[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PrzeszliÅ›my przez życie jak dwoje caÅ‚kiem obcych sobieludzi, widujÄ…cych siÄ™ codziennie i wymieniajÄ…cych grzecznoÅ›ciowe ukÅ‚ony i pozdrowienia.SÄ…dzÄ™ nawet, że pewnie umarÅ‚a, nie wybaczywszy mi.- Zapewniam pana, że.- Danielu, jest pan mÅ‚ody i bardzo siÄ™ pan stara, ale choć jestem pijany i nawet niewiem, co wÅ‚aÅ›ciwie wygadujÄ™, nie nauczyÅ‚ siÄ™ pan jeszcze kÅ‚amać na tyle dobrze, by oszukaćstarego czÅ‚owieka o sercu przegniÅ‚ym od zgryzot i nieszczęść.UciekÅ‚em wzrokiem.- Policja twierdzi, że czÅ‚owiek, który jÄ… zabiÅ‚ to paÅ„ski przyjaciel - zmieniÅ‚ nagletemat.- Policja kÅ‚amie.Izaak kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Wiem.- Zapewniam pana.- Nie trzeba, Danielu.Wiem, że mówi pan prawdÄ™ - powiedziaÅ‚ Izaak, wyciÄ…gajÄ…c zkieszeni palta kopertÄ™.- Wieczorem, zanim zostaÅ‚a zamordowana, byÅ‚a u mnie, tak jak zwykÅ‚a u mniebywać lata temu.PamiÄ™tam, że zazwyczaj szliÅ›my wtedy coÅ› zjeść do tej samej kawiarni naulicy Guardia, do której prowadzaÅ‚em jÄ…, gdy byÅ‚a maÅ‚Ä… dziewczynkÄ….ZawszerozmawialiÅ›my o książkach, o starych książkach.Czasem opowiadaÅ‚a mi coÅ› o swojejpracy, nic szczególnego, drobiazgi, jakie opowiada siÄ™ nieznajomemu w autobusie.KiedyÅ›powiedziaÅ‚a mi, że jest jej przykro, iż tak bardzo zawiodÅ‚a moje oczekiwania.SpytaÅ‚em,skÄ…d wytrzasnęła tak absurdalny wymysÅ‚. Z ojca oczu, proszÄ™ ojca, z ojca oczu", odparÅ‚a.Ani razu nie postaÅ‚a mi w gÅ‚owie myÅ›l, że być może ja sprawiÅ‚em jej jeszcze wiÄ™kszy zawód.Czasami wydaje nam siÄ™, że ludzie sÄ… loteryjnymi losami: że znajdujÄ… siÄ™ obok nas, byurzeczywistnić nasze absurdalne nadzieje.- Z caÅ‚ym szacunkiem, ale spiÅ‚ siÄ™ pan jak bela i nawet nie wie pan, co mówi.- Wino przeistacza mÄ™drca w gÅ‚upca, a gÅ‚upca w mÄ™drca.Swoje wiem, a to wystarczami, by pojąć, że moja wÅ‚asna córka nigdy mi nie ufaÅ‚a.Bardziej ufaÅ‚a panu, a przecieżwidziaÅ‚a pana raptem kilka razy.- Zapewniam pana, że jest pan w bÅ‚Ä™dzie.- Na nasze ostatnie spotkanie przyniosÅ‚a mi tÄ™ kopertÄ™.ByÅ‚a bardzo niespokojna,czymÅ› zatroskana, ale nie chciaÅ‚a nic powiedzieć.PoprosiÅ‚a mnie tylko, abym przechowaÅ‚tÄ™ kopertÄ™, którÄ…, gdyby coÅ› siÄ™ staÅ‚o, mam oddać panu.- Gdyby coÅ› siÄ™ staÅ‚o?- Tak sÅ‚owo w sÅ‚owo powiedziaÅ‚a.SprawiaÅ‚a wrażenie tak bardzo wzburzonej, żezaproponowaÅ‚em jej, byÅ›my udali siÄ™ na policjÄ™, i zapewniÅ‚em, że niezależnie od tego, jakima problem, na pewno znajdziemy jakieÅ› rozwiÄ…zanie.Wówczas odpowiedziaÅ‚a mi, żepolicja to ostatnie miejsce, w które powinna siÄ™ udać.NalegaÅ‚em, by wyznaÅ‚a mi, co siÄ™dzieje, ale odrzekÅ‚a, że musi już iść, i kazaÅ‚a przyrzec, że przekażę panu tÄ™ kopertÄ™, jeÅ›li niewróci po niÄ… za kilka dni.ProsiÅ‚a mnie również, żebym jej nie otwieraÅ‚.Izaak wyciÄ…gnÄ…Å‚kopertÄ™.ByÅ‚a otwarta.- SkÅ‚amaÅ‚em jej, jak zwykle - powiedziaÅ‚.PrzejrzaÅ‚em kopertÄ™.ZawieraÅ‚a plik rÄ™cznie zapisanych kartek.- PrzeczytaÅ‚ je pan? - zapytaÅ‚em.Staruszek przytaknÄ…Å‚ powoli.- I co w nich jest?WyprostowaÅ‚ siÄ™.DrżaÅ‚y mu wargi.SprawiaÅ‚ wrażenie, jakby od naszego ostatniegospotkania postarzaÅ‚ siÄ™ o sto lat.- To jest historia, której pan szukaÅ‚, panie Danielu.Historia kobiety, której nigdy niepoznaÅ‚em, choć pÅ‚ynęła w niej moja krew i nosiÅ‚a moje nazwisko.Teraz to należy do pana.SchowaÅ‚em kopertÄ™ do kieszeni palta.