[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawetprocesu poszlakowego nie da się - jak mnie poinformowano - zmontować.Zresztą,orientujesz się chyba, jaki szum w Niemczech i w innych krajach powstałby, gdybyoskarżono organizację szerzącą przyjazń między narodami? W dodatku stowarzyszenie tobywa hojne, a i wśród naszych rodaków wielu jest takich, którzy na widok niemieckich marekjuż krzyczą:  Kochajmy się!.No, to na tyle! Trzymajcie się!- Trzymamy się! - odpowiedziałem i wyłączyłem telefon.- Gdybym jeszcze wiedziałczego! - dokończyłem, pewien, że szef mnie już nie słyszy.Wjechaliśmy do Górowa Iławeckiego.- Jakie ma pan dalsze plany? - zatroszczył się Rzecki.- Zajedziemy do internatu, bo może jest jakaś informacja od Zygi.Nie podoba mi sięta cisza.Potem skoczymy ku Worławkom, nad strugę, którą raczyła nam wskazać  wilczyca.Rzeczywiście, w internacie czekała na nas wiadomość od mego przyjaciela:Posiałem numer i jednego z młodych. - Przyznam się, że nie bardzo rozumiem - pan Onufry ze zdenerwowaniem szarpnąłbrodę.- Już tłumaczę - uśmiechnąłem się.- Zyga  nadaje skrótowo na wypadek, gdybywiadomość dostała się w niepowołane ręce.W rozwinięciu tekst brzmi:Zgubiłem numer twojego telefonu.Jeden z młodych współpracowników Genschegogdzieś zniknął.- Za to pojawił się facet na jawie - zaśmiała się Zosia.- Bystra jesteś - skinąłem jej z uznaniem głową.- Ale trzeba to sprawdzić.Skądskubaniec wytrzasnął motor na tutejszej rejestracji?- Marki, marki, marki!.- zanuciła  siostrzenica na melodię przeboju z filmu Kabaret.- O tak, młoda damo.Hi! Hi! - głasnął z uznaniem brodę Rzecki. ROZDZIAA DZIESITYARSENAA POD WORAAWKAMI " SAPERZY, MOTOCYKLISTA IKOZIOAEK " PISTOLET NA POSTRACH " CZY NALE%7łY BYBEZBRONNYMStruga przepływająca pod szosą do Worławek nie wyróżniała się niczymszczególnym, tak jak i jej przepust.- Ale tam jest zagroda - wtrąciła się Zośka.Spojrzał we wskazaną stronę.- Wygląda na nie zamieszkałą.Ale skocz i sprawdz.Dziewczyna wróciła po chwili.- Zamieszkana - uśmiechnęła się przekornie.- Ale teraz nikogo tam nie ma.- Sprawdziłaś dokładnie?- Też - prychnęła - jak coś mówię, to mówię!Wyskoczyłem z Rosynanta pełen animuszu i zacząłem wypakowywać  ProspectorZygi.Pan Onufry z namaszczeniem otworzył skrzyneczkę ze swymi tajemnymiprzyrządami.Włączyłem wykrywacz, radiesteta ujął rozwidlony koniec różdżki w obie dłonie iruszyliśmy w stronę przepustu nad szosą.Nie zdążyliśmy jeszcze dojść do niego, gdy mój przyrząd odezwał się pełnymsygnałem, a strzałka na skali wychyliła się do maksimum.Jednocześnie różdżka panaOnufrego zadrżała i wygięła się pionowo w dół.- Fiuu! - gwizdnęła Zośka z zachwytem, ale nie byłaby sobą, gdyby nie dodała: - Mamnadzieję, że nie odkryliście pokładów rudy żelaza!Rzecki popatrzył na nią z wyrzutem, a ja dla żartu zamachnąłem się czujnikiem Prospectora.Odskoczyła na bok, mogliśmy więc powrócić do badania tak interesującozapowiadającego się pobrzeża strugi.Okazało się, że obszar pobudzający do działania naszeprzyrządy liczy dwa na trzy metry, węższym bokiem przylegając do skarpy tuż obokprzepustu.Oznaczyliśmy go wbitymi w ziemię gałązkami, a mój partner zamienił różdżkę nawahadełko.Zataczało na nitce szerokie i szybkie kręgi, a pan Onufry, przymknąwszy oczy, coś szeptał.Nie wiem, do siebie czy do wahadełka.Wreszcie schwycił je w dłoń:- Głęboko do naszego znaleziska.Od półtora do dwóch metrów.- Już widzę, jak  wujek kopie taki dół saperką - ucieszyła się Zośka.-  Wujkiem jestem dla ciebie służbowo, przy obcych.Tu możesz mi mówićzwyczajnie: panie Pawle! - zaśmiałem się.- A co do kopania - otworzyłem bagażnikRosynanta - to proszę! - wyciągnąłem spod koca dwie łopaty.- Po jednej dla mnie i dlaciebie!- Ja mam kopać? - jęknęła.- Młodość musi się wyszaleć! - oświadczyłem sentencjonalnie.- I ciesz się, że opróczsaperek wziąłem te łopaciska!Rozpoczęliśmy  wykopaliska.Zośka grzebała w ziemi z wyrazną niechęcią, ale ja przyłożyłem się solennie doroboty.Wreszcie ostrze łopaty zgrzytnęło o metal.- Ostrożnie! - zawołał Rzecki.- Tak, tak - sapnąłem odrzucając ziemię.- Pamiętam pułapkę w Pareżkach.Niezle się spociłem, nim oczom naszym ukazało się wieko żelaznej skrzyni, długiej napółtora metra i szerokiej na metr.Po bokach zarysowały się kształty następnych skrzyń.- To może być naprawdę Bursztynowa Komnata! - zawołała Zosia.Otarłem pot z czoła:- Młoda damo, jak nazywa cię pan Rzecki, czyż nie tłumaczyłem ci, że dziwnym bybyło, gdyby to mieszkańcy Landsbergu, czyli dzisiejszego Górowa Iławeckiego, obdarowaligauleitera Kocha tym ósmym cudem świata? Poza tym przypomnij sobie, co znalezliśmy wPareżkach; co zniszczyło w 1948 roku krzyż pod Piastami.- Co więc tu odkopaliśmy? - posmutniała.- Sądzę, że jeden z większych magazynów Werwolfu.Co zresztą zaraz sprawdzę,otwierając to zardzewiałe pudło.- Ależ, panie Pawle! - zagrodził mi drogę do wykopu słynny radiesteta.- Tamtenwybuch w Pareżkach! Ta skrzynia wydaje mi się bardzo podejrzana! Niech pan zwróciuwagę, że nie ma żadnego zamka ani kłódki.Co więc ją chroni?- Drogi panie Onufry, zawartości tej skrzyni już nic nie chroni.Zakopujący jądoskonale zdawali sobie sprawę, że jeśli już ktoś do niej dotrze, to poradzi sobie i z zamkiem.Zresztą właśnie jego obecność powstrzymałaby mnie od próby otwarcia skrzyni, gdyż mógłbyuruchomić minę czy coś w tym rodzaju.Owszem, jak pod kamieniem w Pareżkach, może czaić się coś, co eksploduje przy nieumiejętnym wydobywaniu skrzyń, ale to już zostawimyfachowcom.Ja tylko chcę zajrzeć.Poszerzyłem wykop przy środku dłuższego boku skrzyni.Rzecki i Zosia zgodnieodsunęli się na bok.Przyniosłem z Rosynanta moją wierną finkę i włożyłem jej ostrze podkrawędz pokrywy skrzyni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire