[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To ja zgodziłem się. Dla pana. Poseł podał mi pergamin.Złamałem pieczęć i czytałem.Lobelin zapraszał wszystkich zawodników na uroczystąkolację w wielkiej sali biesiadnej na zamku. Pójdzie pan tam? zapytał Juber szczególnym tonem.Przytaknąłem.Uciec mogłem w dowolnym momencie w nocy.Pewnie z powodu minionych czterech lat, kiedy ukrywałem się przed zabijakami swegoojca, na uroczystą ucztę poszedłem w pełni uzbrojony, pod jedwabny płaszcz włożyłem nawetwzmocnioną kurtkę i karwasze.W chwili, kiedy strażnicy wpuścili mnie do sali biesiadnej, zrozumiałem, że coś jest nie wporządku.Sala była taka rozległa, jakiej można było oczekiwać w siedzibie rozrzutnegoszlachcica, ale nie było stołów z jedzeniem i reszty gości.Zciany, wbrew zwyczajom panującymw salach biesiadnych, zdobiła broń przeróżnego pochodzenia.Pośrodku, na wysokim, mniejwięcej na trzy metry, podium stał Lobelin.Nie widziałem żadnych schodów, po których wspiąłsię na górę.Z pewnością były ruchome i zanim przyszedłem, służący je odtoczyli. Jest pan pierwszy, panie Koniasz przywitał mnie.Złoty łańcuch na jego mięsistej piersi migotliwie połyskiwał.Bóg raczy wiedzieć, dlaczegomiał bardzo zadowoloną minę.Jak dziecko, które dostało wspaniały smakołyk.W krótkim czasie przybyli Henviss, Bakly i Nood.Wszyscy natychmiast zauważyli, że cośnie gra.Nieuzbrojony był tylko Bakly, który zamiast oręża niósł w ręce duży, ciężki worek. Cieszę się, że przybyliście zaczął Lobelin. Z tego względu, że wasza sztukawalki nie podlega dyskusji i przewyższacie wszystkich innych, zdecydowałem skrócićcały turniej.Oczy mu się zaświeciły.Podniósł czaszę czerwonego wina, które wyglądało jak świeżoprzelana krew.Miałem mocne przeczucie, że wszyscy pozostali uczestnicy turnieju są martwi. I właśnie z powodu waszych oczywistych umiejętności chcę, aby końcowestarcie między wami odbyło się właśnie tutaj, na moich oczach.Prawie się jąkał, kiedy to mówił.Dopiero teraz zrozumiałem, że Lobelin nie jest zupełnienormalny.W kącikach jego ust pojawiła się piana, na policzkach wykwitły purpurowe plamy. Nie potrzebuję nagrody dla zwycięzcy oznajmiłem. Nie będę walczyć, rezygnuję zturnieju.Zgodnie z regulaminem mam prawo. C& co?! zająknął się Lobelin. Moje słowo jest prawem! Powiedziałem, że będzieciewalczyć, więc będziecie walczyć!Henviss spojrzał na niego lekceważąco. Obawiam się powiedział że nie ma pan wystarczających środkówfinansowych, żeby zamówić u mnie śmierć tych mężczyzn.Ja również rezygnuję zudziału w turnieju!Lobelin wściekle wychylił kielich z winem, zalewając sobie białą szatę.Olbrzymia szkoda!Wina, oczywiście. Przyszedłem tutaj, żeby zarobić pieniądze.Tylko ja wybieram, kiedy, z kim iczy będę walczył.Nikt nie będzie mnie zmuszać.Ponadto nie jestem głupi i nagrodamusi równoważyć ryzyko.Nie będę walczył z Henvissem, Noodem ani Koniaszem oznajmił sucho Bakly.Lobelin wbił zęby w kielich kryształ trzasnął.Prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie ztego sprawy.Nood popatrzył na mnie, Bakly ego i Henvissa. Nie zależy mi na życiu, ale spokojnie mogę skoczyć w koło młyńskie i nie muszę ciągnąćza sobą nikogo innego.Ja również nie będę walczyć. W takim wypadku przeciwko wam staną moi ludzie! warknął Lobelin, który w końcuopanował wściekłość.Jak na komendę zaczęły otwierać się ukryte w ścianach drzwi i do sali wmaszerowalijeden za drugim żołnierze.Tarcze, hełmy, druciane koszule.Ekwipunek podobny dostandardowego wyposażenia cesarskiego.Było ich co najmniej osiemdziesięciu.Bakly upuścił worek na ziemię i nagle w jednej ręce trzymał kiścień żelazną kulępokrytą stalowymi kolcami, przykutą do krótkiego łańcucha, w drugiej budzący strach bijak zmasywną osłoną.Henviss wyciągnął swój wdzięczny miecz, w lewej ręce trzymał smukłysztylet.Nood złapał tarczę i klasyczny miecz.Mnie nie pozostało nic innego niż polegać naswojej imitacji chaabskiego miecza i obronnym leworęcznym sztylecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]