- ChciaÅ‚bym jeszcze, jeÅ›li można prosić, zostać tu sam, z niÄ…, jeÅ›li nie ma pan nicprzeciwko temu.Przed chwilÄ…, kiedy czytaÅ‚em te strony, wydawaÅ‚o mi siÄ™, że jÄ… odnajdujÄ™.Choćbym staraÅ‚ siÄ™ nie wiem jak, potrafiÄ™ jÄ… wspominać jedynie jako maÅ‚Ä… dziewczynkÄ™.Wie pan, że byÅ‚a bardzo cichutkim dzieckiem.Wszystkiemu siÄ™ przyglÄ…daÅ‚a w zamyÅ›leniu inigdy siÄ™ nie Å›miaÅ‚a.Najbardziej lubiÅ‚a bajki.Nieustannie prosiÅ‚a mnie, żebym jej czytaÅ‚.Zmiem twierdzić, że nie ma dziecka, które nauczyÅ‚oby siÄ™ wczeÅ›niej od niej czytać.MówiÅ‚a,że chce zostać pisarkÄ… i redagować encyklopedie i traktaty historyczne i filozoficzne.Jejmatka mówiÅ‚a, że to wszystko przeze mnie, bo Nuria mnie uwielbia, a przekonana, że tatakocha jedynie książki, chce pisać książki, żeby tata jÄ… też kochaÅ‚.- Moim zdaniem, to nie najlepszy pomysÅ‚, żeby zostawaÅ‚ pan tu sam na noc.Możejednak pójdziemy razem? PrzeÅ›pi siÄ™ pan u nas, dotrzyma towarzystwa mojemu ojcu.Izaak ponownie pokrÄ™ciÅ‚ przeczÄ…co gÅ‚owÄ….- Mam co robić, Danielu.Niech pan wraca do domu i siÄ…dzie do przeczytania tychstron.Należą do pana.SpojrzaÅ‚ gdzieÅ› przed siebie, ja skierowaÅ‚em siÄ™ ku drzwiom.ByÅ‚em już w progu,kiedy gÅ‚os Izaaka, szept niemal, przywoÅ‚aÅ‚ mnie.- Danielu?- Tak?- Niech pan uważa na siebie.ZnalazÅ‚szy siÄ™ na ulicy, ulegÅ‚em wrażeniu, że mrok peÅ‚znie chodnikiem, depczÄ…c mipo piÄ™tach.PrzyspieszyÅ‚em kroku i nie zwolniÅ‚em, dopóki nie dotarÅ‚em do mieszkania naSanta Ana.Gdy wszedÅ‚em do domu, zastaÅ‚em ojca zaszytego w swoim fotelu z otwartÄ… nakolanach książkÄ….ByÅ‚ to album fotografii.Ujrzawszy mnie, szybko wstaÅ‚ z wyrazem ulgi natwarzy, jakby mu kamieÅ„ spadÅ‚ z serca.- Już siÄ™ martwiÅ‚em - powiedziaÅ‚.- Jak pogrzeb?WzruszyÅ‚em ramionami, na co ojciec pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, uznajÄ…c temat za wyczerpany.- PrzyszykowaÅ‚em ci coÅ› niecoÅ› na kolacjÄ™.MogÄ™ ci to odgrzać, jeÅ›li masz ochotÄ™.- Nie, dziÄ™kujÄ™, nie jestem gÅ‚odny.CoÅ› tam wrzuciÅ‚em na zÄ…b.SpojrzaÅ‚ mi w oczy i znów skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….OdwróciÅ‚ siÄ™ i zaczÄ…Å‚ zbierać poustawiane nastole talerze.WÅ‚aÅ›nie wtedy, nie bardzo wiedzÄ…c dlaczego, podszedÅ‚em i objÄ…Å‚em go.PoczuÅ‚em, że ojciec, zaskoczony, też mnie objÄ…Å‚.- Danielu, wszystko w porzÄ…dku?UÅ›cisnÄ…Å‚em ojca z caÅ‚ych siÅ‚.- Kocham ciÄ™ - szepnÄ…Å‚em.Zaczęły bić dzwony katedry, kiedy siÄ™gnÄ…Å‚em po rÄ™kopis Nurii Monfort.Jejdrobniutkie, równe pismo przypomniaÅ‚o mi porzÄ…dek na jej biurku, tak jakby w sÅ‚owachchciaÅ‚a znalezć spokój i poczucie bezpieczeÅ„stwa, którymi życie nie chciaÅ‚o jej obdarzyć.Nuria Monfort: Zapiski zjaw1933-19551.Nic i nikt nie dostaje już drugiej szansy, chyba żeby poczuć wyrzuty sumienia.Juliana Caraxa poznaÅ‚am jesieniÄ… tysiÄ…c dziewięćset trzydziestego trzeciego roku.PracowaÅ‚am wtedy dla wydawcy Josepa Cabestany'ego.Pan Cabestany odkryÅ‚ go w rokutysiÄ…c dziewięćset dwudziestym siódmym, podczas jednego ze swych czÄ™stych wyjazdów doParyża, w celu rozpoznania edytorskiego".Julián zarabiaÅ‚ na życie, grajÄ…c wieczorami napianinie w domu schadzek, a nocami pisaÅ‚.WÅ‚aÅ›cicielka lokalu, niejaka Irene Marceau,znaÅ‚a wiÄ™kszość wydawców i dziÄ™ki jej wstawiennictwu, przysÅ‚ugom lub grozbompopeÅ‚nienia drobnych niedyskrecji Julián Carax zdoÅ‚aÅ‚ opublikować kilka powieÅ›ci wróżnych wydawnictwach, ale z opÅ‚akanym rezultatem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]