[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Idziecie po złoto i kumpla zostawiacie na czatach? - oburzył się dziennikarz.- Tyledla was znaczy przyjazń?- Ktoś musi zostać - tłumaczył mu Pan Samochodzik.- Pamiętasz przygodę z fortupiątego? Teraz naszym przeciwnikiem jest także Cassidy.Ukryj się w pewnej odległości odsamochodu.Z wyprawy do Stanów Zjednoczonych przywiozłem urządzenia łączności typu SWAT,używane przez amerykańskie jednostki specjalne policji.Radiostacja była wielkości telefonukomórkowego i miała słuchawkę nakładaną na ucho i mikrofon poprowadzony w kierunkuust.Można było porozumiewać się z kolegą bez angażowania w to rąk.Dodatkowym atutembyło to, że nadawany sygnał był kodowany i niemożliwy do podsłuchania bez specjalnegourządzenia.Podejrzewałem, że w tej części Europy coś takiego mogły mieć tylko rosyjskiesłużby specjalne.- Idziemy - rozkazał pan Tomasz.Przez zarośniętą fosę poszliśmy do wyrwy w południowym murze.- Pójdziemy przez dziedziniec, żeby zobaczyć, co robi konkurencja, czy dookoła? -zapytałem.- Okrężną drogą - zdecydował Pan Samochodzik.- Cassidy ma szkic i nie mampojęcia, co teraz robi.Nam zostaje tylko rozum i intuicja.- Co wiemy na temat skrytki?- Jest w północno-wschodniej kaponierze.Kunstke zostawił tylko taką informację.- Jeżeli dotychczasowe jego wskazówki prowadziły do miejsc ukrycia kolejnychpodpowiedzi, to może i tak jest tym razem?- Masz rację.Myślę, że Awi trafił do schowka przez przypadek.Musi być jakaś innadroga, przygotowana przez Kunstkego.- Cassidy może być szybszy.- Dlatego przyspieszmy kroku.Przyspieszyliśmy.Ze względu na wiek szefa nie mogliśmy pozwolić sobie na bieg.Zdrugiej strony mogliśmy na czas wykryć niebezpieczeństwo, niż gdybyśmy gnali trawienigorączką złota.- Olbrzym, jesteś? - sprawdzałem łączność.- Chłopie, ty uprzedzaj, jak się odzywasz - usłyszałem głos Olbrzyma.- Tu się jakośreguluje głośność? Myślałem, że stoisz za mną!- Niczego nie dotykaj! Widzisz coś ciekawego?- Tak, grupę brzózek przypominających górę bitej śmietany posypanej wiórkami zczekolady i zielonymi żelkami o smaku kiwi.- Zobaczysz, że łakomstwo cię zgubi.Bez odbioru.- A se nie odbieraj - Olbrzym nie dawał spokoju.Po kwadransie zbliżyliśmy się do północnego muru fortyfikacji.- Teraz musimy uważać - ostrzegał pan Tomasz.- Idziemy do wejścia i drugie wejściepo prawej.Wyjąłem latarki i ruszyliśmy w ciemną czeluść tunelu prowadzącego w dół.W świetlenaszych lampek ujrzeliśmy po obu stronach tunelu sześć równomiernie rozmieszczonychwejść.Weszliśmy w drugie i znalezliśmy się w labiryncie pomieszczeń załogi fortu.Pełno tubyło dziur w ścianach wybitych zapewne przez domorosłych poszukiwaczy skarbów.Musieliśmy uważać na otwory w posadzce.Po kilku minutach odniosłem wrażenie, że zarazzabłądzimy.- Bez sensu - mruknął szef wyczuwając mój nastrój.- Musimy działać, jak człowiekidący za wskazówkami Kunstkego.Wróciliśmy do tunelu.- Macie problem - nagle odewał się Olbrzym.- W kierunku fortu jedzie nissanCassidy ego.- Dzięki - odpowiedziałem.- Czego szukamy? - zapytałem szefa.- Nie wiem - bezradnie rozłożył ręce.- Byłem pewien, że coś tu znajdziemy.Rozglądałem się na wszystkie strony.Nagle pochyliłem się.- Szefie! - wskazałem na klapę nad studzienką.- Czego oczekujesz po zwykłej studzience kanalizacyjnej?- Tu jest wielka litera H !Pan Samochodzik także się pochylił.- Panowie, oni przechodzą przez fosę - zatrzeszczał głos Olbrzyma.- Jest ich dwóch iniosą dwa worki.- Dobra - mruknąłem.- Mamy zaledwie kilka minut.- Na literze ktoś wyrył napis po niemiecku: Kościół i obok trzy krzyże.- Kościół Trzech Krzyży - stwierdziłem.- Jest taki w Królewcu?- Nie - Pan Samochodzik szybko przypomniał sobie informacje z przewodnika poKaliningradzie.- Więc co?- Mam.Szef zamilkł i nasłuchiwał.Usłyszeliśmy równe, szybkie kroki dwóch osób.Obajwstaliśmy z bruku w przejściu i ukryliśmy się w pierwszych drzwiach z brzegu.NadchodziliCassidy i Messer.Minęli nas zaledwie o kilka metrów i szli prosto do labiryntu pomieszczeń,które już odwiedziliśmy.Szef przesłonił promień latarki i rozglądał się po pomieszczeniu, wktórym byliśmy.- Kaplica - mruknął.- Tak - przyznałem.- Cassidy pierwszy dojdzie do skrytki.- Jesteśmy w kaplicy, w kościele - szef mówił, jakby nie docierały do niego mojesłowa.- Kościół Trzech Krzyży w Kapadocji.- W Kapadocji? - wyszeptałem zdumiony.- Skradzione skarby to zabytki sztuki bizantyjskiej, a kościoły w Kapadocjiznajdowały się w strefie wpływów kościoła bizantyjskiego.Pamiętam opisy tych świątyńwykonane przez Guillaume de Jerphaniona.Co prawda ostatnio znawcy historii sztukikrytykują jego pionierskie badania dotyczące datowania powstania kościołów, to jednak sąone jednymi z pełniejszych.Jeśli mnie pamięć nie myli, w absydzie tej świątyni znajduje sięapokaliptyczny wizerunek Chrystusa, a poniżej jest seria portretów, wśród których razem zaniołami i apostołami przedstawiono czterech biskupów: Jana Chryzostoma, Grzegorza zNazjanzu, Bazylego i Agatangelosa.Ten ostatni jest dla nas najważniejszy.On opisał bowiemlegendę o Hripsime i promował jej kult.To jedyne przedstawienie wizerunku biskupa zDamaszku, mimo że jego żywot znajduje się w Synaksarionie, księdze liturgicznej z wypisamiżywotów świętych ułożonych według dni ich wspominania w liturgii roku kościelnego.- Myśli pan, że Kunstke przygotował tu kopię kościoła z Kapadocji?- Nie, Pawle, spójrz!Kaplica mogła pomieścić najwyżej kilkudziesięciu ludzi.Na jej ścianie, gdzie kiedyśzapewne znajdował się ołtarz, u samego szczytu ujrzałem wyblakły fresk.- Apokalipsa - stwierdziłem na pierwszy rzut oka.Niewiele zostało z malunku, ale mimo to jego ponure przesłanie było czytelne.Niżej,w czterech niszach, przedstawiono cztery anioły.Można się było domyślić, że to o nie chodzi,bo miały skrzydła i białe szaty.Z ich twarzy i otoczenia prawie nic nie zostało.- I co teraz? - zapytałem.- Są cztery anioły i w Kościele Trzech Krzyży było czterech biskupów.Możemy siętylko domyślać, że chodzi tu o czwartą niszę, zapewne licząc o lewej strony, czyli pierwszą zprawej.Podeszliśmy do niej.Była wysoka na około metr osiemdziesiąt centymetrów i szerokana metr.- Pamiętasz księgę objawień świętego Jana?- Zawsze mnie przerażała - przyznałem się.- Błąd - szef spojrzał na mnie groznie.- Mistycy, szaleńcy, konspiratorzy częstokorzystali z symboliki Apokalipsy.Po tym jak złamano siedem pieczęci, przed obliczem Panazjawia się siedem aniołów z siedmioma trąbami. I zatrąbił czwarty anioł i ugodzona zostałajedna trzecia słońca, i jedna trzecia księżyca, i jedna trzecia gwiazd. - Pan Samochodzikzacytował z pamięci.- To ugodzimy.Anioł w tej niszy stopami przyciskał księżyc i gwiazdy, a palcem wskazującym prawejdłoni celował w słońce.Nacisnąłem księżyc i gwiazdę, a szef słońce i wtedy w ścianie cośzgrzytnęło.O dziwo, w tych miejscach natrafiliśmy w tynku na niewielkie dziury, w sam razna wsadzenie kilku palców.- Co było dalej po tym ugodzeniu? - zapytałem.- .dzień przez jedną trzecią część swoją nie jaśniał; podobnie i noc - odparł panTomasz.Zciana drgnęła i mur obrócił się.- Tajne przejście? - szepnąłem.- Tak - mruknął pan Tomasz.Przed nami był wąski korytarzyk ze schodami prowadzącymi w dół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]