[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taką ją przywiózł do domu Brzeziewicz po śniadaniu weselnem Wendego.Przypisywał to podniecenienerwowe zacieśnionemu zgromadzeniu kilkunastu osób. Zażyj bromu, prześpij się!. Tak! tak!.dziękuję.potrzeba zostać samą.Wbiegła do siebie.Prosto zmierzyła do pokoju dziecka.Lecz nie zastała go w domu.Zjadł obiad sam, i zaprowadzonogo do znajomych dzieci, gdzie była imieninowa zabawa.Rena chwilę postała w pustym pokoju, oddychając ciężko.Przesunęła kilkakrotnie rękami po przedmiotach, otaczających syna.Ciągle miała wyraz twarzy zbłąkany, ten sam, z ja kim wysunęła się z rotundy, tam, w pomieszkaniu Wendów, po wysłuchaniu rozmowy Maryi Wronowskiej i EdyLignickiej.Z tym samym wyrazem, napozór dość poprawnie, pożegnała się ze wszystkimi i uściskała Jagę.Sposób, w jaki podałarękę Wendemu, był dziwny, spłoszony, niepewny i jakby pełen ciężkiego wstydu.Gdy znalazła się z mężem w karecie,powieki jej zamknęły się w tej chwili, a ona cała skurczyła się i zamknęła w sobie  jakby dla jakiegoś obrachunku,zastanowienia się.Lecz natychmiast wyprostowała się, niby podcięta biczem, i oczy jej zaczęły niespokojną wędrówkępo ścianach karety.Jakkolwiek Brzeziewicz tonął cały w zadowoleniu, jakie ogarniało go zawsze wtedy, gdy spędziłczas jakiś w otoczeniu ziemian, i dawał wyraz temu zadowoleniu dość egoistycznie, to przecież podniecenie żonywywarło na nim wrażenie. Co ci?  zapytał dość troskliwie. Nic, nic.Uznał za stosowme rzucić: To nerwowe.Porwała ją chęć pchnąć go z krzykiem, który dławił ją poprostu w gardle.Przygryzła ręce.Powstrzymała się.Teraz w szlafroku, ledwo zarzuconym, rozpiętym na ciemnych jedwabiach haiki i delikatnych batystach koszuli, w pokoju dziecinnym stoi nieruchomo, wodząc tylko oczami po drobiazgach,przywodzących na pamięć obecność Adzia. Więc czyj ?  w głębi jej wyje jakiś głos  powiedz ty.ty.czyj!I błaga sama litości. Spokoju tylko. wmyśla się w siębie  spokoju.To być nie może.Tyle lat wierzenia obalone nagle, i to przezjakieś słowa, rzucone ze śmiechem przez gałęzie palm. Więc czyj ?  zawyło znów w niej na samem dnie, tam, dokąd zachodzi człowiek tylko w wyjątkowych chwilachrozpasanejszczerości. Czyj? Wendego!.przecież.Porwała się z miejsca.Wymówiła te słowaprawie głośno.Uciekła do okna.Przywarła czołem do szyby.Poza nią odzywały się delikatnie dzwonki pacyentów,schodzących się na poobiednią konsultacyę.Powiedziały. szło za nią  powiedziały, że kobieta biernie poddawać się musi faktowi i asystować tylkotajemnicy, która w niej zachodzi.Tajemnicy, jeżeli tych dwóch.Skurczyła się cała, Jezus!.,. krzyknęła.Miała wrażenie, że wali się na nią całagóra cuchnącego błota.Dopiero teraz zrozumiała podłość współczesnego pożycia z mężem i kochankiem.Tragiczność ogarnęła ją straszna i niezwalczona, tragiczność, przeciw której iść nie mogła.Wampir wkradał się ku niej,pełzał i wyciągał swe szpony.Istota zagadkowa.Adzio ?  Zagadkowa, tak.może kiedyś dla Brzeziewicza, gdyby się o wszystkiem dowiedział.ale dla niej ? nie! Dla niej on był pewien.Do tej chwili!I znów wybiegł na jej usta jakby skowyt. Jezus!.Skręciło się w niej wszystko.Nie wiedziało nic, jak, co, dlaczego, na czem naukowo opierały się słowa MaryiWronowskiej, lecz czuła, że tam była prawda.Gdy kobieta należała do męża i kochanka, nie można wiedzieć. Rena jeszcze ponad przestrach i grozę odczuła straszne upokorzenie w tej części potęgi twórczej, jaka jej była przeznaturę wyznaczona.Jakto? więc narzędziem była tylko? cudownie skonstruowanem narzędziem ? Ona nic ze siebie, zeswej woli dać nie mogła, nie wolno jej było.A jednak to przeczucie, ten instynkt, który kazał jej w Adziu od pierwszej chwili widzieć syna Wendego.Czyż byłniczem ? niczem ? To podobno jakiś cudowny głos, z nieznanych warstw ludzkiej istoty.Lecz przeczucia.to dobre i podstawowe dla kobiet prostych, bez żadnej afinady.One się niemi kierują [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire