała wysilićumysł i zgłosić jakikolwiek protest.Popołudnie wolno mijało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]